Olejko, Orłowski: Śladami Wielkiej Wojny (1914–1918) w Bieszczadach i okolicy

Publikacje książkowe
Awatar użytkownika
piters
Posty: 69
Rejestracja: 04 cze 2018, 10:36

Olejko, Orłowski: Śladami Wielkiej Wojny (1914–1918) w Bieszczadach i okolicy

Post autor: piters » 12 cze 2022, 23:13

Dobry duch mi doniósł, że dziś w Komańczy była sprzedawana nowa książka A. Olejki i S. Orłowskiego pt. Śladami Wielkiej Wojny (1914–1918) w Bieszczadach i okolicy. Jako, że zbieram takie rzeczy i to zasadniczo niezależnie od poziomu, zamówiłem sobie publikację w wydawnictwie Edytorial. Cena z przesyłką jest dość powalająca jak na przewodnik, ale cóż... Staszek Orłowski jest mi znany jako solidny przewodnik górski i autor literatury krajoznawczej o Bieszczadach. Drugiego z autorów znamy chyba wszyscy.
No nic, zobaczymy, co też kryje ta okładka.

Obrazek

Kudlaty95
Posty: 5
Rejestracja: 07 mar 2021, 22:20

Re: Olejko, Orłowski: Śladami Wielkiej Wojny (1914–1918) w Bieszczadach i okolicy

Post autor: Kudlaty95 » 15 cze 2022, 10:16

Również książkę zakupiłem , często odwiedzam Bieszczady w celach turystyczno historycznych i chętnie dowiem się czegoś nowego , zobaczymy czy było warto . Cena jak dla mnie zdecydowanie na wysoką no ale cóż... Pan Andrzej Olejko ma kanał na you tube zawsze się można czegoś ciekawego dowiedzieć .

Awatar użytkownika
piters
Posty: 69
Rejestracja: 04 cze 2018, 10:36

Re: Olejko, Orłowski: Śladami Wielkiej Wojny (1914–1918) w Bieszczadach i okolicy

Post autor: piters » 15 cze 2022, 19:14

Kudlaty95 pisze:Pan Andrzej Olejko ma kanał na you tube zawsze się można czegoś ciekawego dowiedzieć
"Sława" Pana Andrzeja Olejko dotarła na to forum na długo przed Twoim wpisem.
Ponieważ widzę, że Kolega jest młody stażem, zachęcam do poczytania wątków dedykowanych temu autorowi ;)

Pragnę też zgłosić mega niedoskonałość silnika forum. "Odpowiedz" zachęca do napisania czegoś, nawet jak się nie jest zalogowanym. Niby wszystko jest OK. Ale potem, kiedy próbujemy to zamieścić - cyk! przeskakujemy do okna logowania i wszystko przepada :( Na innych forach albo nie przepada, albo da się "ocalić" wpis klikając "wstecz", tu niestety nie. Już trzeci raz się na to nabrałem. Szkoda, że tym razem diabli wzięli pierwszą recenzję na gorąco, którą będzie mi dość trudno odtworzyć...

Awatar użytkownika
Ursi
Posty: 870
Rejestracja: 18 maja 2018, 16:57
Kontakt:

Re: Olejko, Orłowski: Śladami Wielkiej Wojny (1914–1918) w Bieszczadach i okolicy

Post autor: Ursi » 15 cze 2022, 20:02

Piotrze, chciałbym pomóc, coś przerobić, ale za cienki jestem w te klocki...
Sicher jest sicher, powiedział Mannlicher i zrobił szperklapę.

Awatar użytkownika
piters
Posty: 69
Rejestracja: 04 cze 2018, 10:36

Re: Olejko, Orłowski: Śladami Wielkiej Wojny (1914–1918) w Bieszczadach i okolicy

Post autor: piters » 15 cze 2022, 20:24

No trudno. Gdyby choć blokowało pisanie bez zalogowania...
Najważniejsze że forum działa. Jak ochłonę, to może jakoś odtworzę to, co napisałem.

Awatar użytkownika
piters
Posty: 69
Rejestracja: 04 cze 2018, 10:36

Re: Olejko, Orłowski: Śladami Wielkiej Wojny (1914–1918) w Bieszczadach i okolicy

Post autor: piters » 16 cze 2022, 14:09

No dobra. Zasadniczo odtworzyłem, a jednocześnie BARDZO się rozpisałem.

Książkę otrzymałem wczoraj i po wstępnym przeglądnięciu mogę podzielić się kilkoma uwagami.
Na początek wysyłka od wydawcy - bardzo szybka, ale słabo zabezpieczona, stąd książka nosi ślady mało delikatnego traktowania - jak sądzę - w transporcie. Rzecz jak dla mnie nie warta reklamacji, ale kto jest estetą, mógłby nie podarować.

Tak, jak się trochę spodziewałem po zajawkach, niestety nie jest to kompleksowa podróż po śladach zmagań w Bieszczadach, ale omówienie historii działań 1914-15 i wybranych przystanków tematycznych osobno na terenie każdego z ośmiu nadleśnictw. Przełożenie sytuacji operacyjnej na współczesne jednostki terytorialne niesie nie tylko „rozczłonkowanie” tematu (utrudniając jego całościowe ogarnięcie), ale też musi generować pewną ilość powtórzeń. (Określenia "szlak", "trasa" czy "przystanek", odnoszące się do tej publikacji, nie pasują do koncepcji tychże, toteż piszę je kursywą).
Praca rozpoczyna się od krótkiego wprowadzenia Romana Frodymy oraz wstępu, w którym określono tło wydarzeń, pisząc ogólnie o Bieszczadach. „Okolice” w tytule mają uzasadnić takie peryferia, jak Nadleśnictwo Rymanów, położone zasadniczo w Beskidzie Niskim, czy Nadleśnictwo Brzozów, którego tereny oferują co najwyżej widoki na Bieszczady. Trudno zatem oprzeć się wrażeniu, że teren został dobrany nie tyle pod historię (a wydaje mi się, że jednak to ona powinna być na pierwszym miejscu), co pod fundatora. Zasadniczą część stanowi osiem rozdziałów, po których następuje jeszcze krótkie i wg mnie trochę jałowe zakończenie.

W każdym z rozdziałów opisana jest trasa (w przypadku Ndl. Baligród i Stuposiany/BdPN jest także druga trasa, zasadniczo piesza), będąca jakąś propozycją odwiedzenia wszystkich przystanków. Przy czym, z racji tego że mamy granice nadleśnictw, część tras zaplanowano na zasadzie "dojedź i wracaj", a mogłyby tworzyć fajne pętle... Przeciętna propozycja wycieczki wygląda jak z przewodnika dla zmotoryzowanych tj. jest głównie "dolinno-wioskowa", z jakimiś pojedynczymi wyskokami powyżej, na przełęcze, czy wprost w niedostępny dla samochodów teren typu Chryszczata czy Manyłowa. Wydaje się, że niektóre propozycje zmuszają turystę do pewnego wysiłku przy szczegółowym planowaniu eskapady; szczegóły, jak optymalnie pokonać trasę nie są bowiem podane. Nie jestem pewien, czy wszystkie z proponowanych miejsc są dla turystów legalne; zawsze wydawało mi się, że np. Przeł. Beskid nad Wołosatem to park narodowy i do tego granica państwa, stąd wejście tam bez szlaku może zakończyć się kłopotami; no ale może się mylę. Mogę sobie też wyobrazić turystę, który przekroczy nielegalnie granicę w rejonie Przełęczy Użockiej, bo przecież ta nazwa jest w przewodniku (choć na s. 302 wytłuszczono informację o zakazie przekraczania granicy państwa). Tak czy inaczej, propozycje są raczej dla turystów świadomych, niż zupełnie zielonych.

Przystanki nie wyczerpują tematu – w przewodniku brakuje pewnej liczby ciekawych miejscówek, a ściślej – nie stanowią one przystanków, choć może by na to zasługiwały, ale są o nich co najwyżej krótkie wzmianki (Kamień, Wierch nad Łazem, Płasza, Rabia Skała, grzbiet Bukowicy); wynika to poniekąd z faktu, że jak na Bieszczady do przewodnik jest za mało górski. Argumentacja R. Frodymy, że w dobie GPS każdy sobie może w te miejsca trafić, jakoś mnie nie przekonuje. Z pewnością brakuje nawiązania do nowo oznakowanego „szlaku” PWŚ w Bieszczadach, choć są liczne zdjęcia jego tablic. Wydaje mi się, że przewodnik jakoś do tego „szlaku” nawiązuje i to raczej w większym, niż mniejszym stopniu. I jeżeli chodzi o szlaki podobno oznakowane, a w każdym razie szumnie otwierane jest to jedyny na tym terenie, tematyczny szlak subregionalny - bo jak wiadomo, trasa główna SzFWPWŚ w dość dziwny sposób omija tę część kraju, chociaż miejscami trafimy na tabliczki ze logotypem "pomarańczowego ptaszka".

Generalnie przystanki to miejscowości lub obszary zawarte pomiędzy nimi, rzadziej szczyty czy przełęcze. W ich opisie dominuje rozwlekły opis walk w czasie PWŚ, czyjego autorstwa, to łatwo można zgadnąć. Przedstawiono ten opis – nie wiem, po co - w podziale na lata 1914, 1915 (i czasem 1918). Charakterystyka obiektów będących świadkami historii, których odwiedzanie stanowi jeden z głównych celów turystyki pól bitewnych, jest tu tylko skromnym, suchym dodatkiem. Do tego, atrakcje historyczno-militarne na trasach nie są w żaden sposób wyróżnione; wiadomo jedynie, że ich opisów należy szukać pod koniec tekstu o danym przystanku. Szkoda, bo jest kilka prostych metod, żeby takie rzeczy w tekście wyróżnić. Miejscami spotykamy wzmianki o cmentarzach położonych poza trasami, bodajże najliczniejsze w przypadku Nadleśnictwa Komańcza. Tu dopatrywałbym się śladu działań Edwarda Orłowskiego (brak powołania w bibliografii) – chodzi zasadniczo o mogiłki i krzyże stawiane w lesie w miejscu zatartych cmentarzy, choć jak słyszałem, niektóre ich lokalizacje budzą kontrowersje; dokładnie nie zgłębiałem tematu. Drugiemu z autorów przypisywałbym tym razem dobrze wyróżniające się opisy ciekawostek spoza zakresu turystyki militarnej, które nie są przesycone, a w jakiś sposób promują region i wzbogacają sam przewodnik.

Publikacja jest wydana na porządnym papierze i jak sądzę m.in. stąd jej dość wysoka cena, a z pewnością spory ciężar do plecaka. Zatrzymam się przy cenie, która niemalże dobija do znanych przewodników zachodnich (choćby z serii Battleground wyd. Pen&Sword, czy nawet powalających ilością informacji przewodników T. i V. Holtów). Owszem, na tym poziomie cenowym nabędą publikację osoby zainteresowane tematem, a zwłaszcza kolekcjonujący - jak ja - tego typu literaturę, której przecież na krajowym rynku nie ma za wiele. Ale już przeciętny turysta, nawet jakoś zainteresowany historią, chyba się trochę zastanowi – a przynajmniej będzie miał wrażenie, że zapłacił sporo.

Miło się widzi w książce taką ilość dobrej jakości zdjęć (papier robi efekt); jest to poniekąd nawiązanie do bogato ilustrowanych przewodników krajoznawczych Stanisława Orłowskiego, które publikował w innych wydawnictwach. Są to m.in. fotografie archiwalne, niekoniecznie jednak związane z opisywanym terenem – np. znane zdjęcia z pobojowiska z bitwy wielkanocnej na wzgórzach nad Vyravą – i (niestety) często tylko ogólnikowo podpisane. Fotografie podobno bieszczadzkie nie zawierają identyfikacji miejsca.
Dużo jest zdjęć współczesnych i te są bardzo ładne, kolorowe, ale też nie obejmują wszystkich obiektów. Ale w sumie… ileż można zamieszczać zdjęć takich samych krzyży, z oklepanym już cytatem o „gwiazdach Bożych”? Są to w dużej mierze fotografie cmentarzy wojennych, zabytków i gór, które należy klasyfikować jako ładne zdjęcia krajoznawcze, czy też „folderowe”. Na pewno zachęcają, by odwiedzić ten piękny region. Ja jednak widziałbym jeszcze zdjęcia, które będą pokazywały konkretne miejsca związane z historią, osadzając ją w krajobrazie – np. stok góry X którym dnia Y szło natarcie pułku Z. Choć pojedyncze fotki "terenu natarcia dywizji” jednak są. Ciężko też znaleźć zdjęcia okopów, albo słynnego leja na Manyłowej (wiem, ciężko to się fotografuje). Z kolei fotografie tablic informacyjnych, gdzie nic nie widać poza tym że stoją, uważam za zbędne – ale jak rozumiem, nadleśnictwa chciały się pochwalić działaniami sprzed bodajże roku. Na plus – wszystkie zdjęcia mają podpisane źródło, choć można powątpiewać czy to S. Nielipowicz ma aż taki zbiór, czy są to fotki znalezione przezeń w różnych archiwach i przekazane autorom.

Mapy… Map nie ma w ogóle. Tzn. nie ma takich map, jakie na pewno w przewodniku historyczno-militarnym powinny być. Chodzi mi o mapy sytuacji operacyjnej, łatwe do narysowania czy znalezienia w źródłach – powiedziałyby nieraz więcej, niż tysiące słów (piszę wyżej o rozwlekłych opisach wydarzeń). Nie ma też map czy archiwalnych szkiców do wybranych epizodów w skali taktycznej. Szkoda. W zamian dostajemy przeglądowe mapeczki ośmiu nadleśnictw, nawet bez zaznaczonych tras i do tego niechlujnie przygotowane. Zdjęto z nich bowiem zasadniczą treść turystyczną, pozostawiając cmentarze i pomniki; ganz egal, że są tam też pomniki MO czy Jana Pawła II… do tego naćkano sygnaturek starć, chyba żeby uświadomić, że w Biesach rzeczywiście się działo. I taka gafa: przydałyby się na mapuniach lokalizacje - zdecydowanie obfotografowanych w nadmiarze - tablic szlaku PWŚ po bieszczadzkich nadleśnictwach (jak dla mnie, to nie jest szlak, tylko zbiór punktów terenowych), bo z doniesień medialnych wiadomo że powstały, ale chyba tylko wąskie grono wtajemniczonych wie, gdzie stoją. A był to, jak trąbiono, dość sztandarowy projekt i do tego chyba komplementarny z przewodnikiem.
Legenda do tychże mapeczek jest jedna wspólna, skali nie ma, pewnie ktoś pomyślał, że po co, przecież każdy ma GPS... Aha: wypatrzyłem jeden archiwalny planik rozmieszczenia cmentarzy, ale może jest więcej.

Publikację zamyka skromny spis literatury, dla części historycznej podzielony na archiwalia i opracowania zwarte. Jest ÖULK, nie widzę jednak kilku innych opracowań, czy choćby historii pułkowych – jakoś trudno mi uwierzyć, że korzystano wyłącznie z ÖULK i kwitów z RGWiA czy OeStA/KA. Pardon, jest jeszcze mocno lansowana w ostatnich latach książka Bieszczadzkie lwy. W bibliografii nie ma nawet legendarnej (:D) KWTC. Są natomiast indeksy osób oraz nazw miejscowych, które są pomocne. Dodam, że w przewodniku jest parę fajnych, dobrze wyróżnionych, choć nierównych pod względem jakości informacji biograficznych o bohaterach wydarzeń.

Nie podejmuję się oceny merytorycznej - na czytanie całości nie mam na razie czasu. Może w czasie urlopu, jeżeli nie zasnę przy pierwszym rozdziale, co w przypadku publikacji Andrzeja Olejko mi się niekiedy zdarza. Przede wszystkim jednak, znam osobiście czy ze słyszenia zbyt wielu znakomitych badaczy omawianego terenu, bym swoje oceny mógł nazwać inaczej, niż wymądrzaniem się. Dotychczasowe doświadczenia sugerują, że merytorycznych zonków może być sporo - choć wydawszy w sumie 81 PLN bardzo chciałbym się mylić. Przy przeglądaniu w oko wpadły mi tylko ślady słynnego już niechlujstwa pierwszego z autorów (wg kolejności na okładce), który nie widzi potrzeby rozróżniania pułków armii wspólnej od pułków Landwehry, tudzież równie słynne jego wtrącenia w cytaty.

Książkę uważam za propozycję ciekawą, choć niestety – zwłaszcza w odniesieniu do zachodnich wzorów – bardzo kulawą. Jest to bardziej opis wydarzeń, wzbogacony o wzmianki o zachowanych śladach tychże i informacje krajoznawcze, niż poprawnie skonstruowany przewodnik historyczno-militarny. Ponadto przewodnik po tym regionie powinien być raczej transgraniczny, niż dłubany nadleśnictwami. Niemniej jednak, turyści zorientowani na historię, a nie zagłębieni dotąd w tematykę I wś w Bieszczadach („i okolicach”) mogą tam znaleźć coś nowego, a wydaje mi się, że wskutek dodania innych treści niż militarne, to oni są głównymi adresatami.
Zaznaczam, że jest to opinia po zaledwie kilkakrotnym przewertowaniu całości i finalna ocena może się zmienić, zarówno na plus, jak i na minus.

Plus:
- pomysł - jest niewiele odpowiedników na polskim rynku
- ładne pod względem graficznym wydanie
- wyróżnienie treści krajoznawczych oraz biogramów kolorem tła i krojem czcionki
- dużo zdjęć, w tym archiwalnych (choć są malutkie)
- liczne ciekawostki krajoznawcze przy trasach spoza zasadniczego tematu
- indeksy

Minusy:
- brak kompleksowości ujęcia tematu - układ wg granic współczesnych nadleśnictw
- kontrast pomiędzy rozwlekłym opisem wydarzeń a suchym opisem interesujących miejsc
- wybiórczość przystanków i ich słabe nawiązanie do terenu (brak dokładnej lokalizacji)
- słabe nawiązanie historii do krajobrazu
- brak map sytuacyjnych ilustrujących opis
- słabe mapy do tras dziennych
- cena

Na koniec chciałbym podziękować koledze Jarkowi, dzięki któremu dowiedziałem się, że takie coś się ukazało.
Zwykle bowiem jestem spóźniony ;)

Awatar użytkownika
Ursi
Posty: 870
Rejestracja: 18 maja 2018, 16:57
Kontakt:

Re: Olejko, Orłowski: Śladami Wielkiej Wojny (1914–1918) w Bieszczadach i okolicy

Post autor: Ursi » 17 cze 2022, 11:40

piters pisze:
16 cze 2022, 14:09
Na początek wysyłka od wydawcy - bardzo szybka, ale słabo zabezpieczona, stąd książka nosi ślady mało delikatnego traktowania - jak sądzę - w transporcie. Rzecz jak dla mnie nie warta reklamacji, ale kto jest estetą, mógłby nie podarować.
Miałem tak samo z inną książką tego wydawnictwa... Opakowana tylko w papier.
piters pisze:
16 cze 2022, 14:09
Przy przeglądaniu w oko wpadły mi tylko ślady słynnego już niechlujstwa pierwszego z autorów (wg kolejności na okładce), który nie widzi potrzeby rozróżniania pułków armii wspólnej od pułków Landwehry, tudzież równie słynne jego wtrącenia w cytaty.
Jeden z podstawowych problemów stylu O***i jest taki, że on zawsze pisze tak samo: nie ważne, czy tekst jest "naukowy", popularnonaukowy czy popularny... Zawsze to samo pseudokrasomówstwo i zbędne uzupełnienia.
Sicher jest sicher, powiedział Mannlicher i zrobił szperklapę.

Czarny
Posty: 45
Rejestracja: 07 gru 2020, 12:52

Re: Olejko, Orłowski: Śladami Wielkiej Wojny (1914–1918) w Bieszczadach i okolicy

Post autor: Czarny » 21 cze 2022, 23:11

Będąc na rekonstrukcji w Komańczy miałem okazję przejrzeć ten tomik. Myślę, że dla osób zainteresowanych tematem, jakie można spotkać tu na forum, nie będzie to pomocna publikacja. Jest w niej sporo "nieścisłości" jak np. w miejscu, gdzie autorzy opisują działania 2ITD pod koniec stycznia. Z ich opisu można wywnioskować, że front zamarł na Kamieniu nad Jaśliskami na kolejne długie miesiące.... Sa też jakieś bajania n/t prac archeologicznych prowadzonych w celu znalezienia cmentarzy, które to informacje zupełnie źle lokalizują te badania, ale to już nie moje spostrzeżenia a znajomej.

Zakrz
Posty: 21
Rejestracja: 29 mar 2020, 20:48

Re: Olejko, Orłowski: Śladami Wielkiej Wojny (1914–1918) w Bieszczadach i okolicy

Post autor: Zakrz » 22 cze 2022, 00:32

Witajcie;

Od wczoraj i ja zagłębiam się w dzieło autorstwa dr hab. A.Olejki i Pana S.Orłowskiego. Co prawda do tej pory przetworzyłem trasy tylko dwóch nadleśnictw (Rymanów i Komańcza), ale ta lektura już mi wystarczyła do zauważenia kilku rzeczy. Z racji że większość tekstu zajmuje opis historyczny to głównie o nim będą moje przemyślenia.

We wstępie dowiadujemy się, że publikację przygotowano z myślą o turystach odwiedzających Bieszczady. Autor wyraża pogląd (częściowo pewnie słuszny), że owi turyści nie zawsze wiedzą o wydarzeniach jakie miały miejsce w tym zakątku Polski między jesienią 1914 a wiosną 1915. Biorąc pod uwagę, że odbiorcami książki mieli być w znacznym stopniu ludzie nie wiedzący nic lub mający niewielką wiedzę o wydarzeniach z lat 1914-1915, to sposób narracji i stylu opisu historycznego delikatnie rzecz ujmując nie zachęci ich do zdobycia lub poszerzenia tej wiedzy. Może to i lepiej, bo w opisie historycznym autorstwa dr hab. AO aż roi się od błędów merytorycznych (o nich będzie dalej).

Tekst czyta się też źle m.in. ze względu na powtórzenia. I nie chodzi tu o pojedyncze wyrazy ale o całe zdania które autor zawzięcie powtarza przy omawianiu większości walk na terenie danego nadleśnictwa. Te powtórzone identyczne zdania (czasem z zamianą jednego wyrazu na jakiś bliskoznaczny odpowiednik) kojarzą mi się ze studentem który sztucznie pompuje swoją pracę, aby jego magisterka czy licencjat miały okazalszą objętość. Jeżeli ktoś będzie miał w ręce to "dzieło" to jako przykład niech przeczyta początek tekstu o Jaśliskach oraz o Woli Niżnej i Wyżnej. Drugim koronnym przykładem jest kilkukrotne powtórzenie linii zajmowanej przez rosyjskie XII i VIII korpusy 19.I.1915.
Nie rozumiem dlaczego nie zrobiono jednego szkicu historycznego szerszego terenu, który pozwoliłby uniknąć powtórzeń, a także wpłynąłby na lepsze przyswajanie tekstu.

Autor czasem zbyt dosłownie tłumaczy z języka rosyjskiego. Przykładowo "стрелковая бригада" czy "казачья дивизия" są tłumaczone dosłownie jako brygada strzelecka czy dywizja kozacka. Tymczasem poprawnie powinno być brygada strzelców i dywizja kozaków. Podobny błąd występuje przy 12 dywizji strzelców syberyjskich (ros. 12-я Сибирская стрелковая дивизия). W przekładzie stosowanym przez AO ta dywizja jest określana mianem "Syberyjskiej 12 Dywizji Strzeleckiej". Widocznie autor nie słyszał nigdy o strzelcach syberyjskich i postanowił nieco przestawić nazwę dywizji tworząc istnego potworka. Innym rodzajem błędu w tłumaczeniu jest "Kombinowany korpus generała Dobrotina" (ros. сводный корпус генерала Добротина), który w tekście jest tłumaczony jako "Samodzielny korpus generała Dobrotina".

W tekście jest wymieniane mnóstwo grup operacyjnych mających w nazwie nazwisko dowódcy. Dla czytelnika nieobeznanego z tematem (który jak przypomnę jest też adresatem tej książki) przydałaby się ściągawka jakie jednostki wchodziły w skład poszczególnych grup operacyjnych. W obecnej formie czytając tekst i chcąc sobie ułożyć rozlokowanie oddziałów można się pogubić jak w "Modzie na sukces".

Wreszcie styl pisania w połączeniu z uproszczeniami i przemilczeniami prowadzą do powstania kuriozalnych zdań wypaczających historię walk z lat 1914-1915 (o późniejszym okresie się nie wypowiadam, bo to nie moja bajka). Jako przykład niech posłuży następujący fragment tekstu: "[...] C.k. 20. Dywizja Piechoty Honwedów c.k. VII korpusu przesunięta została na południe od Jaślisk celem wsparcia c.k. 2. Dywizji Piechoty. W dniach 31 I - 2 II 1915 r. spadło na nie rosyjskie kontruderzenie w kierunku Medzilaborzec, prowadzone w pasie granicy galicyjsko-węgierskiej. Obie walczące strony prowadziły walki z wyjątkową zaciętością nawet o poszczególne wzgórza, w tym o Kamień nad Jaśliskami (857 m) oraz inne wzgórza głównego grzbietu karpackiego. Nie przyniosły one rozstrzygnięcia i linia frontu w zimowej scenerii ustabilizowała się aż do maja 1915 r.". Nie wiem, może u mnie szwankuje czytanie ze zrozumieniem, ale ja zrozumiałem z tego fragmentu, że front po kontrofensywie rosyjskiej do maja 1915 zatrzymał się na dzisiejszej granicy polsko-słowackiej (m.in. na Kamieniu nad Jaśliskami). To samo tyczy się walk listopadowych. Przykładowo w opisie z Wisłoka Wielkiego narracja tekstu sugeruje, że po walkach z 21.XI.1914 w rejonie Wisłoka Wielkiego i Surowicy front zatrzymał się na pozycjach zajmowanych przez wojska carskie. Następnie płynnie przechodzimy do walk z końca grudnia. Takich przeinaczeń zmieniających przebieg walk niestety jest więcej.

Wreszcie dr hab. AO w swoim opisie wyznaje chyba zasadę "niepodzielności" dywizji. Najbardziej nie lubił dzielić 12 dywizji strzelców syberyjskich którą całą widział m.in. w ataku na Czeremchę 24.XI.1914. W tym ataku brały udział elementy 46 i 47 pułku strzelców syberyjskich. Pozostała część dywizji zwiedzała w tym czasie inne zakątki Galicji (np. 48 pułk strzelców syberyjskich zamiast szturmować Czeremchę przemieszczał się tego dnia między Tarnawą Niżną a Lutowiskami). Wygląda na to, że AO przeoczył fakt istnienia oddziału Sulimowa (złożonego z 3 brygady strzelców , 46 i 47 pułku strzelców syberyjskich). Ja rozumiem, że w tej publikacji nie było miejsca na zbytnią szczegółowość do poziomu pułkowego, ale skoro tyle miejsca poświęcono na powtórzenia to szkoda, że poskąpiono go na słowa typu "elementy", "fragmenty", "pododdziały" przez nazwami niektórych dywizji aby zaznaczyć że te jednostki nie występowały na danym terenie w pełnym składzie.

Mimo sztucznego podziału na osobne opisywanie walk w okolicach każdej wsi, czasem autor opisu historycznego robił wrzutki z odcinków frontu odległych nieraz o kilkanaście do kilkudziesięciu kilometrów (np. wrzutka o Ciechani w opisie Woli Wyżnej). Spowodowane jest to pewnie bezrefleksyjnym korzystaniem z archiwaliów połączonym ze wspomnianą wyżej zasadą niepodzielności dywizji (w okolicach Woli Wyżnej pod koniec stycznia operowała brygada Kolbego w skład której wchodził 46 pułk strzelców syberyjskich, reszta 12 dywizji strzelców syberyjskich operowała wtedy kilkanaście km na zachód od Woli Wyżnej).

Tekst zawiera też sporą ilość błędów czysto merytorycznych (autor potrafił teleportować nawet całe armie o kilkaset kilometrów). Skupię się głównie na stronie rosyjskiej. Myślę, że od strony austro-węgierskiej są tu mądrzejsze głowy od mojej. Poniżej kilka przykładów (tych główniejszych) potknięć merytorycznych:

- Na stronie 28 AO twierdzi, że austro-węgierska 2 armia brała udział w pierwszej bitwie karpackiej. W czasie tej bitwy żołnierze 2 armii przebywali na froncie pozycyjnym na zachód od Opoczna. Dopiero w połowie lutego 27, 31 i 32 ITD z jej składu rozpoczęły podróż w Karpaty.
- Autor pisze że 14.XI.1914 Szczawne zaatakowała rosyjska 48 DP. To dość mało prawdopodobne biorąc pod uwagę, że pododdziały tej dywizji były tego dnia m.in. w Nowosiółkach. Pewnie autor pomylił ty 48 DP z 15 DP, której pododdziały faktycznie operowały w tym dniu w rejonie Szczawnego.
- W listopadowych walkach o Radoszyce czy Smolnik autor upatruje się udziału rosyjskiej 3 brygady strzelców. Ta brygada walczyła bardziej na zachód w ramach oddziału Sulimowa zdobywając m.in. Jasiel czy Lipowiec.
- Według AO rosyjski szturm na Terpiak wykonano siłami 12 dywizji strzelców syberyjskich (podaję tłumaczenie poprawne, a nie AO:)). Prawda jest taka że górę zdobyły kompanie 60 pp ze składu 15 DP.
- Z tekstu wynika że 12 dywizja strzelców syberyjskich została w drugiej połowie marca 1915 teleportowana przez AO w okolice Łupkowa (dywizja ta przewija się też w tekście o Mikowie i Woli Michowej w kontekście walk z marca 1915). W rzeczywistości 12 dywizja strzelców syberyjskich znajdowała się wtedy w okolicach Svidnika. Zresztą AO uwielbiał chyba przerzucać tę dywizję w różne dziwne miejsca bo np. na stronie 124 napisał że owa dywizja 18 listopada zajęła Wolę Michową (w rzeczywistości żaden pułk z tej dywizji nie był wtedy nawet w pobliżu Woli Michowej). Podobne kwiatki występują z 48 DP, która czasem objawia się w miejscach gdzie jej nie powinno być (np. marzec 1915 w Woli Michowej) i rosyjskim XXIV korpusem (jego wątpliwa obecność 30 stycznia 1915 w Radoszycach). Autor błędnie przypisuje opanowanie Woli Michowej rosyjskiej 81 DP (faktycznie wieś zajęły oddziały 132 i 174 pp, które 2 kwietnia 1915 były już na południe od niej)
- Czasem autorowi mylą się też szczyty. Np. na stronie 117 Hluboki (wzg. 824 koło Mikowa) zamienił się w Hluboki Wierch (na paśmie granicznym, na południe od Zubeńska).
- Niektóre informacje wyglądają jakby autor korzystał ze źródeł wybiórczo lub nie przetworzył ich kompletu. Przykładowo na stronie 116 twierdzi, że 3 brygada strzelców zajęła Smolnik 11.III.1915. Zapomniano o udziale 174 pp stanowiącym sporą część atakujących sił (z 3 brygady w ataku uczestniczył jedynie 9 pułk strzelców). W ogóle na stronie 130 AO sugeruje, że 174 i 175 pp były w składzie 33 DP co jest nieprawdą.
- Na stronie 128 autor pisze, że wojska rosyjskie po raz pierwszy pojawiły się w rejonie Balnicy i Zubeńska 28 listopada 1914. Data ta jest spóźniona o jakieś 10 dni.
- Nie wiem skąd autor wziął informację ze strony 122 o krzyżu na Magurycznem na oddziale 286f. Ten krzyż stanął tam dopiero w czerwcu 2022 roku, czyli na długo po zamknięciu druku publikacji.
- Czasami autor na siłę wciska pułki chcąc się chyba pochwalić wiedzą - w efekcie powstają potworki typu "[...] siłami 59. lubelskiego pułku piechoty i 15 dywizji piechoty [...]" (pamiętajmy, że ten pułk był w składzie 15 DP)
- Dla dodania dramaturgii podawane są straty jednostek rosyjskich. Szkoda tylko że nie zawsze dotyczą one opisywanego akurat obszaru. Np. przy opisie Woli Michowej ni z tego ni z owego nagle możemy poczytać o zsumowanych stratach rosyjskiego 49 pp które pułk poniósł pod Jabłonkami, Polaną i Wolą Michową (obecność tego pułku w czasie walk o Wolę Michową jak dla mnie jest mocno wątpliwa, gdyż 2 kwietnia 49 pułk walczył na północ od Cisnej).
-Mimo swojej pseudonaukowości książka zupełnie pomija listopadowe walki w okolicach Łupkowa, a w przypadku walk marcowych tradycyjnie już "teleportuje" jednostki na miejsca gdzie nie walczyły. I tak np. wg AO Szczołb został zdobyty przez 3 brygadę strzelców, a nie tak jak w rzeczywistości przez pododdziały 19 i 173 pp. Z tekstu na stronie 137 wynika, że 3 brygada strzelców była bytem niezależnym od kombinowanego korpusu Dobrotina, co jest błędem, bo ta brygada stanowiła centrum wspomnianego korpusu. Podobnie jak twierdzenie, ze strony 136, że 15 DP 11 marca 1915 odepchnęła wojska austro-węgierskie od Osławicy, bo w rzeczywistości wykonały to 174 pp i 9 pułk strzelców podległe korpusowi Dobrotina.

Reasumując, część historyczna (za lata 1914-1915) jest słaba i najeżona błędami. Wymaga wręcz wydania szeregu publikacji prostujących rewelacje dr hab. AO:)

Jeżeli gdzieś zrobiłem literówkę to wybaczcie - późno już.

Pozdrawiam

Awatar użytkownika
Ursi
Posty: 870
Rejestracja: 18 maja 2018, 16:57
Kontakt:

Re: Olejko, Orłowski: Śladami Wielkiej Wojny (1914–1918) w Bieszczadach i okolicy

Post autor: Ursi » 22 cze 2022, 11:27

Piękna analiza... dzięki!
Sicher jest sicher, powiedział Mannlicher i zrobił szperklapę.

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 14 gości