O pożyteczności szczepień na przykładzie epidemii cholery jesienią 1914 roku na froncie północnym

I wojna światowa (1914–1918)
KG
Posty: 804
Rejestracja: 19 maja 2018, 16:16

O pożyteczności szczepień na przykładzie epidemii cholery jesienią 1914 roku na froncie północnym

Post autor: KG » 23 kwie 2021, 16:40

Istotnym, niemilitarnym zagrożeniem wojsk w polu były choroby zakaźne, szybko rozprzestrzeniające się w zwartych grupach, przebywających w złych warunkach sanitarnych, niedożywionych lub niewłaściwie żywionych, fizycznie wyczerpanych, korzystających z przypadkowych i ciągle zmienianych miejsc noclegu. Szczególne obawy – u wojskowych i u cywilów - budziła cholera, której ogniska występowały przed wojną zarówno w Rosji, jak i na Bałkanach, a jej pojawienie się wśród żołnierzy na froncie, czy też w głębi Austro-Węgier, było tylko kwestią czasu.
O zapobieganiu epidemii cholery jesienią 1914 roku w armii austro-węgierskiej napisał w „Wiener Medizinische Wochenschrift” w 1940 roku dr Johann Steiner artykuł zatytułowany Zur Frage der Choleragekämpfung in der österreichisch-ungarischen Armee zu Anfang des Weltkrieges 1914-1918.
W sieci dostępna jest również praca, w części dotyczącej cholery w znacznej mierze oparta na artykule dr. Steinera, Nicoli Karasek, Seuchen und Militär 1914-1918 (Univ. Wien, 2012).

Dr Johann Steiner (16.12.1866 w Pradze – 22.12.1945 w Wiedniu) był w czasie I wojny szefem służb sanitarnych (Sanitätschef) w Naczelnej Komendzie Armii (Armeeoberkommando, AOK), a dokładniej – w Naczelnej Komendzie Etapów (Etappenoberkommando, EOK). Jego stopień w 1914 roku to Oberstabsarzt I. Klasse, a w 1918 – Generalstabsarzt.
  • Ze względu na brak w języku polskim adekwatnych określeń stopni wojskowych lekarzy w armii austro-węgierskiej, pozostawiam je w wersji oryginalnej. Odpowiadają one następującym rangom w piechocie Austro-Węgier i we współczesnym Wojsku Polskim: Assistenzarzt / Leutnant / podporucznik // Oberarzt / Oberleutnant / porucznik // Regimentsarzt / Hauptmann / kapitan // Stabsarzt / Major / major // Oberstabsarzt 2. Klasse / Oberstleutnant / podpułkownik // Oberstabsarzt 1. Klasse / Oberst / pułkownik // Generalstabsarzt / Generalmajor / generał brygady.
Można przypuszczać, że to za organizację służb sanitarnych w czasie wojny i za walkę z epidemiami otrzymał na początku lutego 1915 Krzyż Komandorski Orderu Franciszka Józefa na wstążce Krzyża Zasługi Wojskowej i Odznakę Honorową I klasy za zasługi dla Czerwonego Krzyża z dekoracją wojenną.
Podczas swej wojennej służby prowadził dziennik, a do artykułu wykorzystał też dane z wiedeńskich archiwów.
http://www.austro-hungarian-army.co.uk/ ... teiner.jpg

Groźną chorobą zakaźną, z jaką na froncie zetknęli się żołnierze w Galicji już w sierpniu 1914 roku, była czerwonka, której fala nasiliła się szczególnie podczas odwrotu z Galicji Wschodniej i Środkowej. Niewykluczone, że już wtedy wśród osób dotkniętych ciężkimi dolegliwościami żołądkowymi byli też chorzy na cholerę, lecz objawów należycie nie rozpoznano.
  • Tak swój przypadek opisuje wówczas 24-letni żołnierz 27. batalionu strzelców polowych Josef Anton Kaufmann (Toblars Seftone) w Errinerungen an 1914-1918, które własnym sumptem w bardzo małym nakładzie wydał w 1996 i 2005 roku Elmar Vögel, a ja jeden egzemplarz otrzymałem od niego - znamienna data i miejsce - 2 maja 2005 roku w Gorlicach.
    „24 września, obóz w Kamienicy Dolnej,
    dzisiaj u chłopa zdobyte jajka, masło, mleko a na nieszczęście śliwki i już wieczorem „czerwonka”. Zupełnie wyczerpanego, zmizerowanego, dotkniętego straszliwym stanem czerwonki, przekazano mnie w Kamienicy Dolnej wójtowi [w oryginale: Wuit]. U niego nocleg na rodzinnej pryczy, jeszcze przed brzaskiem 25 września pojechał stary ze mną i jeszcze jednym chorym do Jasła – 25 km. Podporucznik Fuchs dał mi na pożegnanie pięciokoronówkę, taki mój rachunek, tak myślałem, że kampanię mam już ostatecznie za sobą. W gimnazjum w Jaśle był urządzony punkt zbiorczy chorych. O północy na 25 września powlekliśmy się, 500-600, większość chorych na czerwonkę, także trochę rannych, na dworzec. Większość chorych na czerwonkę była w marnym stanie. Opróżnianie całej Galicji było w toku, stąd pośpieszne, bezwzględne załadownie do bydlęcych wagonów. Jęk, lament, brakowało materiałów sanitarnych i personelu. Każdy został pozostawiony sam sobie, co najwyżej kto jeszcze trzymający się, pomocny był słabszym przy wsiadaniu. Tak w każdym wagonie upchnięto coś koło 40 ludzi. Najsłabsi leżeli obok siebie na podłodze i pod ławkami, a kto mógł jeszcze usiąść, siedział na ławce. Na środku wagonu stało wiadro na węgiel - na potrzebę chorych na czerwonkę. Czerwonka to bardzo bolesny katar kiszek, w szczytowej fazie wydziela się tylko krew i śluz, te nieczystości wypływają z chorego w sposób niepowstrzymany. Tylko jeden kubeł w wagonie nie odpowiadał potrzebom, ale żaden z nas nie był w stanie się kłócić, a inaczej doszłoby do buntu. Krew i kał ściekały z ławek i wkrótce w wagonie zapanował najobrzydliwszy smród, a pragnienie, głód i wielki ból stały się naszym towarzyszem podróży. W wagonie bez światła, pociąg stał pół dnia i noc – jak podróż do wieczności. O świcie, ten lub inny leżał martwy, sztywny na podłodze, umarł niezauważony przez współtowarzyszy. Dziennie 2-3 trupy były wyładowywane wprost przy torach, tak przez drzwi wyrzucane. Droga z Jasła do Nowego Sącza trwała, pomimo że to tylko 80 km, trzy dni i trzy noce. Cała niekończąca się kolumna pociągów z chorymi, rannymi, uchodźcami i ewakuowanym ładunkiem jechała względnie stała jeden za drugim na jednotorowej linii. Nic do jedzenia, nic do picia, bez lekarza, bez duchownego dla umierających, faktycznie opuszczeni i liczący na śmierć jako wybawienie. Mogło być też tak, że niektóry chorzy na czerwonkę przez tę najbardziej radykalną kurację głodową uniknęli śmierci. Na pół gorącą wodą, która wyciekała spod lokomotywy, oszczędnie rozpuszczaliśmy kawę z puszek, ten napój był jedynym osiągalnym.
    Tak po przeszło 70 godzinach jazdy, pod Nowym Sączem, dano z dwóch samochodów, daleko od torów, herbatę i mięsne konserwy na zimno.
    Powlekli się do wielkich, jasnych świateł i stoczyli walkę, by w końcu w większości stanąć w kolejce, doszło tam do rabowania.
    30 września nasz transport dotarł do Koszyc w Górnych Węgrzech, tu jeszcze wyładowano przywiezionych zmarłych i najciężej chorych. Także tutaj został wyniesiony na noszach nagi, ciężko chory plutonowy dragonów, który wielokrotnie zakrwawił całą swoją bieliznę i któremu darowałem jeszcze moją ostatnią czystą koszulę, daną mi przez matkę. (…) Z naszego transportu zmarli na chorobę zakaźną 29 września Oberstabsarzt, a 30 września Stabsarzt. Zimna śmierć zgarnęła najpierw jednego, a wkrótce drugiego.”
Przypuszczano, że zawleczenie cholery do Galicji nastąpiło częściowo za pośrednictwem własnych oddziałów wycofujących się z Rosji, a po części - na Podolu - przez oddziały rosyjskie, w których już w lipcu występowały przypadki cholery.
18 września 1914 roku do EOK, znajdującego się wówczas w Nowym Sączu, dotarł meldunek z wiadomością, iż w oddziałach 43. dywizji Landwehry, wycofujących się przez Turkę i Przełęcz Użocką, wykryto około 30 przypadków, wskazujących na zarażenie cholerą, a będące w odwrocie dowództwo 2. armii nie jest w stanie tej sytuacji zaradzić. Zadanie to miało wykonać znajdujące się w Munkaczu ewakuowane dowództwo komendy lwowskiej.
19 września w AOK w Nowym Sączu zjawili się przedstawiciele dowództw wszystkich armii. Podpułkownik Kamil Holý z 2. armii sytuację opisał w ciemnych barwach – rozprzestrzenienie się choroby oceniał jako nieuniknione, mocno odczuwalny był brak pociągów sanitarnych przystosowanych do przewozu zainfekowanych i szpitali zakaźnych. Dlatego też Johann Steiner jako szef służb sanitarnych nakazał swoim odpowiednikom w poszczególnych armiach użycie do przewozów osób zarażonych zwykłych pociągów szpitalnych i sanitarnych. Mogły być też użyte środki sanitarne z depozytów i zasobów lokalnych. Tego samego dnia powtórzył też wnioski, już wcześniej złożone w Ministerstwie Wojny w związku z epidemią czerwonki, o przygotowanie specjalnych pociągów dla chorych zakaźnie.
20 września nadeszła wiadomość o pojawieniu się cholery w jednym z pułków w Munkaczu, następnego dnia o siedmiu pewnych zachorowaniach wśród rosyjskich jeńców w głębi kraju, a w kolejnych dniach o przypadkach w wielu miejscach Galicji, jak też na Górnych Węgrzech. W 2. armii zaraza przeszła z IV na VII korpus. Wobec powyższego z EOK wyszedł rozkaz, by wszystkie osoby mające kontakt z zakażonymi lub podejrzanymi o zakażenie całkowicie izolować i wysyłać z rejonu Przełęczy Użockiej do Użhorodu, gdzie możliwa jest fachowa lekarska obserwacja. Oddziały, w których wystąpiły przypadki zachorowań, należało izolować, a żołnierze mieli mieć specjalnie oznaczenia na czapkach. Chorzy i podejrzani mieli być transportowani wyłącznie w pociągach do tego przeznaczonych, a cywilnych uchodźców należało pod konwojem przemieścić z terenów zakażonych na obszar Komendy Wojskowej Koszyce, gdzie zamierzano stworzyć warunki pozwalające na powstrzymanie cholery.
Szybkie rozprzestrzenianie się zarazy tłumaczono forsownymi marszami, brakiem wypoczynku, niewystarczającym odżywianiem i używaniem zakażonych miejsc noclegu. Zarządzono też przekształcenie szpitala w Użhorodzie w lazaret choleryczny, a pociągu szpitalnego nr 14 - w pociąg choleryczny. Johann Steiner przekazał też z będącej w jego dyspozycji rezerwy kadrowej w Tarnowie 40 lekarzy i urzędników, 30 pielęgniarek i 460 osób pozostałego personelu do służby w szpitalach w Użhorodzie i Munkaczu. Następnego dnia zostały utworzone komendy ochrony transportów, nadzorujące pod względem sanitarnym transporty kolejowe z frontu północnego do wnętrza Monarchii. Powstały one na stacjach Bogumin, Frydek, Żylina, Vrútky, Koszyce, a później także w Sátoraljaújhely, Czopie, Munkaczu i Királyháza.
W przypadku wykrycia chorych nakazano wysadzanie ich ze zwykłego pociągu i izolowanie do czasu właściwego transportu w stacji zbornej dla chorych.

25 września nadszedł do EOK meldunek z 2. armii, iż przypadki cholery pojawiły się w 20. dywizji piechoty Honvedu i w 103. brygadzie Landsturmu. Stabsarzt dr Bronisław Majewski
https://pl.wikipedia.org/wiki/Bronis%C5 ... era%C5%82)
z 2. armii wyznaczył dla tych jednostek osobne linie marszowe i siedmiodniowy pobyt w stacji obserwacyjnej. Skierowano je do tyłowej części korpusu, po czym posuwały się bocznymi drogami, a przez te miejscowości nie posyłano później innych jednostek. Dalej idące środki izolacyjne mogły być zastosowane dopiero w trakcie dłuższej przerwy w działaniach wojennych.
EOK, zatwierdzając te poczynania, wysłało jednocześnie do Bardejowa specjalistyczną jednostkę - k.u.k. Grosses mobiles Epidemielaboratorium Nr.2.
W tym czasie doszło też do niebezpiecznego incydentu - zakażona cholerą 43. dywizja Landwehry została przerzucona na wschód od Krakowa, czyli w rejon dotychczas wolny od zarazy. 27 września podczas konferencji w Naczelnej Komendzie Operacyjnej (Operierende Oberkommando, OOK) w Nowym Sączu dr Steiner nakazał kwarantannę tej jednostki w rejonie Wola Batorska – Zabierzów – Chobot, przy czym informacja ta była tajna. Obszar ten podlegał komendzie etapowej 1. armii.
  • Czy w takim razie niepozorny cmentarz w Woli Batorskiej (nr 324) byłby pierwszym w Galicji Zachodniej, na którym pochowano zmarłych w lazarecie chorych na cholerę?
    Szeregowy Dominik Sitko, lat 27, z Budyłowa we Wschodniej Galicji, żołnierz według jednego źródła IR.11, a według innego - LIR.19, zmarł w szpitalu epidemicznym w Woli Batorskiej 6.10.1914. Tego samego dnia zmarł też zapasowy szeregowy Georg Martineskul, następnego - kanonier Stefan Biłowus i kapral Konstantin Karp, w kolejnych – chorąży Julius Baloghs, szer. Ludwig Zsuponyo i szer. Kálmán Öri, a potem jeszcze 6 żołnierzy.
    Ppor. Mieczysław Wyszyński, sporządzając później plan ułożonych w jednym rzędzie 12 mogił ogrodzonych drewnianym płotem i oznaczonych numerem XLVII w pierwotnej numeracji cmentarnej, zaznaczył w tytule szkicu, iż jest to cmentarz choleryczny i odnotował też, że na trzymetrowym drewnianym krzyżu przybita jest tablica z napisem CHOLERAFRIEDHOF. Taką samą informację zamieścił również na wykazie pochowanych 11 znanych z nazwiska i 2 nieznanych żołnierzy austro-węgierskich.
    https://images90.fotosik.pl/494/8c70ab6e5dd18b2dmed.jpg
Ognisko choroby zostało wykryte w spiskim Podolińcu, gdzie dotarł 32. batalion strzelców polowych, jak się okazało, ciężko dotknięty przez cholerę. Batalion ten 10 września został wycofany z frontu pod Samborem i przebył trasę przez Lesko, Przełęcz Łupkowską, Humenne, Koszyce, Lewoczę i Kieżmark. Po drodze, od 22 września, pozostawił około 200 chorych żołądkowo, liczne były też przypadki śmierci. 28 września z laboratorium epidemiologicznego w Nowym Sączu został wysłany do Podolińca doc. dr Wilhelm Spät, któremu towarzyszył bakteriolog. Z całą pewnością stwierdzili oni cholerę, a batalion poddano izolacji, na początku października żołnierzy zaszczepiony, po czym pozostali tam dalej na kwarantannie. Wkrótce przypadki cholery stwierdzono też w wycofujących się oddziałach 3. i 4. armii, a choroba wyraźnie się rozprzestrzeniała.

Sytuacja nie była więc łatwa, a ryzyko dalszego rozszerzania się zarazy wysokie. Dlatego też 29 września z EOK wyszedł wniosek do Ministerstwa Wojny o urządzenie dużego szpitala epidemicznego na pograniczu obszarów etapowych i „Hinterlandu” oraz specjalnych pociągów do przewozu chorych na cholerę, do czego można było wykorzystać posiadanych 18 pociągów sanitarnych.
30 września Naczelna Komenda Etapów ponownie poleciła dowództwu 2. armii i dowództwom etapowym na obszarach komend Kraków, Koszyce, Munkacz, Preszburg i Budapeszt przestrzeganie reżimu sanitarnego. W szczególności chodziło o to, by w porozumieniu ze służbami kolejowymi i władzami politycznymi dbać o dokładną dezynfekcję środków transportu i o zajęcie się pochówkami zmarłych na zarazę.
1 października pod przewodnictwem komendanta EOK generała Franza Kanika odbyła się narada w sprawie kolejnych zaleceń sanitarnych, które miały zapobiec sparaliżowaniu armii przez cholerę. Wyznaczono wówczas stałego referenta ds. higieny. Do tego czasu tymi sprawami zajmował się prof. dr Oskar Bail (z Pragi), z mobilnego laboratorium epidemiologicznego nr 5 w Nowym Sączu, który jednak z powodów zdrowotnych musiał wyjechać z frontu.
https://de.wikipedia.org/wiki/Oskar_Bail
Zastąpił go Assistenzartz i. d. Evidenz der Lanwehr dr Ignaz Kaup, odkomenderowany do EOK 3 października.
https://de.wikipedia.org/wiki/Ignaz_Kaup

2 października, mimo przeciwdziałań, pierwsze przypadki cholery pojawiły się w Nowym Sączu, a więc miejscu stacjonowania naczelnego dowództwa. Prawdopodobnie choroba została zawleczona przez służby kolejowe, a ich koszary były w rejonie zakwaterowania EOK. Utworzono wówczas baraki choleryczne przy dworcu kolejowym. Tego samego dnia w Nowym Sączu zorganizowano odprawę, w której wzięli udział m.in. szef sanitarny 3. armii Generalstabsarzt dr Johann von Turcsa i 4. armii Generalstabsarzt dr Zdzisław von Juchnowicz-Hordyński.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Zdzis%C5% ... Juchnowicz
Ponadto uczestniczyli w niej przedstawiciele władz Komisji Zdrowotnej (Salubritätskommission) nr. 1 Stabsarzt prof.dr Robert Doerr i nr 3 Stabsarzt prof. dr Erhard Glaser.
https://de.wikipedia.org/wiki/Robert_Doerr
https://de.wikipedia.org/wiki/Erhard_Glaser
Przypomniano wówczas o zakazie ewakuacji chorych na cholerę nie dalej niż do najbliższego szpitala (już od 11 września poleceniem EOK transport ograniczony był do możliwie krótkich dystansów tj. najbliższego lazaretu zajmującego się obserwacją lub leczeniem chorych zakaźnie, czego często jednak nie przestrzegano).
Podstawowym zagadnieniem był wówczas problem szczepień. Doświadczenie, jakie zdobył w tym zakresie niemiecki bakteriolog prof. Wilhelm von Drigalski podczas wojen bałkańskich, były zachęcające.
https://de.wikipedia.org/wiki/Wilhelm_von_Drigalski
Niemniej wspomniane szczepienia na terenie Serbii miały ograniczony zakres i niektórzy wątpili w ich skuteczność, przypuszczając, że zaraza sama wygasła. Obawiano się też wpływu silnych reakcji poszczepiennych na sprawność armii, a moment wystąpienia cholery – czas szybkiego odwrotu wojsk - był wyjątkowo niekorzystny. W kolejnych miesiącach zresztą też nie było lepiej, więc możliwości wysyłania znacznych oddziałów na szczepienia i nawet krótki odpoczynek były mocno ograniczone.

Już w sierpniu 1914 roku w 3. armii na wniosek dr. Erharda Glasera przeprowadzono szczepienia ochronne przeciwko cholerze personelu rezerwowego zakładu sanitarnego (Reservesanitätsabteilung) nr 1/11. Szczepiono także w innych armiach, ale również w bardzo ograniczonym zakresie. Akcję popierał dr Steiner, wnioskując już w sierpniu o dostarczanie wakcyny i szczepienie w militarnie dogodnej sytuacji.
Gdy na początku października cholera pojawiła się w Nowym Sączu, zaszczepiono cały personel AOK – dwiema dawkami w odstępie 7 dni. 5 października dawkę przyjął też, dając przykład innym, gen. Franz Conrad von Hötzendorf.
Okazało się przy tym, że reakcja poszczepienna nie jest tak silna, jak wielu przewidywało. Nie potwierdziły się też przypuszczenia, że szczepienie przejściowo zwiększy podatność na zakażenie cholerą.
Istotną natomiast przeszkodą była ogólna sytuacja wojenna.

29 września generał kawalerii Eduard von Böhm-Ermolli, komendant 2 armii, przesłał do EOK z Bardejowa osobiście podpisane pismo, w którym meldował o rozprzestrzenianiu się cholery w IV korpusie i powtarzających się przypadkach śmierci, przy czym stwierdził, że szczepienie w najbliższym czasie jest niewykonalne. Zgodnie bowiem z opinią referenta sanitarnego dr. Gustava Frühaufa, przewidywano pięciodniową niezdolność zaszczepionych do służby, osłabienie, możliwą gorączkę, a kolejne dwie dawki miały być podawane w odstępach pięciodniowych, przy prawdopodobnie jednodniowej niedyspozycji poszczepiennej. W raporcie zakładano też, że po pierwszej dawce wzrasta ryzyko zakażenia, natomiast po trzecim prawidłowo przeprowadzonym szczepieniu odporność miała wynosić 90%.
Wobec tego od zamiaru zaszczepienia tej najbardziej zagrożonej armii odstąpiono, przy czym rozważane było podanie dwóch dawek, przy łącznie ośmiodniowej niedyspozycji żołnierzy.
Wkrótce jednak podejście zostało zmienione, gdyż obserwowane reakcje poszczepienne nie były silne a i zdolność wojsk do działań tylko nieznacznie upośledzana. 7 października do dowództw wszystkich armii wysłano z EOK telegraficzny rozkaz zaakceptowany przez szefa sztabu Franza Conrada von Hötzendorf, by szczepienia przeprowadzić.
Jeszcze w październiku EOK zwróciło się z wnioskiem do Ministerstwa Wojny, aby zapasowe i marszowe formacje oraz pojedynczy wojskowi kierowani do armii w polu byli szczepieni przed wyruszeniem na front.
Akcja szczepienia została przeprowadzona szybko – w najbardziej zagrożonej 2. armii do 23 października, w 3. armii do 8 listopada, a w 1. i 4. armii do 15 listopada. Oprócz tego przestrzegano ściśle zasad izolacji chorych i podejrzanych o infekcję, odkażania miejsc zakwaterowania, higieny latryn, niespożywania nieprzegotowanej wody, surowych owoców i warzyw itp. Odpowiednie reżimy wprowadzono również w związku z transportem chorych, a środki transportu odpowiednio dezynfekowano.

Wkrótce okazało się, iż akcja jest skuteczna - zarówno zachorowalność jak i śmiertelność szybko zmalały, a przebieg choroby wśród zaszczepionych był lżejszy. Natomiast okres odporności okazał się krótszy niż przewidywano – zamiast 1 roku – 3-4 miesiące, dlatego też zagrożone oddziały szczepiono ponownie po 3 miesiącach.
Ogólna zachorowalność po akcji szczepień wynosiła 0,5% wśród niezaszczepionych, 0,15% wśród zaszczepionych jedną dawką, 0,01 – 0,02% po dwóch dawkach, natomiast śmiertelność chorych – 39% niezaszczepionych, 26% zaszczepionych jedną dawką i 15% po drugiej dawce.
W 2. armii śmiertelność zmalała z 30-40% do 1-5% chorych. W 3. armii zmarło 29,3% niezaszczepionych, a spośród zaszczepionych dwiema dawkami – 1%. Steiner pisze, że do końca grudnia 1914 roku , a więc praktycznie do końca epidemii cholery, na froncie północnym zapadły na cholerę około 23 000 żołnierzy, a zmarło około 6 000.
W artykule podano też dokładniejsze statystyki z 3, 10, 17, 24 i 29 października.
Liczba chorych w poszczególnych armiach wynosiła odpowiednio:
1. armia – 439, 390, 390, 394, 374 (to zapewne przypadki z rejonu Woli Zabierzowskiej),
2. armia – 3920, 2600, 2850, 2800, 2578
3. armia – 100, 120, 230, 927, 1996
4. armia – 0, 190, 400, 761, 910
Razem: 4459, 3300, 3870, 4882, 5858

Liczba zmarłych w tym okresie:
1. armia – 14 (w Woli Zabierzowskiej, zgodnie z danymi archiwalnymi, pochowano 13 żołnierzy, w tym co najmniej jednego a maksymalnie trzech – w listopadzie),
2. armia – 2446
3. armia – 958
4. armia – 910
Razem: 4328

Liczbę chorych w Przemyślu jesienią 1914 roku oceniano na około 1000 osób.

Wskaźniki śmiertelności po akcji szczepień nieco inaczej przedstawia tabela zamieszczona w pracy dr. Nicoli Karasek, niemniej spadek ogólnej liczby zachorowań jest zdecydowany.

Liczba chorych / procent śmiertelności, kwartalnie, do końca 1916 r.:
IV kwartał 1914 – 23 611 / 28,9%
I kwartał 1915 – 1 695 / 44%
II kwartał 1915 – 1 096 / 25,8%
III kwartał 1915 – 6 054 / 33,1%
IV kwartał 1915 – 755 / 32,4%
I kwartał 1916 – 359 / 40,7%
II kwartał 1916 – 158 / 36,3%
III kwartał 1916 – 116 / 47,4%
IV kwartał 1916 – 4 / 50%

Przypadki cholery oczywiście zdarzały się też w głębi kraju. Być może pierwszą śmiertelną ofiarą był zmarły 18 września w szpitalu Békéscsaba Markus Zsaracz, który jako ranny został trzy dni wcześniej przywieziony z galicyjskiego frontu. Miał 32 lata, pochodził ze wsi Tótújfalu nad Drawą (na południowy zachód od Peczu) i służył w 44. pułku piechoty, a więc w 2. armii.
28 września w Pradze, w pełnej izolacji w szpitalu na Žižkovie, zmarł 41-letni palacz kolejowy, który chory wrócił z Galicji.
23 września ogłoszono, że w Wiedniu wykryto przypadek cholery u rannego oficera, który 16 września trafił tam z frontu galicyjskiego, a 25 września u kolejnego wojskowego, dwa dni wcześniej przybyłego z Galicji.
12 października zmarł też żołnierz w szpitalu w Salzburgu. Jego zwłoki zakopano na głębokości 4 metrów…

Osobnym problemem było zapobieżenie rozprzestrzenieniu się epidemii na terytorium sojusznika podczas transportu wojsk przez Górny Śląsk, z czym nieuchronnie wiązał się kontakt z infrastrukturą i chociaż w ograniczonym stopniu także z ludnością.
Podczas spotkania w Toszku 16 listopada strony niemieckiej (Oberstabsarzt prof. dr Wilhelm Hoffmann) i austro-węgierskiej (Johann Steiner, Robert Doerr) zobowiązano się do obserwacji żołnierzy i wykrywania podejrzanych o zakażenie, zgłaszania podejrzanych o chorobę i chorych, wyraźnego oznaczenia czerwoną flagą wozów do transportu. Podejrzanych o zachorowanie nie wolno było umieszczać w domach. W większych miastach kolumny marszowe mogły być wizytowane przez niemieckich wojskowych i cywilnych lekarzy urzędowych, których polecenia miały być wykonywane. W Toszku, Gliwicach, Orzeszu, Tychach, Pszczynie, Niezdarze, Chorzowie, Mysłowicach i Sosnowcu utworzono „stacje choleryczne” z 30-50 łóżkami, dwoma lekarzami i personelem pielęgniarskim.
Ośrodki obserwacyjne dla podejrzanych o zakażenie powstały też przy głównych stacjach przeładunkowych tj. Opole, Nysa, Kłodzko, Międzylesie, Meziměstí, Lichkov-Mladkov.
W pogotowiu były też niemieckie jednostki badawcze - Instytuty Higieny we Wrocławiu i Bytomiu, oraz laboratoria polowe w Toszku i Tychach, a także austro-węgierskie laboratoria polowe w Dziedzicach, Oleśnie i Kluczborku, natomiast w Boguminie, przy tamtejszym dowództwie dworca kolejowego, utworzono instytucję higienisty z szerokimi kompetencjami, a później austro-węgiersko – niemiecką komisję mieszaną dla szczegółowej kontroli lekarskiej transportów, wjeżdżających na teren Niemiec.
Wypracowano też cały szereg powinności obu stron związanych z transportem i postojami.
Zabiegi te, w połączeniu z przeprowadzonymi szczepieniami wojsk, przyniosły oczekiwany skutek. Na przykład według strony niemieckiej w rejonie Opola wśród żołnierzy własnych i miejscowej ludności stwierdzono tylko 18 zachorowań, 11 zgonów i 8 przypadków nosicielstwa. Głównie byli to kolejarze, zajmujący się dezynfekcją torów i latryn.

Dr Steiner podaje też nieco wiadomości, dotyczących frontu serbskiego, przy czym bardziej szczegółowe informacje (także o innych chorobach zakaźnych podczas wojny) znaleźć można w pracy dr. Nicoli Karasek.
26 listopada, a więc w czasie, gdy wysoka skuteczność szczepienia była już znana, Ministerstwo Wojny, na wieść o przypadkach cholery wśród Serbów, zwróciło się z pytaniem do naczelnego dowództwa sił na Bałkanach, czy nie zamierza zaszczepić żołnierzy. Odpowiedziano, że mimo występowania przypadków cholery w oddziałach własnych i wśród 15 000 jeńców serbskich, szczepienie nie jest konieczne, a jego przeprowadzenie w obecnej sytuacji militarnej - bardzo utrudnione. Odpowiedź ta wzbudziła obawy w Nowym Sączu i zaproponowano szczepienia, przy czym ze względu na ówczesny brak podległości dowództwa na Bałkanach, Naczelne Dowództwo Armii nie mogło tego nakazać.
W 5. armii przypadki cholery zameldowano 16 grudnia i zażądano wówczas dostarczenia szczepionek. Dwa dni później cholera pojawiła się też w 6 armii. Do połowy lutego 1915 roku w obu armiach stwierdzono 2431 przypadków cholery i 959 zgonów (39%). Uważano przy tym, że zaraza na front bałkański zawleczona została przez galicyjskich uchodźców, znajdujących się w południowych Węgrzech. Johann Steiner poddaje jednak to w wątpliwość – najpierw bowiem zachorowali żołnierze na linii frontu, a nie w jednostkach etapowych.

FAKT: NIE ZASZCZEPIŁ SIĘ I UMARŁ! OSIEROCIŁ PIĘCIORO DZIECI!
Komunikat przygotowany przez Kriegspressequartier był wręcz demonstracyjnie jasny -
dowódca XVIII korpusu generał kawalerii Emil (Gustav Emil) von Ziegler jako jedyny w sztabie nie był zaszczepiony, chociaż lekarze wielokrotnie go do tego nakłaniali. Zmarł 1 sierpnia 1915 o godzinie 9.30, po siedmiodniowej chorobie o bardzo ciężkim przebiegu.
https://hr.wikipedia.org/wiki/Emil_von_ ... -1915).jpg
Badania bakteriologiczne były jednoznaczne – cholera, jak ją wówczas zwano, „azjatycka”. W tym czasie w jego korpusie nie było przypadków cholery, natomiast zdarzały się wśród okolicznej ludności. Opiekę podczas choroby miał bardzo dobrą – lekarz o dużym doświadczeniu związanym z chorobami zakaźnymi, fachowa i godna zaufania pielęgniarka, ordynans, który jako jedyny mieszkał z generałem w odizolowanym od otoczenia domu. Na dobę przed zgonem generała przyjechała jego żona wraz z córką.
  • Maria von Ziegler (z d. Mitlacher ) mieszkała w Salzburgu w będącym jej własnością Paschingerschlössl na Kapuzinerberg. Wkrótce po śmierci męża zameczek sprzedała, a dwa lata później tę znaną, ale mocno zaniedbaną posiadłość kupił i sukcesywnie remontował Stefan Zweig.
To na adres poczty polowej XVIII korpusu (nr 130) dzień po śmierci generała zostały wysłane do niej kondolencje, które w imieniu cesarza przesłał jego adiutant generalny Eduard von Paar. Wyrazy współczucia wysłał też następca tronu arcyks. Karl.
Kierowane były również do generała piechoty Alfreda (Friedricha Alfreda) von Zieglera, starszego o 7 lat brata zmarłego, a wystosowali je następca tronu oraz aryks. Friedrich i gen. Eduard Böhm von Ermolli.
Otoczenie zmarłego profilaktycznie ponownie zaszczepiono, a zwłoki pochowano prowizorycznie w murowanym grobie obok świątyni w Żółtańcach.
W „Salzburger Chronik für Stadt und Land” z 2 stycznia 1916 roku zamieszczone zostało zdjęcie tego grobu, przy czym publikowanie fotografii z dostępnego w internecie egzemplarza gazety nie ma sensu, bo jest zbyt ciemna. Widać jedynie jasny fragment solidnego, murowanego grobu, a z podpisu wynika, że obok pogrzebani byli dwaj oficerowie niemieccy (w mogile otoczonej brzozowymi żerdziami). W aktach Archiwum Narodowego w Krakowie (zbiór GW), wzmianka o fotografii grobu w Żółtańcach pojawia się w wykazie lwowskiej części zbioru przygotowanego na wystawę poświęconą budowie cmentarzy wojennych.
  • Postać gen. Zieglera nie zaprzątała specjalnie uwagi, niemniej dziwi, że w części tych nielicznych o nim wzmianek pojawia się informacja, iż zmarł i został pochowany we wsi Erdevik w Wojwodinie.
Gen. Emil von Ziegler był najwyższej rangi oficerem austro-węgierskim, jaki rozstał się z życiem na froncie. Warto może jeszcze dodać, że pierwsze półrocze 1915 roku było dla niego wyjątkowo pomyślne – w marcu przejął dowodzenie XVIII korpusu, w maju otrzymał trzecią gwiazdkę generalską, a pod koniec czerwca - Order Żelaznej Korony 1. klasy z dekoracją wojenną.
W czerwcu dostał też cesarską zgodę na przyjęcie Krzyża Żelaznego II klasy nadanego przez cesarza Wilhelma II. Dziwnym trafem, jednocześnie zezwolenie takie zostało udzielone dr. Johannowi Steinerowi.

Awatar użytkownika
DAR
Posty: 459
Rejestracja: 02 cze 2018, 23:05
Kontakt:

Re: O pożyteczności szczepień na przykładzie epidemii cholery jesienią 1914 roku na froncie północnym

Post autor: DAR » 26 kwie 2021, 22:57

Jeszcze rok temu byłaby to ciekawa ale całkowicie historyczna, ciekawostka...
"Dobre od złego jeden krok dzieli - mówi przysłowie
Więc chyba i złe od dobrego?"

Aleksander Sołżenicyn Archipelag Gułag

KG
Posty: 804
Rejestracja: 19 maja 2018, 16:16

Re: O pożyteczności szczepień na przykładzie epidemii cholery jesienią 1914 roku na froncie północnym

Post autor: KG » 05 cze 2021, 13:23

Od dawna interesowało mnie (cholernie?), dlaczego w „Wiadomościach o rannych i chorych” w wielu przypadkach podawano krótko „krank” jako powód śmierci, a w innych przyczyna opisywana była bardzo konkretnie, np. postrzał w prawe ramię i zakażenie krwi.
Przypuszczałem, że albo wynikało to po prostu z widzimisię skryby/szefostwa szpitala, albo, co bardziej prawdopodobne, była w tym długa ręka cenzury wojennej.
Pierwsze skojarzenie to oczywiście cholera, której ludzie obawiali się najbardziej.
Z drugiej jednak strony w prasie zdarzały się sporadycznie informacje o przypadkach cholery w wojsku, w tym także o zgonach konkretnych osób (zwłaszcza w prasie lokalnej).
https://images92.fotosik.pl/509/95afa3a8220280e2med.jpg
("Neue Warte am Inn", 14.02.1915)
Dość regularnie podawano też komunikaty o miejscu i liczbie przypadków wśród cywilów.

W „Wiadomościach o rannych i chorych” wymieniano inne choroby zakaźnie – tyfus i gruźlicę w różnych postaciach, czerwonkę, różę, jaglicę, ospę czy błonicę. Cholera była wprawdzie w wykazie chorób w części wstępnej, ale jakoś z tej możliwości nie korzystano...
Zdarzały się natomiast informacje, iż ktoś zmarł w Cholerabaracken z powodu krank, co mogło dać wnikliwym P.T. Czytelnikom do myślenia, przy czym do tych obiektów trafiali też chorzy lub podejrzani o zachorowanie na tyfus czy czerwonkę. Nieliczne przypadki wzmianki o śmierci żołnierzy na cholerę znalazłem natomiast na „Liście strat”.
Trzeba jednak zaznaczyć, że określenia „krank” w „Wiadomościach o rannych i chorych” używano także w czasach, gdy zachorowania na cholerę były już rzadkie, więc prawdopodobnie kryły się pod nim także inne choroby.

Ostatnio miałem okazję sprawdzić konkretne przypadki, mając do dyspozycji wykazy militarne (krank) i cywilne (cholera), odnoszące się do Chrzanowa, gdzie udzielano pomocy głównie chorym zakaźnie, ale także chorym na „zwykłe” choroby, jak zapalenie płuc czy zakażenie krwi oraz rannym. Założony obok kirkutu cmentarz żołnierski nazywano w dokumentach wojskowych „Cholerafriedhof”, przy czym można by uznać, że w ten sposób nawiązywano do XIX wiecznych pochówków w tym rejonie, ale stosowane równolegle określenie „Militär Cholerafriedhof” według mnie nie pozostawia marginesu na wątpliwości.
https://images92.fotosik.pl/509/5d6a99748793e5f4med.jpg
("Das Interessante Blatt", 24.06.1915)
W „Wiadomościach o rannych i chorych” to miejsce pochówku określano wzniośle – „Heldenfriedhof”, co zresztą w stosunku do innych miejscowości nie było w tym wydawnictwie częste.

W „Wiadomościach…” znalazłem 68 nazwisk zmarłych w Chrzanowie z adnotacją „krank”, które mogłem porównać z niepublicznym wykazem, gdzie w 65 przypadkach przy tych osobach zaznaczono, iż przyczyną śmierci była cholera. Pozostałe trzy przypadki "krank" to dyzenteria, tyfus i... zranienie.
Najwcześniejszy odnotowany zgon na cholerę - 14 listopada 1914, najpóźniejszy – 2 stycznia 1915.
Warto może jeszcze dodać, iż nie odnotowano zgonów na cholerę wśród ludności cywilnej.

Awatar użytkownika
DAR
Posty: 459
Rejestracja: 02 cze 2018, 23:05
Kontakt:

Re: O pożyteczności szczepień na przykładzie epidemii cholery jesienią 1914 roku na froncie północnym

Post autor: DAR » 07 cze 2021, 22:22

A dlaczego cholera była "lepsza" od innych chorób zakaźnych, że trzeba było to cenzurować? Zrozumiałbym gdyby wszystkie choroby zakaźne tak potraktowano albo przynajmniej te najbardziej groźne. Tymczasem tylko cholera była ukrywana? Przed kim bardziej? Swoimi cywilami czy wrogiem?
"Dobre od złego jeden krok dzieli - mówi przysłowie
Więc chyba i złe od dobrego?"

Aleksander Sołżenicyn Archipelag Gułag

KG
Posty: 804
Rejestracja: 19 maja 2018, 16:16

Re: O pożyteczności szczepień na przykładzie epidemii cholery jesienią 1914 roku na froncie północnym

Post autor: KG » 09 cze 2021, 08:49

Statystyka umieralności jest podana wyżej. Szacunkowo przyjmuje się, że przy braku leczenia - ok. 50%. Łatwość zakażenia i ciężki przebieg choroby potęgowały lęk, zwłaszcza że pamięć o epidemiach cholery była silna. A ich ślady w krajobrazie czytelne są do dzisiaj w setkach miejsc. Rzeczą propagandy (w tym cenzury) jest sterowanie nastrojami. Raz nie ma się czego bać, a raz jest czego, w zależności od potrzeb.

Czarny
Posty: 46
Rejestracja: 07 gru 2020, 12:52

Re: O pożyteczności szczepień na przykładzie epidemii cholery jesienią 1914 roku na froncie północnym

Post autor: Czarny » 09 lut 2022, 12:32

Przypadki cholery pojawiły się również w szeregach 23 HIR. Opowiada o tym Octavian Tăslăuanu w swoich wspomnieniach "With Austrian Army in Galicja". Był to dla przebywających w rejonie Łupków- Osławica jednostek spory problem. Co więcej analiza księgi zgonów dla Osławicy pokazuje, że żołnierze zakazili też ludność miejscową. We wsi tuz po pierwszym pobycie jednostki Octaviana dochodzi do pierwszych zgonów wśród jej mieszkańców.

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości