Julian Zborowski (1874-1940)

Wybitni obywatele Austro-Węgier
KG
Posty: 758
Rejestracja: 19 maja 2018, 16:16

Julian Zborowski (1874-1940)

Post autor: KG » 01 maja 2021, 15:41

Gdy zbierałem materiały do tekstu o walkach na Tokarni,
https://www.austro-wegry.eu/viewtopic.p ... b54b98badf
zainteresowały mnie wzmianki o kapitanie Julianie Zborowskim. W zniekształconej formie (Zworobsky) nazwisko powtarzało się też we wspomnieniach Franza Arneitza.
Nie udało mi się znaleźć żadnego zwartego tekstu poświęconego temu oficerowi. Oparłem się więc głównie o różne informacje z prasy (są ich setki), z których starałem się odtworzyć jego życie. Okazało się ono ciekawe i pełne zawirowań, a charakter człowieka niełatwy. Mam nadzieję, że nie powtórzyłem za gazetami jakichś grubych przeinaczeń.
Wykorzystałem też skąpe wiadomości z historii 7. pułku piechoty (Hubert Fankhauser, Regimentsgeschichte des k.u.k. Infanterieregimentes Graf von Khevenhüller Nr. 7, 1914-1918, 2007) i 18. pułku piechoty (Lukáš Dulíček, Východočeši pod císařským praporem C. a k. pěší pluk č. 18 v 1. světové válce, Praha, 2015), oraz opisy w dzienniku szeregowego żołnierza, który przez miesiąc, jesienią 1914 roku, był podkomendnym Juliana Zborowskiego (Franz Arneitz, Meine Erlebnisse in dem furchtbaren Weltkriege 1914-1918, Wien 2016).
Julian Zborowski urodził się 20 listopada 1874 roku w Wiedniu. Wychowywał się i ukończył szkołę realną w Krems (1885-1892), po czym trafił do szkoły kadetów piechoty w Wiedniu i następnie jako kadet - zastępca oficera rozpoczął w 1894 roku służbę w 84. pułku piechoty, którego sztab i trzy bataliony wkrótce przeniesiono z Mostaru do Krems. Rok później był podporucznikiem, a w maju 1900 roku – porucznikiem. Na kolejny awans – na stopień kapitana – czekał dość długo, bo do maja 1910 roku. W pułku był przez pewien czas adiutantem w batalionie.
Podczas służby w Krems poznał Marianne Schönerer, córkę powszechnie znanego polityka i posiadacza ziemskiego Georga von Schönerera. Pod koniec września 1902 r. w prasie pojawiła się informacja o zaręczynach w Krems. Ślub przewidziano na październik.
Okoliczności, w jakich do tego małżeństwa doszło, były niezwyczajne. Z „całkiem wiarygodnych źródeł” redakcja jednej z gazet, korzystając z pojemnej formuły odpowiedzi na list zapewne bardzo zaniepokojonego czytelnika, niejakiego Günthera z miejscowości O., poinformowała w sensacyjnym tonie o uprowadzeniu przez polskiego oficera armii austro-węgierskiej córki Georga von Schönerera.
W rzeczywistości Marianne Schönerer i Julian Zborowski byli od dłuższego czasu w nieformalnym związku, a do tego spodziewali się dziecka. Prośba o jej rękę została jednak odrzucona przez Georga Schönerera. W tej sytuacji Marianne wraz z matką wyjechała do Szwajcarii. Ojciec zaproponował, zapewne w swoim mniemaniu dobre i kompromisowe wyjście – jest pewien lekarz, który się z nią ożeni. Był to jeden z jego partyjnych współpracowników, a może nawet wyznawców, zwanych „schönerianami”, osoba dość popularna z powodu uczestnictwa w wojnie burskiej, podczas której miał być w bliskim kręgu gen. Louisa Bothy. Marianne Schönerer zagroziła ojcu procesem o środki na utrzymanie, wysłała też list z odmową do kandydata na męża. Julian Zborowski wyzwał konkurenta na pojedynek, a ten odmówił ze względu na brak zdolności honorowej uwodziciela. Wydarzenia te musiały jakiś czas trwać. Felicita (Fé) urodziła się w Zurychu 17 sierpnia 1902 roku.
Od czasu ślubu przez całe życie Zborowskiemu towarzyszyło, niczym tytuł szlachecki, określenie „zięć Schönerera”. Można przypuszczać, że za tym nie przepadał.
Georga Schönerera i Juliana Zborowskiego mógł zbliżyć do siebie szczery i niepohamowany antysemityzm. Jednak Schönerer nie tolerował także Słowian, więc zięć o takim nazwisku i pochodzeniu nie był do zaakceptowania. Wystarczyło już chyba, że od roku 1887 prasa zajmowała się tak doniosłym problemem, jak żydowski przodek Philippine z.d. von Gschmeidler, żony i matki jego dzieci, poślubionej 9 lat wcześniej.
Schönerer był także antyhabsburski, antyaustriacki, antykatolicki i antyliberalny. Popierał za to ideę wszechniemiecką, a w swych dobrach Rosenau zbudował w 1907 roku jedyną na terenie Austrii wieżę bismarckowską.
https://de.wikipedia.org/wiki/Bismarckt ... osenau.jpg
W Rosenau wprowadził też zresztą bardzo ciekawy program socjalny, gdyż jak wielu spełnionych i niespełnionych totalitarystów, oprócz szerzenia nienawiści i podziałów, myślał też ciepło o „swoim” ludzie. Jego poglądy atencją darzył Adolf Hitler, określając go mianem myśliciela wspaniałego i głębokiego.

Również po latach stosunki między obu panami chyba się nie poprawiły. Gdy jesienią 1913 roku w saksońskim Tharandt Georg von Schönerer (junior) brał w obrządku ewangelickim ślub z Elisabeth von Milkau, na uroczystościach byli jego rodzice, siostry Anna Maria i Friederike, natomiast nie przyjechała Marianne Zborowski i jej mąż. Julian Zborowski nie był też 8 lat później na pogrzebie teścia. Do Aumühle – Schönerer kazał się pochować w pobliżu grobu Bismarcka – pojechała Marianne z synem Julianem Georgiem.
Być może pogmatwane sprawy rodzinne porucznika Zborowskiego sprawiły, że w 1902 roku został przeniesiony z Krems do 92. pułku piechoty w Theresienstadt, w którym służył do 1913 roku.
W tym czasie był już zaangażowany w działalność Militär-Aeronautische Anstalt, chociaż formalny przydział otrzymał 1 lutego 1910 roku.
W roku 1899 ukończył kurs aeronautyczny i został pilotem balonowym. 24 czerwca 1899 kierował w przytomności dowódcy korpusu gen. kaw. Aleksandra hr. Üxküll-Gyllenbrand przelotem balonu „Teufel” z Bruck an der Leitha nad serbską granicę, pokonując w ciągu 8 godzin dystans ok. 500 km i osiągając wysokość 4200 m. 14 lipca uczestniczył w locie balonowym z Wiednia do Paasdorf koło Mistelbach, podczas którego z powodzeniem wypróbowano łączność za pomocą telegrafu bez drutu. Pod koniec września jako członek załogi odbył lot balonem „Wien” z Arsenału w rejon Neusohl (Bańska Bystrzyca). W czerwcu 1901 w gazetach pisano o lądowaniu w Groß Seelowitz (Židlochovice) koło Brna balonu wojskowego „Wien” pilotowanego przez por. Zborowskiego, a kilkanaście dni później dowodzony przez niego balon „Meteor”, należący do arcyks. Leopolda Salwatora, wystartował z Arsenału, by po 5 godzinach i 15 minutach wylądować niedaleko Unterdrauburg (Dravograd) nad Drawą, osiągając po drodze wysokość 3300 m. W kwietniu 1902 roku ten sam balon kierowany przez Zborowskiego doleciał do Habelschwerdt (Bystrzyca Kłodzka).
Od 15 maja do 15 września 1907 roku por. Zborowski uczestniczył w swoim drugim wojskowym kursie aeronautycznym.
W 1909 roku Militär Aeronautische Anstalt przeniesiony został z Arsenału do Fischamend i przemianowany na Luftschifferabteilung, przy czym nazwę tę stosowano już dużo wcześniej. Był to okres, gdy z użycia wychodziły balony, a zaczynał się czas sterowców. W 1909 roku wszedł do eksploatacji pierwszy sterowiec, niemiecki Parseval (M.I), na początku następnego roku francuski sterowiec Labaudy (M.II), a w styczniu 1911 zbudowany w Austrii Körting (M.III), chluba armii, którego Zborowski pod koniec swojej lotniczej kariery był dowódcą.
W tym czasie powstał też całkiem nowy statek, od nazwisk swych konstruktorów Hansa Otto Stagla i por. Franza Mannsbartha z Luftschifferabteilung, nazwany roboczo „Stagl-Mannsbarth”, który zresztą ostatecznie przez armię nie został zakupiony. Pierwszym lotem tego sterowca kierował Franz Mannsbarth, a w gondoli był także drugi z konstruktorów Otto Stagl, oraz m.in. Ferdinand Porsche, Franz von Berlepsch i Julian Zborowski. Można więc powiedzieć, że Zborowski brał udział we wszystkich najważniejszych momentach „sterowcowego” okresu austro-węgierskiego lotnictwa wojskowego. Z wyjątkiem tego ostatniego, 20.06.1914 roku…
Był też Zborowski jednym z pierwszych członków Aeroklubu Austriackiego, posiadających uprawnienia do prowadzenia sterowca – nr 1 na liście to Franz von Berlepsch (8.03.1911), a Julian Zborowski jest na pozycji 7 (1.05.1911). Poprzedzają go Kamillo Kaiser i Heinrich Weiss (obydwaj 29.03.1911), o których jeszcze będzie mowa, a tuż za Zborowskim jest wymieniony Franz Hinterstoisser (uprawnienia uzyskał w lipcu 1911).
  • Dodać jeszcze można, że na pierwszym miejscu listy pilotów samolotowych znajduje się znany austriacki konstruktor Adolf Warchalowski (22.04.1910), ówczesny posiadacz wielu krajowych samolotowych rekordów.
Julian Zborowski odszedł z Luftschifferabteilung pod koniec 1912 roku, a powodem były niesnaski w zespole i wdrożone w jego sprawie postępowanie honorowe. Atmosfera musiała być wówczas nie najlepsza, gdyż rok ten to okres dużych zmian - sterowce traciły na znaczeniu, a zyskiwały samoloty.
  • Gdy wybuchła Wielka Wojna armia posiadała już tylko jeden sterowiec – najstarszy Parseval. Nowoczesny Körting został zniszczony w katastrofie w Wiedniu 20 czerwca 1914, w której zginęła cała siedmioosobowa załoga i był to faktyczny koniec sterowców w siłach zbrojnych. Przyczyną wypadku był nieostrożny manewr samolotu okrążającego sterowiec. Dwuosobowa załoga Farmana HF-20 również poniosła śmierć. Ponad ćwierć wieku później, gdy zmarł Julian Zborowski w prasie przypomniano wypadek z komentarzem, iż tenże… uniknął śmierci, gdyż w tym czasie miał umówiony pojedynek o politycznym podłożu.
Franz Hinterstoisser, uczestnik pierwszego wojskowego kursu aeronautycznego i członek pierwszej załogi wojskowego sterowca (pilotował Franz von Berlepsch), dowodzący jednostką aeronautyczną w latach 1898-1903 i ponownie od roku 1907, otrzymał 1 maja 1912 roku awans na stopień majora i przeniesienie do 15. pułku piechoty w Tarnopolu, a wkrótce został też odznaczony Krzyżem Rycerskim Orderu Franciszka Józefa. Jak pisano, odsunięcie go od spraw lotnictwa było wynikiem intryg, choć zapewne główne znaczenie miały zmiany wprowadzane w austro-węgierskim lotnictwie.
Hinterstoisser przyjął tę decyzję źle - wystąpił o urlopowanie z powodów zdrowotnych, a po kilkunastu miesiącach o ponowną ocenę stanu zdrowia i pod koniec października 1913 roku został uznany za inwalidę niezdolnego do służby, w tym także w pospolitym ruszeniu. Odeszli też z oddziału Franz Mannsbarth i baron Franz von Berlepsch (jako dowódca 11. kompanii TKJR.2 zginął podczas walk w Racławicach nad Sanem 29 października 1914 roku).
Miejsce Hinterstoissera w Luftschifferabteilung zajął awansowany wówczas na stopień podpułkownika Emil Uzelac. Pojawili się też nowi oficerowie, piloci samolotów.
Dokładnie w czasie gdy major Hinterstoisser przechodził w stan spoczynku, ppłk Uzelac za zasługi w rozwoju lotnictwa został odznaczony Krzyżem Zasługi Wojskowej, a brązowe medale Signum Laudis otrzymali piloci ze świeżego naboru – Robert Eyb, Waldemar Kenese, Kurt v. Helmfeld, Erich Oelwein i Karl Banfield.
8 maja 1913 roku, a więc ponad 6 miesięcy po odejściu kapitana Zborowskiego z lotniczej jednostki, zastrzelił on w pojedynku porucznika Heinricha Weissa.
Prasa już tego samego dnia po południu podawała liczne szczegóły. Był to w Wiedniu pierwszy zakończony śmiercią pojedynek z udziałem oficera od 1901 roku, kiedy to zginął porucznik Benno Sonka z 15. pułku huzarów zastrzelony przez kupca Ernsta Löwenfelda.
Zdarzenie wzbudziło tym większe zainteresowanie prasy, iż sprawa dotyczyła oficerów elitarnego oddziału. Dociekano przyczyn sporu i tu zdecydowanie przeważał pogląd, że nieporozumienia związane były ze służbą. Jedynie „Czernowitzer Allgemeine Zeitung” widziała w tle jakąś damę, ale można to złożyć na karb pośpiechu (notatka w dzień po pojedynku) w połączeniu z odległością między Wiedniem a Bukowiną.
Por. Heinrich Weiss nominalnie należał do bośniacko-herzegowińskiego 2. pułku piechoty, miał 30 lat, był doświadczonym oficerem, który odbył wiele lotów balonami i sterowcami jako sternik. Był też instruktorem pilotażu sterowców. Prowadził także studia teoretyczne i w tym celu odbył podróż do Niemiec. Wyróżniono go brązowym medalem Signum Laudis i Krzyżem Mobilizacyjnym. Do pojedynku doszło przed południem na terenie koszar arcyksięcia Albrechta na Praterze. Obydwaj oficerowie, czterej sekundanci i dwaj lekarze spotkali się wcześniej w sali gimnastycznej koszar. Weiss gotów był wycofać swoje stwierdzenia, które były przyczyną pojedynku, ale jego przeciwnik nastawał na rozstrzygnięcie przy pomocy broni. Umówiono się na użycie gładkolufowych pistoletów i trzy serie strzałów, a więc twarde warunki. Pierwsza seria zakończyła się bezkrwawo, po czym wręczono nowe pistolety. Tym razem wystrzelony przez Zborowskiego ołowiany pocisk trafił Weissa w górną część mostka, rozszczepił się, jeden fragment zranił porucznika w ramię, a drugi przebił gardło, powodując gwałtowny krwotok. Ogłoszono koniec pojedynku, dwaj asystujący lekarze wojskowi udzielili rannemu pomocy, po czym bez zwłoki przetransportowano go do wiedeńskiego Szpitala Garnizonowego nr 1. Porucznik był przytomny, ale z powodu obrażeń nie mógł mówić. Natychmiast go zoperowano, wyjmując mocno rozpłaszczony kawałek pocisku. Nie odzyskując po zabiegu przytomności, Weiss zmarł około godziny 14., o czym powiadomiono komendę placu i dowództwo Luftschifferabteilung.
Do ostatnich chwil był przy nim kpt. Emanuel Quoika - zgodnie z duchem epoki gazety pisały, iż Weiss „zmarł w ramionach swojego przyjaciela”. Prasa podawała, że poprzedniego wieczora spotkali się na kawie, a Quoika na pojedynek pożyczył Weissowi bluzę, co miało mu przynieść szczęście.
  • Emanuel Quoika (1870-1951) był jednym z pionierów lotnictwa austro-węgierskiego. Jako pierwszy Austriak w 1909 roku szkolił się i odbył loty u Louisa Blériot, a na zakupionym u niego „aparacie” wzniósł się nad Simmeringer Heide. Był też pierwszym poszkodowanym, gdyż kolejna próba się nie powiodła. Podczas wojny, dowodząc baterią artylerii (służył w lwowskim schwere Haubitzendivision Nr. 11), został ciężko ranny pod Przemyślem i od tego czasu miał sztywną stopę, co nie przeszkodziło mu w dalszym dowodzeniu artylerią w oddziałach austro-węgierskich i niemieckich. Wiosną 1918 roku, gdy służył na froncie zachodnim, wskutek wybuchu został zasypany i wydobyto go dopiero po 6 godzinach. Stracił wówczas wzrok w prawym oku, po czym jesienią dowodził jeszcze artylerią w Tyrolu. W okresie międzywojennym pracował m.in. nad balonem stratosferycznym. Zajmował się też problem delijskim, trysekcją kąta i kwadraturą koła.
Pogrzeb Heinricha Weissa odbył się zgodnie z jego wolą w ciszy i bez konduktu. Głośno natomiast było o całej sprawie, w tym o stosunkach w Luftschifferabteilung. Krytykowano też samą dopuszczalność takiego sposobu rozwiązywania konfliktów, a ogólnie rzecz biorąc - barbarzyństwo i średniowieczność pojedynkowego obyczaju.
Wcześniejsze postępowanie honorowe, którego skutkiem był pojedynek, dotyczyło, delikatnie ujmując, niepochlebnej opinii Zborowskiego o nowym dowódcy i dowództwie oddziału, jaką miał wyrazić wobec innych oficerów podczas jednego z lotów, o czym doniesiono. Rada honorowa nie uznała jego winy, uważając, że w wąskim gronie oficerowie mogą poruszać tego rodzaju tematy.
Wobec tego Zborowski zażądał satysfakcji od czterech oficerów, a pierwszym z nich był por. Weiss. Podobno sprawy honorowe ze Zborowskim miało w sumie 12 oficerów, czyli prawie wszyscy służący wówczas w Luftschifferabteilung. Bezpośrednią przyczyną wyzwania por. Weissa miała być jego wypowiedź, odnosząca się do postępowania honorowego, iż bardziej daje wiarę innemu niż Zborowski oficerowi i to w dodatku takiemu, który z powodów dyscyplinarnych musiał odejść z oddziału.
Zborowskiemu, który od tego czasu był już nie tylko „zięciem Schönerera”, ale także tym, który w pojedynku zastrzelił por. Weissa, zarzucano niepohamowaną skłonność do pojedynków. Pojawiła się nawet liczba 27 takich zdarzeń, co wydaje się wręcz nieprawdopodobne. Niemniej np. w prasie z 1903 roku znalazły się informacje, iż w pojedynku na szable ze Zborowskim ciężko ranny w ramię został adiutant w batalionie 84. pułku piechoty por. Wladimir Šulentić. Przyczyną była wymiana zdań pomiędzy obydwoma „duellantami”, którzy jeszcze niedawno służyli w tym samym pułku. Pojedynek odbył się niedzielnego poranka w sali gimnastycznej koszar aryks. Albrechta w Wiedniu, czyli tam, gdzie 10 lat później zginął por. Weiss.
W prasie podkreślano, że Julian Zborowski jest solidnym oficerem. Wskazywano jednak na liczne spory z oficerami, a także na… zamiłowanie do spirytyzmu i hipnozy, przy czym do eksperymentów miał zachęcać osoby z najbliższego otoczenia, a więc zapewne z grona oficerskiego.
Zborowskiego obwiniano też o samobójczą śmierć jednego z oficerów Luftschifferabteilung. Zapewne chodzi o por. Kamillo Kaisera, który w maju 1911 roku zastrzelił się ze służbowego pistoletu w swoim mieszkaniu. Ówczesna prasa samobójstwo wiązała z „melancholią” spowodowaną tragediami rodzinnymi – w krótkim odstępie czasu zmarła jego matka a potem narzeczona. On sam otrzymał rozkaz przeniesienia z powrotem do piechoty (TKJR.2). Przyczyną miało być nieudane lądowanie w Linzu sterowca Lebaudy. 18 marca 1911 roku po długim locie w trudnych warunkach (240 km, 5 ½ godziny), sterowiec zbliżając się do ziemi zahaczył o dach koszar Landwehry. Uszkodzona została gondola i dach koszar, ale przede wszystkim pocięta była powłoka, a sterowiec trwale wycofano z eksploatacji. Przypisywanie winy Kaiserowi przez Zborowskiego za to zdarzenie miało się pojawić w „rozmowach z kolegami”. Sam Zborowski nie uczestniczył w tym locie. Dowódcą był Franz Mannsbarth, a członkami załogi Gustav von Tepfer, Kamillo Kaiser i Heinrich Weiss.
W czerwcu 1913 roku kpt. Zborowskiego przeniesiono z 92. do 7. pułku piechoty w Grazu. Rozkaz komendanta pułku z Thersienstadt w tej sprawie ogłoszono w prasie, co nie było normalną praktyką, lecz zamierzonym działaniem, gdyż majowy pojedynek wciąż komentowano, a postępowanie w jego sprawie nie było zakończone.
Opinia o oficerze była wyśmienita - wyróżniająca się indywidualność, wybitna żołnierska osobowość, wysoka inteligencja, świadomość celów, energia, zdecydowanie, ofiarność.
Trzy miesiące po pojedynku w prasie znalazły się kolejne sensacyjne artykuły. Dotychczas panowała opinia, iż przy wyborze broni zrezygnowano z szabel, gdyż Zborowski jako były mistrz szermierczy miałby zbyt dużą przewagę. Tymczasem, jak podawały gazety, nigdy nie był mistrzem ani nawet nie uczestniczył w kursach szermierczych w Wiener Neustadt, natomiast znano go jako wyśmienitego strzelca. W związku z tym przeciwko niemu i przeciwko czterem sekundantom wszczęto postępowanie sądowe. W innej gazecie pisano, nie zaprzeczając umiejętnościom strzeleckim Zborowskiego, że był także doskonałym szermierzem i instruktorem szermierki, a wybór oręża należał do niego jako do obrażonego. Inna sprawa, że zdecydował się na broń dużo bardziej niebezpieczną.
Oprócz podawania takich sensacyjnych wiadomości podkreślano też, że przypadek ten powinien być powodem dalszego ograniczenia lub wykluczenia pojedynków przynajmniej w armii. Aferą Zborowskiego jesienią 1913 roku zajął się też w parlamencie minister wojny Alexander von Krobatin, który w ramach odpowiedzi na pytania stwierdził, że to ubolewania godne zdarzenie jest jeszcze przedmiotem postępowania w III korpusie w Grazu, ale wszystko wskazuje, iż pojedynek odbył się zgodnie z regułami honorowymi. Jednocześnie podkreślił, że liczba takich zdarzeń pomiędzy oficerami znacząco zmalała po wprowadzeniu ograniczeń w 1908 r. i o ile w latach 1903-1907 było 109 pojedynków, to w latach 1908 – 1912 zaledwie 13. A potem minister zajął się aferą pułkownika Alfreda Redla…
Kpt. Zborowski poszedł na wojnę jako dowódca 11. kompanii w III. batalionie ppłk. Johanna Hubingera. Był doświadczonym, 40. letnim oficerem, odznaczonym Krzyżem Zasługi Wojskowej 3. klasy, brązowym Medalem Jubileuszowym i Wojskowym Krzyżem Jubileuszowym, żonatym, ojcem czworga małoletnich dzieci.
Uczestniczył we wszystkich walkach swojej jednostki do 8 września 1914, gdy w rejonie Góry Gródeckiej w czasie bitwy pod Gródkiem Jagiellońskim został ranny. Jak pisano w gazetach, otrzymał cztery postrzały w głowę i jeden w ramię, a rany określano jako ciężkie. Już w nocy na 12 września był w Grazu, gdzie umieszczono go w szpitalu. Podkreślano, że na wojnie wykazał się dzielnością.
Obrażenie chyba nie były aż tak poważne, bo dość szybko doszedł do zdrowia. W październiku został odznaczony Orderem Żelaznej Korony 3. klasy z dekoracją wojenną i mieczami, po czym w podniosłym nastroju wyjechał na front wraz z IV batalionem marszowym, dowodzonym przez majora Heinricha Schönhabera, który wkrótce został śmiertelnie ranny pod Kamienną Horą w Beskidzie Niskim.
Po drodze, na jakiejś węgierskiej stacji kolejowej, wysłał do ukazującej się w Klagenfurcie gazety „Freie Stimmen” entuzjastyczny list: spotykał ostatnio nowy rodzaj dezerterów, jest to dezercja „na wroga” - jeszcze nie wyleczeni żołnierze proszą go, by zabrał ich na front.
Z tym samym batalionem, chociaż zapewne w innych warunkach, jechał na front także szeregowy Franz Arneitz. Wkrótce po dotarciu do Nowego Miasta rozpoczął się odwrót jego oddziału, który młodemu człowiekowi nie obytemu z okropnościami wojny utkwił w pamięci jako ciąg brutalnych zbrodni na ludności cywilnej („oficer, ale i podoficer, ma prawo wieszać cywilów”). Szeregowy Arneitz był przydzielony do połączonych kompanii 11. i 12., dowodzonych przez Juliana Zborowskiego, którego nazwisko zapamiętał jako „Zworobsky”. Zapewne to jego dotyczy zdarzenie w rejonie w Humnisk:
„akurat jest tam mnóstwo ludzi przed kościołem, ale nikomu nie przychodzi na myśl, by uciekać przed Rosjanami. Jak mówią, postępowali oni z ludnością lepiej niż swoi.
Podczas marszu padł koń naszej kuchni. Na polu pracuje swoim koniem jakiś rolnik. Po prostu został mu ten koń wyprzęgnięty i zaprzęgnięty do naszej kuchni. Chłop lamentuje, ale kapitan wyciąga swój rewolwer i jeśli on nie przestanie biadolić, zamknie mu usta rewolwerową kulą.”
W przywołanym na wstępie tekście o walkach na Tokarni cytowany jest drastyczny fragment wspomnień – zastrzelenie szeregowego-ochotnika przez feldfebla, jako skutek ogólnego rozkazu Zborowskiego. Z kontekstu wynika, że chyba nie do końca sytuacja ta była po myśli Zborowskiego. Jednak wcześniej taki rozkaz wydał.
Potem Franz Arneitz przechodzi pod komendą Zborowskiego swój chrzest bojowy gdzieś przed Duklą, po którym kapitan zbiera swoich żołnierzy i wygłasza do nich krótką, pochwalną przemowę.
Wkrótce dowiadują się, że Dukla jest już zajęta przez Rosjan. Są więc odcięci i kapitan, jak pisze Arneitz - „człowiek nieustraszony”, postanawia się wymknąć z matni. Po pięciu godzinach błądzenia w lasach dochodzą do Dukli, przez którą trzeba przejść. Skradają się do miasteczka, po dziesięciu, kapitan na czele, Arneitz w pierwszym rzucie. Nie ma żywej duszy na ulicach, prawdopodobnie wszyscy pozamykali się w domach w obawie przed przechodzącymi oddziałami. Gdy przekraczają most, z otwartych nagle okien zaczynają strzelać rosyjscy żołnierze, a z wieży kościelnej odzywa się karabin maszynowy.
„Kapitan krzyczy: Kompania zbiera się po południowej stronie miasta. Widziałem jeszcze, jak zastrzelił jakiegoś Żyda, który wyszedł uliczką z domu.”
Nie wzbudziło to autorze wspomnień żadnych refleksji. Czy już się tak przyzwyczaił do brutalności wojny?
Przykład okrutnego traktowania przez Zborowskiego podkomendnych, to opisana w tekście o Tokarni powtórna kara słupka dla dwóch żołnierzy, którzy bez zezwolenia poszli kupić coś do jedzenia.
Zborowski dowodził fragmentem linii obronnej bezpośrednio na południe od wierzchołka Tokarni, a jego nazwisko znalazło się na mapce sytuacyjnej, będącej załącznikiem do historii pułkowej 3. pułku piechoty Landwehry. Franz Arneitz, obszernie opisując niedole na Tokarni i nie szczędząc cierpkich uwag dowódcom, zwłaszcza w związku z usytuowaniem okopów, nie wspomina przy tym kapitana, a przecież to on był komendantem jego kompanii. Ostatnia wzmianka dotyczy okresu tuż po walkach – Zborowski, mimo że wrogo traktował zgłaszających niezdolność do służby, sam wysłał wszystkich siedmiu ocalałych żołnierzy swojej kompanii na badania lekarskie.
Również Julian Zborowski przypłacił ten czas chorobą. W korespondencji przesłanej do jednej z gazet z jego kompanii mowa jest o „zdradliwej chorobie”, której uległ „uwielbiany kapitan”.
W styczniu został odznaczony brązowym, a na początku marca srebrnym medalem Signum Laudis.
Prawdopodobnie na wojnę wrócił dopiero jako dowódca VIII batalionu marszowego (895 ludzi), który dotarł pociągiem do Nadwórnej 24 marca 1915 roku, przywożąc także dary społeczeństwa Karyntii - głównie papierosy, których było sztuk 562 162. Na froncie objął dowodzenie IV batalionu w swoim pułku.
W opublikowanym we „Freie Stimmen” (Zborowski dość regularnie wysyłał do redakcji swoje frontowe korespondencje) i powtórzonym w prasie styryjskiej rozkazie dowódcy brygady po kilkudniowych walkach w połowie maja w rejonie Jabłonki nad Bystrzycą Sołotwińską (wzgórze Wapnienka) opisane są boje IV batalionu i podkreślona sprawność dowódcza oraz odwaga jego komendanta. Ochotnik Selly w poświęconym tym zmaganiom wierszu „Wapnienka” (imponującej długości utwór opublikowany również we „Freie Stimmen”) pisze, iż kapitan Zborowski w Karyntii jest od dawna znany i czczony przez lud.
Prawdopodobnie po walkach pod Kośmierczynem nad Dniestrem (18.06. - 4.07.1915) kapitan otrzymał urlop – 17 lipca zamieszkał w hotelu „Johannesbad” w Baden, a 3 sierpnia w pensjonacie „Quisisana” w tym samym uzdrowisku. W obu przypadkach bez rodziny.
Kolejna wzmianka u Fankhausera odnosi się do 2 stycznia 1916 – kpt. Zborowski przyprowadza na front w Alpach Karnickich w rejonie Plöcken Pass XVII batalion marszowy 7. pułku piechoty.
Pod koniec stycznia 1916 roku jest już jednak dowódcą detaszowanego III batalionu czeskiego 18. pułku piechoty nad Isonzo (Soczą) w rejonie Vodil Vrh na północny wschód od Tolmein. Formalne przeniesienie do jednostki nastąpiło w czerwcu 1916. W lutym III batalion wrócił w Alpy Karnickie, gdzie walczył już wcześniej po przerzuceniu z Galicji w maju 1915 roku.
W marcu 1916 kpt. Zborowski został wyróżniony kolejnym odznaczeniem wojennym – Krzyżem Zasługi Wojskowej III klasy z dekoracją wojenną. Lukáš Dulíček, omawiając dzieje detaszowanego batalionu, nie poświęca zbyt wiele uwagi jego komendantowi. Zauważa jednak, że u zwierzchników miał on opinię dobrego dowódcy, ale o osobliwym charakterze. Znany był, jak wszędzie, ze skłonności do pojedynków. Autor pisze też, iż komendant był lubiany przed żołnierzy, którzy przypisywali mu zasługę w tym, że są na spokojnym odcinku frontu i rzadko wysyła się ich do walki.
Autor historii pułkowej opisuje sytuację ze stycznia 1916 roku na Vodil vrhu - Zborowski obiecał medale waleczności za przeprowadzenie wyjątkowo niebezpiecznej akcji i słowa dotrzymał. Natomiast wyższe dowództwo premii pieniężnej nie wypłaciło.
W czasie służby w czeskim pułku został awansowany na stopień majora – po ponad 6 latach od uzyskania stopnia kapitana, w tym po wielomiesięcznej, docenianej przez zwierzchników służbie i dowodzeniu batalionem, z czym co do zasady, z racji warunków wojennych słabo przestrzeganej, wiązał się stopień majora. Długo oczekiwany awans otrzymał pod koniec października 1916 poza kolejnością, a to traktowano jako szczególne wyróżnienie, porównywalne z odznaczeniem bojowym. Sam uważał, że wyższy stopień był blokowany przez intrygi jego wrogów, a zwłaszcza jednego z oficerów, z którym służył na początku wojny w 7. pułku piechoty, a w okresie międzywojennym intensywnie się procesował.
Wojnę zakończył w stopniu podpułkownika. Awans na ten stopień prawdopodobnie otrzymał jesienią 1918 roku (w grudniu 1918 w prasie pisze się o nim „major Zborowski”). W styczniu 1918 został jeszcze odznaczony Krzyżem Rycerskim Orderu Leopolda z dekoracją wojenną i mieczami. Oprócz tego bardzo wysokiego odznaczenia wojennego miał też, jak już wcześniej wspomniałem, Order Żelaznej Korony 3. klasy z dekoracją wojenną i mieczami, Krzyż Zasługi Wojskowej 3. kl. z dekoracją wojenną i mieczami, srebrny Medal Zasługi Wojskowej (Signum Laudis) z dekoracją wojenną i mieczami na wstążce Krzyża Zasługi Wojskowej, brązowy Medal Zasługi Wojskowej (Signum Laudis) z dekoracją wojenną i mieczami na wstążce Krzyża Zasługi Wojskowej, brązowy Medal Zasługi Wojskowej (Signum Laudis) na wstążce czerwonej, Krzyż Wojskowy Karola, brązowy Medal Jubileuszowy dla Sił Zbrojnych i Wojskowy Krzyż Jubileuszowy.
  • https://images89.fotosik.pl/451/5af309360a804085med.jpg
    Na zdjęciu zamieszczonym w książce Lukáša Dulíčka - w stopniu majora, a więc w czasach służby w 18. pułku piechoty, ale, jak podkreśla autor, w mundurze z oznaczeniami 7. pułku. Jeszcze bez orderu Leopolda i Karltruppenkreuz.

Nadal był oficerem służby czynnej, a w lipcu 1921 został awansowany na stopień pułkownika. Musiał być wciąż w bardzo dobrej formie strzeleckiej, skoro został wymieniony na pierwszym miejscu wśród uczestników mistrzostw strzeleckich armii w strzelaniu z pistoletu (1921).
Aktywnie działał w różnych organizacjach. W Militärgagisten Verband (związek czynnych oficerów i urzędników wojskowych) z czasem został wiceprzewodniczącym w Styrii. Wiceprzewodniczącym był także w styryjskim Bauernbund. Wchodził też w skład władz styryjskiej części powstałego w 1919 roku Deutschösterreichischer Schutzverein Antisemitenbund, skrajnie nacjonalistycznej organizacji, postulującej np. wprowadzenie dla Żydów zakazu wykonywania niektórych zawodów, zakazu kupowania nieruchomości, czy też zakazu prowadzenia działalności handlowej w niektórych dziedzinach. Daleko w tym wprawdzie było do żądań wygłaszanych trzydzieści lat wcześniej przez jego przyszłego teścia, ale też był to zestaw obfity. Działał również i był we władzach Steirische Heimatschutz, czyli tamtejszej Heimwehr.
Aktywność i cytowane czasem w prasie wypowiedzi wskazują na jego poglądy skrajnie prawicowe, austro-niemieckie, antysemickie i rasistowskie. Już w 1919 roku ostrzegał na posiedzeniu związku gażystów przed elementami obcymi rasowo.
Pojawia się też w prasie jako stały bywalec sal sądowych w sprawach o nadużycia i honorowych, przy czym w tych pierwszych jako oskarżający, a w tych drugich - czasem pochodnych pierwszych - pozywał albo był pozywany, bądź też pozwy były wzajemne.
Już pod koniec 1918 roku oskarżył gen. Josefa Reisingera o brak nadzoru, a innych oficerów o nadużycia finansowe w związku z prowadzonymi przez nich inicjatywami charytatywnymi na rzecz środowiska oficerów oraz wdów i sierot po oficerach. Spór z generałem trwał do 1924 roku i został chyba zakończony wzajemnym wycofaniem zarzutów. Długoletni spór sądowy toczył się też z udziałem Zborowskiego pomiędzy związkami gażystów czynnych i nieczynnych. Miał też swoje zasługi w sporach wewnętrznych Bauernbundu i Heimwehry.
Najdłuższym jednak sporem był ten prowadzony z płk. Juliusem Ecklem, którego źródłem stał się konflikt jeszcze z jesieni 1914 roku.
https://www.austro-wegry.eu/viewtopic.php?f=46&t=1854

Od 1928 roku przez 6 lat trwał też proces o zniesławienie, jaki wytoczył płk. Zborowskiemu były prezes sądu okręgowego w Zwettl dr. Karl Wagner. Chodziło o sposób prowadzenie sporu przez Zborowskiego. Karlowi Wagnerowi jako kuratorowi powierzono w 1925 roku sprawy majątkowe Gertrude Schönerer, która była córką zmarłych w 1918 roku na hiszpankę Elisabeth i Georga juniora. Współdziedziczyła majątek po swoim dziadku, a pozostałymi spadkobierczyniami były jej ciotki – Marianne Zborowski, Anna Statzer i Friedrike Rodler. W skład schedy wchodził zamek i pozostałe dobra w Rosenau koło Zwettl w Dolnej Austrii. Julian Zborowski prowadził przeciw Wagnerowi „wściekłą kampanię”, zarzucając mu wyrządzenie wielkich szkód w zarządzanym majątku, sprzeniewierzenia, zatrudnianie wybitnie niefachowych osób, a w końcu złożenie oferty zakupu dóbr za kwotę 1,8 mln szylingów, gdy te warte były, lekko licząc, 3 miliony. Sąd stwierdził, że zarządzanie majątkiem było bez wątpienia rujnujące, niemniej Zborowski przekroczył ramy rzeczowej krytyki i za naruszenie dóbr osobistych wymierzył mu niezbyt wysoką karę 200 szylingów z zamianą na 5 dni aresztu. Zborowski zapowiedział wniesienie środka odwoławczego.
W 1930 roku w gazetach napisano, że płk Julian Zborowski, który często przyjeżdżał z Grazu na zamek Rosenau, zażył tam dużą dawkę veronalu. Znalazła go rano żona, po czym nieprzytomnego przewieziono do wiedeńskiego szpitala, gdzie został odratowany. Przyczyną samobójczej próby było oskarżenie o zgwałceniu dziesięcioletniej dziewczynki, o czym zawiadomienie do sądu w Zwettl złożył jej ojciec, mieszkaniec Rosenau. Nie znalazłem wzmianek o dochodzeniu, procesie lub wyroku. Można więc przypuszczać, że z jakichś powodów postępowanie nie było prowadzone albo szybko je umorzono.
Po Anschlussie, już jako oficer Wehrmachtu, wziął udział w zajęciu Sudetów. Chęć czynnej służby zgłosił też po wybuchu II wojny. Zmarł na grypę 14 kwietnia 1940 roku w Wiedniu w wieku 66 lat.


Marianne i Julian Zborowski mieli czworo dzieci. Dwie córki – Felicitas (ur. 1902) i Isolde (ur. 1911) – obie wyszły za grackich (tzn. działających w Grazu) adwokatów.
Urodzony w 1904 roku syn Julian Georg skończył prawo i w 1935 roku został adwokatem w Grazu.
Był mocno zaangażowany w ruch narodowy, czemu wyraz dawał nie tylko w słowach. Lewicowa „Arbeiter Zeitung” opisuje go jako podekscytowanego histeryka, bezczelnego podżegacza, osławionego awanturnika. W 1931 roku, już jako kandydat adwokacki, był oskarżony w procesie przeciwko sześciu członkom Heimwehry w związku z oddaniem dwóch strzałów z pistoletu w kierunku grupy socjalistów. Dr Zborowski został uniewinniony z powodu braku wystarczających dowodów udziału w zamachu. Jak zeznawał, był w tym czasie przy motocyklu swojego rówieśnika i towarzysza z Heimwehry hr. Paula Czernina około 100 m od miejsca zdarzenia i niewiele widział. Podkreślano, że jego zachowanie na sali sądowej było dalekie od standardów.
Jesienią tego samego roku pisano o jego próbie samobójczej. W domu ojca w Grazu wypił jakiś środek żrący i mocno poparzył przełyk, przy czym obrażenia były bardzo dolegliwe, ale nie zagrażające życiu. Powodem miały być spory wewnętrzne w styryjskiej Heimwehr. Dwa lata później z powodu deliktu o charakterze politycznym otrzymał karę dwumiesięcznego aresztu.
Od 1934 roku był członkiem wówczas nielegalnej NSDAP, w 1939 został awansowany na SA-Sturmführera, czyli na najwyższy stopień wśród oficerów młodszych. W 1947 roku za działalność w faszystowskich organizacjach skazano go na karę jednego roku ciężkiego więzienia, zaliczając na jej poczet pobyt w areszcie. Przez pewien czas objęty został zakazem wykonywania zawodu adwokata.

Drugi z synów, Helmut Filip, urodził się w Theresienstadt w 1905 roku, a więc w okresie służby ojca w tamtejszym pułku. Często powtarzana jest informacja, że był synem nieznanego z imienia pułkownika austro-węgierskiego. Matka i dziadek identyfikowani są zdecydowanie bardziej precyzyjnie.
Również i on zaangażowany był politycznie. W 1930 roku przed dworcem w Grazu doszło do przepychanek pomiędzy socjalistami a narodowcami. Członek Heimwehr Helmut Zborowski, czując zagrożenie, strzelił w powietrze z pistoletu. Pocisk zranił w rękę stojącego niedaleko kierowcę samochodu. Zborowski został zatrzymany, natomiast w okolicach dworca doszło do rozruchów z udziałem kilkuset osób.
W 1933 roku ukończył Technische Hochschule w Grazu, uzyskując tytuł inżyniera ze specjalnością w zakresie budowy maszyn, a jego pierwsza praca miała związek z budową wodociągów.
W 1934 roku wyjechał do Niemiec, gdzie zaszły bliskie mu ideowo zmiany. Szybko uzyskał pracę w zakładach BMW przy konstrukcji silników lotniczych, a niedługo także obywatelstwo. Dwa lata później był już w działającym jako stowarzyszenie instytucie doświadczalnym lotnictwa w Brunszwiku (Deutsche Forschungsanstalt für Luftfahrt), późniejszym Luftfahrtforschungsanstalt Hermann Göring (LFA), a dokładniej w znajdującym się w Trauen instytucie badań nad rakietami, którym kierował jego kolega ze studiów Eugen Sänger. Dodać trzeba, że w młodości razem pasjonowali się w Grazu rakietami i napędami rakietowymi. W 1939 roku zaczął badania nad rakietami w BMW, a wkrótce przejął szefostwo zakładów w monachijskim Allach-Untermenzing, by niebawem utworzyć osobne zakłady badań rakietowych w Spandau i w Zühlsdorf. Był członkiem SS w stopniu Untersturmführera (podporucznika).
Zarejestrował podobno 300 patentów związanych z przemysłem lotniczym i rakietowym, opracował technologie związane z paliwem rakietowym, systemami chłodzenia rakiet i podgrzewania paliwa. Uczestniczył też w zespole tworzącym koncepcje latającej bomby Fieseler Fi 103 (Vergeltungswaffe-1, V1) i pocisku rakietowego Aggregat 4 (Vergeltungswaffe-2, V2). Miał opinię wynalazcy genialnego i niekonwencjonalnego.
Intensywnie zajmował się też urządzeniami pionowego wzlotu (pierścieniopłatów), które w zamyśle miały uniezależnić lotnictwo niemieckie od bombardowanych przez aliantów lotnisk.
Po wojnie został internowany z powodu przynależności do Waffen-SS, po czym znalazł się we Francji. Tam też trafił Eugen Sänger, w odróżnieniu od pochodzącego z Siedmiogrodu Hermanna Obertha, którego przygarnęły Stany Zjednoczone.
Helmut Zborowski najpierw pracował dla wojskowych zakładów Arsenal de l'Aéronautique w Chatillon, a w 1950 roku założył Bureau Technique Zborowski (BTZ), kontynuując prace nad pionowym wzlotem, których wyniki odkupiła firma SNECMA. Produkcja coleoptera nigdy nie została podjęta, a badania zarzucono po katastrofie urządzenia w 1959 roku.
https://de.wikipedia.org/wiki/SNECMA_C.450
W życiorysach, w których główna uwaga skupiona jest na okresie życia w III Rzeszy i we Francji, podaje się, iż miał tytuł hrabiowski. Nigdzie nie natknąłem się na informację, by jakikolwiek tytuł szlachecki przysługiwał Julianowi Zborowskiemu, a ówcześnie do tych spraw przywiązywano duże znaczenie i np. gdy pisano o Mariannie Zborowski to skrupulatnie dodawano, iż z domu jest „von Schönerer”, a warto przy tym może wspomnieć, że tytuł „Ritter” został nadany przez cesarza Franciszka Józefa I budowniczemu kolei Mathiasowi Schönererowi i tenże cesarz pozbawił tytułu jego syna Georga Schönerera w 1888 roku po napadzie posła i jego zwolenników na redakcję "Neue Wiener Tagblatt" i pobiciu dziennikarzy, w wyniku czego utracił on też miejsce w parlamencie i stopień oficera rezerwy. Mimo tego powszechnie przed jego nazwiskiem używano „von”. Szlachectwo odzyskał po amnestii w 1917 roku, na krótko zresztą (przynajmniej formalnie).
  • W czasach panowania cesarza Franciszka II tytuł hrabiego nadany został Maksymilianowi Zborowskiemu i jego potomkom (1792).
    https://www.archivinformationssystem.at ... ID=4394868
    https://images90.fotosik.pl/451/39c1bfd8335c63f8med.jpg
    (grobowiec Prospera Maksymiliana Zborowskiego (1807-1872), wnuka Maksymiliana, na cmentarzu w Bieździedzy, w tle (strzałka) drewniany krzyż pomnikowy na cmentarzu wojennym nr 40)
    Tytułu hrabiowskiego używał bardzo popularny w Austrii (i nie tylko), a mieszkający w Anglii amerykański konstruktor i kierowca Louis Zborowski, który zginął na torze Monza w 1924 roku. Na pomysł, żeby być hrabią de Montsaulvain wpadł jego ojciec, William Eliot.
Na koniec - kwestia związków Juliana Zborowskiego z ziemiami polskimi.
Jego ojcem był Julian Zborowski, inspektor kolejowy w Wiedniu, zmarły w roku 1883. Mieszkał w tym czasie przy Blüthengasse, wkrótce przemianowanej na Dingelstedtgasse, a pochowany został na cmentarzu Blumengarten w Penzing (wówczas jeszcze poza granicami Wiednia). Jego klepsydra pogrzebowa, w języku polskim, zachowała się w zbiorach Biblioteki Jagiellońskiej.
https://jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/doccontent?id=832582

Dwaj pozostali synowie – Eugen i Viktor - również związali swoje życie zawodowe z kolejami. W 1918 roku Eugen Zborowski był tytularnym nadradcą kolei państwowych w Ministerstwie Kolei Żelaznych, natomiast Viktor Zborowski – sekretarzem Ministerstwa Kolei Żelaznych, a w okresie międzywojennym radcą ministerialnym w Ministerstwie Transportu (Ministerstwie Handlu i Transportu).
Według informacji dostępnych na portalu MyHeritage ojcem Juliana (seniora) był Stanisław Zborowski (1794-1843), nauczyciel w Czerniowcach, a bratem – znany prawnik Ignacy Zborowski,
https://pl.wikipedia.org/wiki/Ignacy_Zb ... _(prawnik)
który w 1882 roku otrzymał Krzyż Rycerski Orderu Franciszka Józefa, z czym wiązało się wówczas podniesienie do stanu szlacheckiego i tytuł „Ritter”, także dla potomków. Trzy lata później adoptował on dorosłego syna swojej siostry, Włodzimierza Kostrakiewicza (1860-1928), który przybrał nazwisko Zborowski-Kostrakiewicz. Był on urzędnikiem kolejowym, w czasie I wojny i w II RP - dyrektorem kolei państwowych w Krakowie, a także prezesem krakowskiego Związku Przemysłowców i honorowym obywatelem Tarnowa. Jego synem był znany etnograf Juliusz Zborowski (1888-1965), długoletni dyrektor i kustosz Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Juliusz_Zborowski

Natomiast na stronie internetowej dr. Marka Minakowskiego wśród potomków Stanisława Zborowskiego Julian Zborowski (senior) nie jest wymieniony.

Nigdzie nie znalazłem informacji, czy Julian Zborowski znał język polski i się nim posługiwał. Na pewno jest to w jego aktach personalnych. Poszlaką może być wzmianka w książce Lukáša Dulíčka – Zborowski dowodząc batalionem czeskiego pułku używał języka niemieckiego, a gdy była potrzeba, korzystał z pomocy tłumacza. Można przypuszczać, że gdyby dobrze mówił po polsku, to w czasie wielomiesięcznej służby opanowałby język czeski w wystarczającym stopniu.

dwójkarz
Posty: 1044
Rejestracja: 27 maja 2018, 10:37

Re: Julian Zborowski (1874-1940)

Post autor: dwójkarz » 01 maja 2021, 18:46

Ha! Świetne! Gratuluję!

Nb. swego czasu Zborowskiego - wypatrzonego na fotkach w historii 7 pp - usiłowałem namierzyć w CAW. Nic, zero, null. Teraz już wiem dlaczego.

Incubus
Posty: 403
Rejestracja: 05 cze 2018, 13:05

Re: Julian Zborowski (1874-1940)

Post autor: Incubus » 01 maja 2021, 19:32

Kolejny świetny popis KG! Dzięki.

oeffag
Posty: 498
Rejestracja: 31 maja 2018, 21:22
Lokalizacja: Ziemie Zabrane. Chwilowo Wwa

Re: Julian Zborowski (1874-1940)

Post autor: oeffag » 02 maja 2021, 01:38

Bardzo dobry i interesujący tekst!!!!!!
Również gratuliję!!!!!!!
Co do uzyskanych przez Zborowskiego licencji pilota balonów wolnych i sterowców to takie informacje podaje "Aero-Club Jahrbuch 1915":
Zbor.Frei.jpg
zbor.lenk.jpg
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.

KG
Posty: 758
Rejestracja: 19 maja 2018, 16:16

Re: Julian Zborowski (1874-1940)

Post autor: KG » 02 maja 2021, 13:16

Dzięki!
Najpierw miał to być rodzaj wtrętu/przypisu w poście o Tokarni, ale spuchł.
Tekst był zresztą gotowy wraz z Tokarnią, ale chciałem jeszcze sprawdzić, czy nie ma informacji o Julianie Zborowskim w wydanej w 2017 roku książce Rudolf Ster, Reinhard Ringl, Die K.u.K. Militär-Aeronautische Anstalt Fischamend: Band 1 - die große Zeit der K.u.K.Luftschiffe 1908-1914.
Nie udało mi się do niej dotrzeć. Próba zamówienia w internetowej księgarni okazała się nieskuteczna. Podobno nakład wyczerpany, ale czynią starania. Mija pół roku, więc szanse niewielkie. W krakowskich bibliotekach nie znalazłem. Ale może ktoś – na podstawie tej książki czy też innych materiałów – skoryguje lub uzupełni.

Stani
Posty: 387
Rejestracja: 13 lip 2018, 22:02

Re: Julian Zborowski (1874-1940)

Post autor: Stani » 02 maja 2021, 14:09

Die K.u.K. Militär-Aeronautische Anstalt Fischamend (Einzelpreis)

Band 1 - die große Zeit der K.u.K.Luftschiffe 1908-1914
Rudolf Ing.Ster;Reinhard Ing. Ringl
Verlag: Carinaverlag, 30.03.2017
Auflage 1.; 208 Seiten; GB
---
28 € mit Versand,
zakupić
?

https://www.schweitzer-online.de/iconpa ... _id_prev=2

KG
Posty: 758
Rejestracja: 19 maja 2018, 16:16

Re: Julian Zborowski (1874-1940)

Post autor: KG » 03 maja 2021, 08:37

Dzięki. Muszę najpierw rozwiązać sprawę zamówienia w Austrii.

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości