Zacząłem czytać, czy raczej przeglądać książkę "od d*** strony", czyli aneksów i
drugiej bitwy.
Niestety aneksy roją się od rusycyzmów - zarówno w układzie zdań, jak też przekładzie niektórych słówek. Chociażby wypada wiedzieć, że określenie
rota użyte w j. polskim jest archaizmem, a w kontekście konfliktów XX w. rosyjska рота to po prostu kompania. "Przeliczenie" dat juliańskich w niektórych aneksach, a w innych nie może powodować też zamęt w głowach niektórych czytelników. Bo czy 41. selengijski pp wyruszył ze Staniątek 16 XI, czy 29 XI, to jednak ma znaczenie.
Natomiast czytając o
drugiej bitwie kilkakroć włosy mi się zjeżyły. Rzucili mi się w oczy legionerzy z 1 pp w Wierzbanowej czy Kobielniku, jakaś rosyjska 39 DP zamiast 42 DP, Ljubičić kontratakujący 1 XII zgrupowaniem obejmującym dywizje, które wtedy jeszcze mu nie podlegały (3 i 8 DP - s. 167) i jeszcze trochę kwiatków. Pomijam już akapit o ustawieniu pod Myślenicami, przerobiony z mojego własnego metodą AO - rzecz zbyt skromna, by kruszyć o to kopie - natomiast od 2004 roku minęło już sporo czasu i pewne rzeczy, które wtedy popełniłem mając świadomość braku źródeł i możliwych błędów, można było zweryfikować. Np. nadal nie ma pod Myślenicami II i III pułku landesów, choć szczątkowe informacje o nich zawiera nawet niemiecka wiki - choć bardziej wypadałoby sięgnąć do v. Lichema.
Zaskoczyły mnie zaledwie dwa zdania o walkach na Kaimie (s. 157), chociaż przeraził ogrom strat
(i tu mamy, użyty chyba jako dupochron, przypis do Bogdanowskiego). Dwa tysiące zabitych caraków, dokładając odpowiednią proporcję rannych i - jak sądzę - setki wziętych do niewoli, bo dokumenty z epoki dowodzą, że poddawano się wtedy nader chętnie - oznaczałoby, że w walkach o Kaim wyparowała mniej-więcej cała rosyjska dywizja
W spisie literatury nie znajdziemy ani nowotarskich tomów "Prac KHW", ani Rotha, ani Juliera, ani nawet pionierskiego opracowania duetu K. Garduła - L. Ogórek. Każda z tych prac pomogłaby autorowi w uporządkowaniu obrazu tego, co działo się na południowym skrzydle
drugiej bitwy. Na przykład, na mapach u Rotha są całkiem poprawnie zidentyfikowane rosyjskie dywizje na froncie pogórsko-beskidzkim. O braku kilku monografii pułkowych, które byłyby przydatne, była już mowa. Jest za to w bibliografii Polakiewicz, ale w wydaniu gorszym, czyli HB. I w mojej opinii sprytne zatytułowanie bibliografii
wybrana literatura tych braków nie usprawiedliwia.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że panujący w tej części książki chaos wynika ze wrzucenia czegokolwiek z różnych źródeł - także prasowych - i wymieszania bez cienia weryfikacji. Być może autorowi bardzo się z zamknięciem tematu śpieszyło.
No nic, niebawem zacznę czytanie jak Bóg przykazał, czyli od początku. Choć z pewnymi - teraz już uzasadnionymi - obawami...