Re: Jan Błachnio, Austro-węgierskie służby tyłowe w kampanii karpackiej 1914-1915
: 19 paź 2023, 22:50
Ech, nie wiem, czy powinienem w ogóle zaczynać... Książki, jak ta, kupuję z dwóch pobudek - żeby dowiedzieć się czegoś, co mnie interesuje i żeby do nich wracać, kiedy trzeba będzie coś sprawdzić. I bez wątpienia oba te warunki zostały w tym przypadku spełnione. Przy czytaniu nie miałem poczucia, że autor kręci, maskuje swoją niewiedzę albo próbuje mi kit wcisnąć nadmiernym zagęszczeniem określeń "krwawe" bądź "zapomniane". Pozycja jest cenna nawet z punktu widzenia kogoś, kto w tematyce militarnej ledwie-ledwie, a kto zdecydowanie bardziej interesuje się tematami kolejowymi. Niemniej - są dwie potężne krechy, które w moim, laickim odczuciu, mocno psują całość, i o których to pozwolę sobie w dwóch krótkich akapitach:
Po pierwsze - w tekście są koszmarne błędy w nazwach własnych, w dodatku w ponadnormatywnej liczbie. I tak na przykład pojawia się "Magura Małostowska" (strona 21). Nawet jeśli (co chyba niemożliwe, ale wiedzy mi nie staje) sto lat temu z okładem tak się ten szczyt nazywał, to w takim razie dlaczego kawałek dalej widnieje już jako "Magóra Małostowska" (54)? Z Bukowska robi się "Bukomsko" (21), Boroević wymiennie współistnieje z nazwiskiem "Boroewić" (23). Most kolejowy systemu Kohna w obrębie tego samego akapitu (!) staje się mostem "Khona". No kurczę, sporo tego, na tyle dużo, że zwróciłem uwagę (to właśnie ta ponadnormatywna liczba). Nie wierzę, że autor nie ma pojęcia o prawidłowym nazewnictwie. Ale w takim razie kto tak namieszał i dlaczego? Sztuczna inteligencja ogarniała korektę? Przecież nawet najtańszy korektor nie przepuściłby "Nizinny Węgierskiej" (102).
Po drugie - jestem rozczarowany ikonografią. Wiem, że to nie ten rodzaj książki i nie ta technika druku, żeby prezentować obrazki, ale przy takiej tematyce aż się prosi o odpowiednie dopełnienie tekstu. I zaczyna się bardzo smakowicie (strona 3), zwłaszcza dla miłośnika tematyki kolejowej. A dalej - strzał w pysk. Przy dość obszernych fragmentach kolejowych jedyne zdjęcie to kolejka wąskotorowa w... Angoli! Serio, w Angoli. Naprawdę, można było inaczej, chyba nie jest problemem wygrzebanie jakichś fotek Feldbahnów z pogranicza galicyjsko-węgierskiego? Pal sześć kolej. Jako czytelnik wolałbym zobaczyć w tym miejscu zdjęcia obiektów i miejsc faktycznie opisywanych (a te są arcyciekawe), ale nie transportu kawy przez sawannę. I nie, fakt zastosowania tego samego systemu kolejki co w A-W w żaden sposób mnie nie przekonuje.
Oczywiście, jeśli tylko ktoś odpali, że to błędy lekkiej wagi (zwłaszcza w porównaniu do... ) i że w żadnym stopniu nie umniejsza to wartości książki, przyznam rację bez zbędnych dyskusji. Nie mam zresztą zamiaru odwodzić kogokolwiek od kupna czy lektury. Ale może dzięki mojej pisaninie przynajmniej jedna książka, która kiedyś będzie miała się ukazać, zostanie w tych detalach bardziej dopracowana.
Po pierwsze - w tekście są koszmarne błędy w nazwach własnych, w dodatku w ponadnormatywnej liczbie. I tak na przykład pojawia się "Magura Małostowska" (strona 21). Nawet jeśli (co chyba niemożliwe, ale wiedzy mi nie staje) sto lat temu z okładem tak się ten szczyt nazywał, to w takim razie dlaczego kawałek dalej widnieje już jako "Magóra Małostowska" (54)? Z Bukowska robi się "Bukomsko" (21), Boroević wymiennie współistnieje z nazwiskiem "Boroewić" (23). Most kolejowy systemu Kohna w obrębie tego samego akapitu (!) staje się mostem "Khona". No kurczę, sporo tego, na tyle dużo, że zwróciłem uwagę (to właśnie ta ponadnormatywna liczba). Nie wierzę, że autor nie ma pojęcia o prawidłowym nazewnictwie. Ale w takim razie kto tak namieszał i dlaczego? Sztuczna inteligencja ogarniała korektę? Przecież nawet najtańszy korektor nie przepuściłby "Nizinny Węgierskiej" (102).
Po drugie - jestem rozczarowany ikonografią. Wiem, że to nie ten rodzaj książki i nie ta technika druku, żeby prezentować obrazki, ale przy takiej tematyce aż się prosi o odpowiednie dopełnienie tekstu. I zaczyna się bardzo smakowicie (strona 3), zwłaszcza dla miłośnika tematyki kolejowej. A dalej - strzał w pysk. Przy dość obszernych fragmentach kolejowych jedyne zdjęcie to kolejka wąskotorowa w... Angoli! Serio, w Angoli. Naprawdę, można było inaczej, chyba nie jest problemem wygrzebanie jakichś fotek Feldbahnów z pogranicza galicyjsko-węgierskiego? Pal sześć kolej. Jako czytelnik wolałbym zobaczyć w tym miejscu zdjęcia obiektów i miejsc faktycznie opisywanych (a te są arcyciekawe), ale nie transportu kawy przez sawannę. I nie, fakt zastosowania tego samego systemu kolejki co w A-W w żaden sposób mnie nie przekonuje.
Oczywiście, jeśli tylko ktoś odpali, że to błędy lekkiej wagi (zwłaszcza w porównaniu do... ) i że w żadnym stopniu nie umniejsza to wartości książki, przyznam rację bez zbędnych dyskusji. Nie mam zresztą zamiaru odwodzić kogokolwiek od kupna czy lektury. Ale może dzięki mojej pisaninie przynajmniej jedna książka, która kiedyś będzie miała się ukazać, zostanie w tych detalach bardziej dopracowana.