Fritz Edlinger – grób w Woli Ocieckiej

Cmentarze I wojny światowej
KG
Posty: 763
Rejestracja: 19 maja 2018, 16:16

Fritz Edlinger – grób w Woli Ocieckiej

Post autor: KG » 22 lis 2023, 22:00

W 2016 roku przy kaplicy obok dworu Romerów w Woli Ocieckiej staraniem społeczników zamontowany został drewniany krzyż z emaliowaną tabliczką, wzorowany na zachodniogalicyjskich cmentarzach wojennych, podobnie zresztą jak i wystrój pobliskiego cmentarza w Tuszymie-Białym Borze.
https://images89.fotosik.pl/696/eae041a242f8cd89med.jpg
Napis na tabliczce od dawna budził moje wątpliwości:
DR. LT. OTTO EDINGER / DR. LT. PAUL MYER / TKJR1 / + 11.05.1915

Według mnie pierwszy z nich to Oblt. Dr. Friedrich (Fritz) Edlinger, a drugi to Lt. Dr. Paul Mayr, przy czym w walkach pod Dębicą został on ranny i później nadal służył w swoim macierzystym pułku.
Informacje umieszczone na tabliczce zaczerpnięto z niemieckojęzycznej kroniki pułkowej 1. pułku tyrolskich strzelców cesarskich (TKJR.1), a właściwie z tłumaczenia na język polski jej fragmentu zamieszczonego w wydanym w związku z uroczystościami w 2015 na cmentarzu wojennym w Tuszymie-Białym Borze druku autorstwa Romana Frodymy i Bartłomieja Gazdy, Cmentarz wojenny nr 500 w Tuszymie Białym Borze.
Niestety nie udało mi się dotrzeć ani do przywołanego wyżej tekstu polskiego, ani do oryginalnego, choć zwracałem się w tej sprawie do współautora okolicznościowego wydawnictwa, a z drugim problemem także do bardziej ode mnie zaprawionych w bojach archiwalno-bibliotecznych kolegów z Forum, którym w dodatku losy pułków tyrolskich na froncie północnym nie są ani obce ani obojętne.
Skorzystałem więc z obszernego cytatu zamieszczonego w artykule Włodzimierza Gąsiewskiego, Pamiątka bitwy pod Tuszymą 11 maja 1915 r. – cmentarz wojenny żołnierzy i jeńców nr 11/500 Tuszyma-Biały Bór, opublikowanego w wydawnictwie Eksplorator Regionalny mielecki, podkarpacki, ogólnopolski i globalny.
Fragment ten znajduje się na końcu niniejszego tekstu. Dostępny jest też w Internecie pod adresem:
https://docplayer.pl/23979810-Badzcie-w ... borze.html
Kluczowe zdanie brzmi: „W chwili ciszy koło pałacu w Woli Ocieckiej przy kapliczce pochowaliśmy naszych bohaterów por. dr Otto Edingera i por. dr Paula Myera”.

Co do pisowni nazwiska (Edlinger / Edinger) i imienia (Friedrich (Fritz) / Otto) nie ma żadnych wątpliwości – dr Friedrich (Fritz) Edlinger był postacią znaną, a o jego śmierci pisano m.in. w wielu notatkach prasowych. Zresztą we wspomnianym cytacie nazwisko pojawia się dwukrotnie w formie Edlinger i raz jako Edinger.
W przypadku drugiego oficera sprawa jest trudniejsza. Zapewne nazwisko zostało zniekształcone, jak zresztą wiele innych w przywołanym polskim tekście. Raz wymieniony jest dr Paul Mayer (jako ranny), a raz dr Paul Myer (jako pogrzebany w Woli Ocieckiej).
Różnice w pisowni są też w znanych mi wydawnictwach niemieckojęzycznych (Mayr, Mayer), a w dodatku w pułku służyło w tym czasie dwóch oficerów nazywających się Paul Mayr, których odróżniał tytuł doktorski jednego z nich, o czym w dalszej części tekstu.
  • Szeregowych żołnierzy o takich samych personaliach po prostu w dokumentach pułkowych numerowano. Swego czasu na Forum pisałem o przypadku, gdy śmierć w prawie tym samym czasie i miejscu poniosło trzech tak samo nazywających się żołnierzy z 10. pułku obrony krajowej, co wzbudziło podejrzenia w krakowskim Oddziale Grobów Wojennych i jednego z nich, pochowanego pod szczytem Magury Małastowskiej, po wnikliwych wyjaśnieniach uznano, błędnie, za niezidentyfikowanego.
    https://www.austro-wegry.eu/viewtopic.p ... boda#p4537
    https://www.austro-wegry.eu/viewtopic.p ... %B3w#p4541

    Pomyłki w zapisie personaliów zdarzały się wówczas i zdarzają teraz.
    Przykładem – też związanym z 10. pułkiem obrony krajowej z Mladej Boleslavi (Jungbunzlau) i cmentarzem w Łosiu - jest Rudolf Quolfinger von Steinsberg, szeregowy w 8. kompanii. Na „Liście strat” jako rannego wymieniono go pod literą „O” - Adolf Rudolf Ritter von Oulfinger-Steinsberg. Już po miesiącu pojawiła się korekta – podano, że żołnierz nie żyje, a nazywał się Rudolf Quolfinger Ritter von Steinsberg. Taki też zapis nazwiska jest na karcie personalnej w praskim Centralnym Archiwum Wojskowym – Rudolf Quolfinger, przy czym predykat w czeskiej wersji brzmi „ze Steinsberků”.
    Natomiast w dokumentach Oddziału Grobów Wojennych w Krakowie odnotowano błędnie: Rudolf Anolfinger Ritter von Steinsberg. I taka wersja znalazła się na emaliowanej tabliczce.
    W trakcie mało udanego remontu w roku 1994 nowe tabliczki przygotowano trochę po amatorsku, zresztą montaż też można w ten sposób określić, bo wiele nie jest na właściwym miejscu, a niektóre trafiły do Ropy i na odwrót. Tym razem nazwisko przybrało formę Andfinger. Może jeszcze będzie okazja do korekty…
    https://images92.fotosik.pl/696/8ae5c6f3adb8fdf7med.jpg
    [fot. czarno-biała: Ryszard Zaklukiewicz, ze zbiorów Dariusza Kiełtyki]
    Rudolf Quolfinger von Steinsberg, rocznik 1894, pochodził z miejscowości Hohlen / Holany w powiecie Böhmisch Leipa / Česká Lípa.
W Archiwum Narodowym w Krakowie zachował się wykaz eksponatów przeznaczonych na jedną z wystaw wojennych. Wśród dziesiątków obiektów zaproponowanych przez Inspekcję Grobów Wojennych Komendy Wojskowej w Przemyślu jest opis, zapewne dotyczący fotografii, potwierdzający pogrzebanie por. Edlingera w grobie pojedynczym w Woli Ocieckiej:
Grab des Oblt. Dr. Fritz Edlinger T.K.J.R. Nr. 1 in Wola osiecka Bez. Ropczyce

Po zakończeniu wojny Wola Ociecka przez krótki czas podlegała krakowskiemu Wojskowemu Urzędowi Opieki nad Grobami Wojennymi. Nie znalazłem osobnych akt dotyczących mogiły, natomiast w dzienniku korespondencji z roku 1920 odnotowano przyjęcie 15 maja pisma ze starostwa w Ropczycach w sprawie „oficer Dr Fryc Edlinger grób we dworze na Woli Ocieckiej o bliższe daty powyższego” z adnotacją: „Porucznik przynależny do Wiednia, 1. pułk strzelców tyrolskich, padł 11./5.1915.” oraz z informacją pod datą tydzień późniejszą o wysłaniu pisma „celem wyjaśnienia i uzupełnienia ewidencji” na adres „obszar dworski Wola Ociecka”.
Tak więc grób w roku 1920 był władzom znany jako mogiła jednego oficera austro-węgierskiego.
Majowe walki 1. pułku tyrolskich strzelców cesarskich pod Dębicą opisane są w dwóch międzywojennych wydawnictwach: Karl Raschin von Raschinfels, Die Einser-Kaiserjäger im Feldzug gegen Rußland 1914-1915. Abzug aus dem Tagebuche des Regimentsadjutanten (1935) i Ernst Wißhaupt, Die Tiroler Kaiserjäger im Weltkriege 1914-1918, tom II (1936).

Dodać trzeba, że obraz walk w rejonie Tuszymy u Ernsta Wisshaupta jest w znacznej mierze cytatem z Karla Raschina, jednak pochodzącym z innego źródła niż książka z 1935 roku. Różnice są niewielkie, ale łatwo zauważalne, podobnie zresztą jak w przypadku znanego mi jedynie z polskiego tłumaczenia fragmentu wspomnianej wyżej kroniki pułkowej. Można więc przypuszczać, że wszystkie trzy opisy są z ręki Karla Raschina albo mają inne wspólne źródło - ów „Tagebuch” adiutanta, którym przez dłuższy czas był właśnie autor książki.
W relacjach w obu opracowaniach brak jest informacji o pochówku w Woli Ocieckiej. Nie są one wolne od różnic w personaliach oficerów (Otto Edlinger, Paul Mayer).

1. pułk tyrolskich strzelców cesarskich po kilkutygodniowych walkach w Beskidzie Niskim wraz z 96. brygadą piechoty (gen. Franz von Řziha), będącą częścią 8. dywizji piechoty (gen. Ludwig von Fabini), wrócił tuż przed majowym przełamaniem nad Dunajec do swojego macierzystego XIV korpusu z Innsbrucka, dowodzonego przez gen. Josefa Rotha i 4. armii gen.piech. arcyksięcia Josefa Ferdinanda.
Od 21 marca 1915 roku pułkiem dowodził płk Karl Soós von Bádok, który w Sękowej zastąpił płk. Eduarda Mollinaryego, a wcześniej był szefem sztabu w armii gen. Karla Pflanzer-Baltina. Kadra pułku pewno nie była mu całkiem nieznana, gdyż przed wojną pełnił w nim krótko funkcję komendanta batalionu.
2 i 3 maja 1915 jednostka ta ciężko walczyła w Lubince o pozycje „Jägerhaus” i „Hufeisen”, a potem przeszła Białą w rejonie Rzuchowej i Koszyc.
6 maja o 7 rano, w trzy godziny po opuszczeniu Tarnowa przez Rosjan, wkroczyły tam grupy zwiadowcze pułku, których dowódcami byli chorąży Anton von Call z 6. kompanii i chorąży dr Hans Sild z 9. kompanii, a po południu przez miasto przeszły kolumny 96. brygady piechoty.
  • Roda Roda w maju 1915 roku w korespondencji z frontu zamieszczonej w „Neue Freie Presse” pisał o trzech chorążych na czele zwiadu. Tym trzecim był Arthur Seyss-Inquart.
Wszystkie cztery pułki tyrolskie toczyły kolejne potyczki z wycofującym się, ale stawiającym silny opór przeciwnikiem, których śladami są cmentarze wojenne w Łękach Górnych, Woli Rzędzińskiej, Wałkach, Pogórskiej Woli, Róży czy Zasowie.
8 maja płk Soós otrzymał rozkaz przejścia przez Wisłokę i zajęcia Dębicy. Wkrótce pierwszy partol przedostał się przez rzekę (most kolejowy był wysadzony), a do miasta weszły też zwiady kawaleryjskie z 3. dywizji piechoty i górnoaustriackiego 14. pułku piechoty. Oddziały rosyjskie wycofały się do pobliskiej Pustyni, podpalając magazyny na dworcu towarowym. O 8 wieczorem większość tyrolskiego 1. pułku była już w mieście, natomiast reszta 8. dywizji piechoty, w tym połowa II batalionu 1. pułku (dowódca kpt. Julius von Högn), pozostała na lewym brzegu Wisłoki, by dalej tam walczyć, mając po swej lewej stronie niemiecką 47. rezerwową dywizję piechoty. Ich zadaniem było uzyskanie dostępu do rzeki, jej przejście pod Przecławiem i kontynuowanie ataku na wschód. Manewr ten miało ułatwić natarcie 1. pułku tyrolskich strzelców cesarskich wzdłuż prawego brzegi Wisłoki po Tuszymę, leżącą naprzeciw Przecławia. Na czas tej akcji pułk został podporządkowany 3. dywizji, którą dowodził dwugwiazdkowy generał Ernst Horsetzky von Hornthal.
Pułk Soósa wzmocniony został wprawdzie 6 maja przez liczący 560 ludzi IX batalion marszowy przyprowadzony przez kpt. Adalberta Morvaya, ale nie były to wystarczające siły, zwłaszcza że połowa II batalionu pozostała na lewym brzegu Wisłoki. Stąd też przejściowo miał być wspomagany przez jednostki z 3. dywizji, a na pomoc wysłana też została z odwodu 4. armii tzw. Brygada Szende, dowodzona przez generała Franza Szende von Fülekkelecsény. W jej składzie były dwa pułki szeklerskie – 62. pułk piechoty „Ludwig III. König von Bayern” z okręgiem uzupełnień Marosvásárhely (Neumarkt am Mieresch, Târgu Mureș) i 82. pułk piechoty „Freiherr von Schwitzer“ z okręgiem uzupełnień Székelyudvarhely (Oderhellen, Odorheiu Secuiesc), liczące wówczas, jak odnotował Raschin, w sumie 8 batalionów (wg ÖUlK pułki te miały na wiosnę 1915 roku odpowiednio 5 i 6 batalionów).
https://images92.fotosik.pl/696/7d75fdaf11b64ed7med.jpg
(Österreich-Ungarns letzter Krieg 1914 – 1918, Wien 1931, t.II, załącznik 18)

9 maja tyrolski pułk ruszył w kierunku Pustyni – jego I batalion (dowódca mjr Friedrich Fössl) wzdłuż Wisłoki, a na prawo – III batalion dowodzony przez kpt. Petera Altenburgera. W rezerwie pozostała połowa II batalionu dowodzona od poprzedniego dnia przez majora Eduarda Rottera, kawalerzystę z 6. pułku ułanów obrony krajowej.
Lewe skrzydło (I batalion) o godzinie 1 po południu, posuwając się pod ogniem w płaskim i otwartym terenie, osiągnęło wieś Kędzierz (teraz to rejon mostu autostradowego) i folwark w Pustyni. III batalion ciężko walczył między liniami kolejowymi, by o 4 po południu wraz z żołnierzami 14. pułku piechoty dojść do Pustyni. W tym czasie lewe skrzydło, ostrzelane z boku i z tyłu przez przeciwnika z drugiego brzegu Wisłoki, musiało się cofnąć. Duże straty powodował też rosyjski samochód pancerny, podjeżdżający od Brzeźnicy przez Las Borek i ostrzeliwujący piechotę z karabinów maszynowych. O 6 po południu ruszył kolejny atak pułku tyrolskiego i I batalionu 14. pułku piechoty przy wsparciu artylerii z 3. dywizji. Celem wyznaczonym przez gen. Horsetzkyego było zajęcie Lasu Borek i odrzucenie wroga za rzekę Wielopolkę w Brzeźnicy. Natarcie wspomagały na prawej stronie dwa bataliony z 2. pułku tyrolskich strzelców cesarskich (ppłk Ludwig Tschan).
Trzy baterie miały obłożyć ogniem pozycje rosyjskie w Lesie Borek, a jedna – pod Żyrakowem za Wisłoką, natomiast zadaniem kolejnej było unieszkodliwienie samochodu pancernego, który wciąż ponawiał ataki.
Plan został jednak zniweczony przez silny ostrzał artyleryjski przeciwnika, a natarcie przełożono na godziny ranne 10 maja. Zajęta została Pustynia, a sztab pułku przeniósł się do jednej z hal dworca towarowego. Żołnierze gasili pożar w magazynach, ratując znaczne ilości zapasów pozostawionych przez Rosjan. W nocy wzmocnione rezerwami wojska rosyjskie podejmowały kolejne, bezskuteczne ataki.

10 maja o godzinie 3.30 rozpoczął się ostrzał artyleryjski Lasu Borek i do natarcia ruszyła piechota, przy czym jej siły zostały osłabione, gdyż większość tyrolskiego 2. pułku skierowana została w rejon Nagawczyny i wzgórz na południe od głównej drogi do Rzeszowa.
Silna mgła spowodowała wstrzymanie działania artylerii, przez co atakujący I batalion mjr. Fössla, nie powiadomiony na czas, poniósłszy duże straty zatrzymał się pod Kozłowem.
Dopiero o 7 rano wznowiono natarcie na Las Borek, skutecznie powstrzymywane przez ogień piechoty i artylerii rosyjskiej. O 10.30 III batalion kpt. Altenburgera osiągnął drogę Pustynia - Zawada, przy czym zatrzymany został przez ogień rosyjski z rejonu Zawady. Samochód pancerny bez przeszkód nadal nękał żołnierzy austro-węgierskich, gdyż działo przeznaczone do jego wyeliminowania zostało zniszczone bezpośrednim trafieniem. Nadal trwał też ostrzał lewego skrzydła zza Wisłoki.
W tych warunkach pozostało liczyć na możliwość skuteczniejszego natarcia dopiero po zapadnięciu zmroku. Artyleria otrzymała rozkaz ostrzeliwania okopów przeciwnika, a wydzielone grupy piechoty pod osłoną ognia miały przesunąć się i okopać w odległości szturmowej.
O godzinie 11 w nocy do Dębicy dotarły pułki szeklerskie gen. Szende.

11 maja o godzinie 1.30 w nocy wysłane wcześniej oddziały zameldowały, że po wejściu do rosyjskich okopów zastano tam dużą liczbę ciężko rannych i zabitych (szczególnie w Lesie Borek) i sporo wyposażenia. Wycieńczeni wojennymi trudami jeńcy zeznali, że wielu żołnierzy rosyjskich docierało na pozycje bez broni i czekali, by przejąć ją po zabitych i rannych.
W tym czasie płk. Soósowi został podporządkowany 82. pułk piechoty, który zastąpił oddziały odesłane ku południowi. Prawym brzegiem Wisłoki wysłano zwiad kawaleryjski.
  • W obu relacjach Karl Raschin pisze, iż dowodził nim rotmistrz Waschek, przy czym raz podaje, iż chodzi o eskadron z 6. pułku ułanów obrony krajowej, a drugi raz, że z 6. pułku ułanów armii wspólnej. Wiadomo jednak, że rotmistrz nazywał się Josef Vašek, a jednostka to kawaleria obrony krajowej, której komendantem był mjr Eduard Rotter, teraz prowadzący półbatalion piechoty.

O 3.30 nad ranem Tyrolczycy ruszyli w dwóch kolumnach – na prawo od Lasu Borek połowa II batalionu (mjr Rotter), a na lewo druga kolumna (wkrótce w szyku rozwiniętym) przez Las Borek, tj. po lewej III batalion (kpt. Peter Altenburger) i środkiem I batalion (mjr Friedrich Fössl).
Za nimi postępowały dwa bataliony 82. pułku. Most w Brzeźnicy płonął, więc pionierzy przystąpili do budowy nowej przeprawy dla taborów i artylerii. Jak pisze Raschin: „drewniane domy dostarczają belek na most, a mieszkańcy nie tylko udostępniają niezbędne narzędzia, ale nawet pomagają też w rozbieraniu swoich domów.”
Przejście przez rzekę było gotowe po trzech godzinach i rozpoczęła się przeprawa artylerii.
Piechota, nie mogąc czekać, przeszła w bród szeroką lecz płytką Wielopolkę i o 6 rano bez odpoczynku ruszyła dalej w marszu pościgowym w kierunku Dąbia i lasu za Pustkowem.
  • Dąbie to teraz przysiółek Tuszymy i przystanek kolejowy, a las to w dużej mierze obszar przemysłowy i poprzemysłowy - w latach trzydziestych ub. wieku w ramach COP powstały tu zakłady chemiczne, a w czasie wojny był poligon doświadczalny (V-1, V-2) i miejsce kaźni tysięcy ludzi.
Według meldunków zwiadów kawalerii i piechoty, przeciwnik zajął pozycje na odcinku długości 7 kilometrów - od Woli Ocieckiej po Wisłokę pod Tuszymą.
Gdy oddział czołowy - połowa III batalionu kpt. Altenburgera - o 8 rano doszedł do Dąbia, nagle znalazł się pod rosyjskim ostrzałem. Na pomoc przyszła dostępna artyleria, a piechota tyralierą natarła na Tuszymę. Na prawo – w kierunku Białego Boru – atakował batalion mjr. Fössla, a jeszcze dalej na prawo I batalion z 82. pułku piechoty (ppłk baron Egon von Waldstätten) w kierunku dworu w Woli Ocieckiej.
O godzinie 11 do walki weszła też połowa II batalionu tyrolskiego pułku (mjr Rotter), próbując od prawej otoczyć Wolę Ociecką. W lukę powstałą między oddziałami 82. pułku i 1. pułku tyrolskich strzelców cesarskich skierowana została połowa tyrolskiego III batalionu, którą dowodził kpt. Lazar Gamber.
Przeciwnik szczególnie duże siły przerzucił na prawe skrzydło atakujących i napierał, próbując je okrążyć. By przeciwdziałać ciężkiemu kryzysowi, jaki nastąpił w tym miejscu, wysłano III baon 82. pułku, który energicznym manewrem odparł żołnierzy rosyjskich.
Natarcie z obu stron wyhamowało. Żeby wypełnić zadanie i przesunąć się dalej na północ, I batalion (mjr Fössl) wzmocniony został dwiema kompaniami, ostatnie rezerwy otrzymał też kpt. Altenburger, który jednak wkrótce został ranny – już po raz trzeci w tej wojnie.
  • Peter Altenburger (rocznik 1870 albo 1874) wcześniej był ranny 31 sierpnia 1914 pod Telatynem (postrzał w miednicę) i 24 listopada 1914 pod Makocicami (postrzał w lewe przedramię). Po wyleczeniu wrócił do pułku 20 stycznia 1915.
Z zeznań jeńców wynikało, że nadchodzą znaczne wzmocnienia i wyparcie wojska rosyjskiego nie jest możliwe. Oddziały austro-węgierskie, nie mając już żadnych rezerw, nie podejmowały intensywniejszych działań i oczekiwały na posiłki. O 4 po południu nadeszła wiadomość, iż generał Szende wysłał 62. pułk przez Kochanówkę do ataku okrążającego Wolę Ociecką.
Zanim pomoc nadeszła, przeciwnik podjął kolejne, energiczne uderzenie i przeniknął w kilku miejscach w linie Tyrolczyków i Szeklerów. Doszło do walk wręcz, w których żołnierze rosyjscy zostali odparci. Nadchodziły jednak kolejne informacje o grożącym przełamaniu. Do walki skierowani zostali wszyscy potrafiący posługiwać się bronią – także ordynansi i pionierzy – a artylerii nakazano, by strzelała wyłącznie w kierunku piechoty wroga, zwłaszcza przy próbie przełamania. Jak oceniano, może przesadnie, pięć i pół batalionu stało naprzeciwko czterech pułków rosyjskich.
O 5 po południu w dowództwie tyrolskiego pułku, znajdującym się przy linii kolejowej, pojawił się gen. Řziha, a potem także gen. Fabini. Ponieważ szybkie wyparcie przeciwnika nie było możliwe, zarządzono wycofanie części wojsk 8. dywizji wzdłuż lewego brzegi Wisłoki w kierunku Dębicy, przeprawę przez rzekę i wsparcie natarcia na prawym brzegu. Jednym z tych oddziałów był 3. pułk tyrolskich strzelców cesarskich, który przez Wisłokę przeszedł w pobliżu Podola, a więc na wysokości Dąbia - Tuszymy, przygotowując się do ataku na odcinku między Białym Borem a dworem w Woli Ocieckiej.
Godzinę później żołnierze 62. pułku zaatakowali na prawym skrzydle, ale wkrótce odgłosy bitwy przycichły. W tym czasie na lewym skrzydle oddział mjr. Fössla zdobył pozycje przeciwnika pod Tuszymą, biorąc przy tym wielu jeńców. Ruszyły też oddziały znajdujące się na prawo od jego batalionu, przeciwnik zaczął się wycofywać i niebawem Tuszyma, Biały Bór i Wola Ociecka znalazły się w rękach austro-węgierskich, a żołnierze rosyjscy okopali się kilkaset kroków dalej, skąd odeszli nazajutrz.
Późnym wieczorem na linię frontu dotarły też zapowiadane oddziały 8. dywizji, ale już nie zostały skierowane do walki.

Okoliczności śmierci Fritza Edlingera, dowodzącego 9. kompanią w III batalionie kpt. Altenburgera, opisał Karl Raschin - o godzinie 4 po południu, a więc w trakcie kryzysu, porucznik pojawił się z meldunkiem w dowództwie pułku. Gdy złożył raport, zalecono mu, by do swojej kompanii wrócił dopiero po zmroku, ponieważ i tak trzeba było czekać na nadejście 62. pułk piechoty (jak widać, spodziewano się Szeklerów znacznie później niż faktycznie weszli do walki). Oficer jednak odmówił, gdyż chciał być ze swoimi żołnierzami. Zginął, gdy tylko do nich wrócił.
Na zamieszczonej w „Allgemeine Tiroler Zeitung” z 15 maja 1920 roku liście poległych oficerów tyrolskiego pułku odnotowano, że Friedrich Edlinger zginął 11 maja 1915 roku w Dąbiu, podobnie jak chorąży Raoul Doctor. W Pustyni zabity został tego dnia chor. rez. Eugen von Mauchs.
  • Eugen Mauchs pośmiertnie został odznaczony złotym Medalem Waleczności. Podczas natarcia w Woli Pogórskiej, używszy białej broni, skutecznie zaatakował stanowisko karabinu maszynowego. Zginął pod Tuszymą, gdy ponownie, na czele oddziału z 3. kompanii, uderzył na załogę karabinu maszynowego (według innej wersji – poderwał żołnierzy do ataku, ruszając z białą bronią).
Dzień wcześniej zginęli chorąży rezerwy Koloman Desiderius Kiss w Dębicy i kadet rezerwy Wenzel Dvořak w Dąbiu. 11 maja zabitych zostało 41 żołnierzy.
  • Dla porównania - w ocenianych jako wyjątkowo krwawe i ciężkie dwudniowych walkach w Lubince w podobnym czasie zginęło - według Karla Raschina - pięciu chorążych (Ernst Wisshaupt pisze o jednym oficerze) i 194 żołnierzy niższych rang. Liczba żołnierzy wydaje się przesadzona i nie odpowiada wykazom zamieszczonym przez tegoż Wisshaupta. Na pobliskich cmentarzach nr 190, 191 i 192 pogrzebano 78 zidentyfikowanych członków pułku.

Kilka słów o zabitym nad Wisłoką poruczniku Friedrichu (Fritzu) Edlingerze.
Urodził się w 1885 roku w Innsbrucku i był jedynym synem Antona (+1919) i Emilii z domu Ganner (+1933). Jego matka była córką lekarza praktykującego w Hall in Tirol. Ojciec pochodził z Salzburga, a w młodości był dziennikarzem w Wiedniu. W latach 1877-1879 redagował i wydawał czasopismo „Literaturblatt” poświęcone wyłącznie sprawom literackim, co też, jak podkreślono, stało się przyczyną jego upadku w świecie, w którym kapitał w sferze kultury chętnie płynie tylko w kierunku śpiewaczek i tancerek. Później Anton Edlinger przejął w Innsbrucku drukarnię i gazetę „Innsbrucker Tagblatt”, którą wkrótce zaczął wydawać z tytułem „Tiroler Tagblatt”, zmieniając profil z liberalnego na nacjonalistyczno-niemiecki. Publikował też przewodniki i inne materiały propagujące walory turystyczne Tyrolu i całego regionu alpejskiego. Między innymi aktualizował popularne przewodniki Theodora Trautweina, jednego z założycieli Alpenverein. W ostatnich latach życia przeniósł swoją działalność z powrotem do Wiednia.
Zapewne atmosfera domowa wpłynęła na literackie, górskie i polityczne zainteresowania jego syna.

Pisarz Karl Röck (1883-1954) w swoim dzienniku, w którym zapiski o Fritzu Edlingerze pojawiają się w latach 1900-1908, wspomina o młodzieńczych zainteresowaniach jego o dwa lata młodszego druha - filozoficznych i literackich - a także próbach poetyckich i pisarskich. Trzecim w tym kręgu przyjaciół był przyszły poeta, prawnik i filozof (dwa doktoraty) Ludwig Seifert (1883-1917). Znali też (i podziwiali) o kilka lat starszego Ludwiga Fickera von Feldhaus (1880-1967), pisarza i wydawcę.
W pośmiertnych wspomnieniach podkreślano zdolności oratorskie Fritza Edlingera. Pisze o nich również Karl Röck.

Fritz Edlinger był wspinaczem, członkiem Akademischer Alpenklub Innsbruck i przez kilka semestrów członkiem władz tej organizacji. Udzielał się także w ochotniczej służbie ratunkowej Alpenverein, szkolił narciarzy, a sam znany był z wypraw na rakietach śnieżnych.
Angażował się też w działalność turystyczno-wydawniczą ojca. W 1913 roku reklamowano 18. wydanie przewodnika Theodora Trautweina Tirol und Vorarlberg : Bayr. Hochland, Allgäu, Salzburg, Ober- und Nieder-Österreich, Steiermark, Kärnten und Krain. Wegweiser für Reisende w opracowaniu Antona Edlingera i Heinricha Hessa, jako dokładnie sprawdzone przez dr. Fritza Edlingera przy wsparciu innych członków Alpenverein i indywidualnych alpinistów.

Podczas studiów aktywnie uczestniczył w ruchu narodowo niemieckim. W prasowej nocie w maju 1915 roku napisano wprost, iż niemiecka społeczność Austrii straciła człowieka, który w lepszych, przyszłych czasach byłby jednym z politycznych przywódców.
Tytuł doktora prawa uzyskał na Leopold-Franzens-Universität w Innsbrucku jesienią 1909 roku. Po studiach został kandydatem adwokackim (koncypientem) w Wiedniu.
Był oficerem rezerwy w 1. pułku tyrolskich strzelców cesarskich – od 1 stycznia 1905 roku kadetem, cztery lata później został chorążym, a 1 stycznia 1910 roku – podporucznikiem. Stopień porucznika otrzymał w ramach awansów majowych 1915 roku, o czym prasa poinformowała 5 maja, a więc niecały tydzień przed jego śmiercią.
Według informacji prasowych Fritz Edlinger brał udział w wojnie od samego jej początku, służąc w 3. kompanii 1. pułku tyrolskich strzelców cesarskich, m.in. w walkach nad Huczwą (bitwa pod Komarowem), a potem w ciężkich bojach odwrotowych we wrześniu 1914 roku, co zostało później docenione brązowym medalem Signum Laudis z dekoracją wojenną, o czym informowała prasa w marcu 1915 roku.
W jednej z gazet z 23 września 1914 roku znaleźć można informację, iż ppor. rezerwy Fritz Edlinger leczy się w sanatorium w Gmunden. Był tam wówczas również inny oficer z jego pułku, wspomniany już wcześniej Anton von Call.
Wiadomość o zranieniu Fritza Edlingera opublikowana została w „Liście strat” nr 29 z 17 października 1914 roku.
24 października wrócił do służby w Innsbrucku, a pod koniec stycznia – na front.
  • Dokładniejsze o tym informacje znaleźć można w książce Ernsta Wisshaupta. VI batalion marszowy prowadzony przez kpt. Petera Altenburgera dotarł do Biadolin, gdzie kwaterował tyrolski pułk, 20 stycznia 1915r. W tym czasie, od 17 stycznia, żołnierze odpoczywali – kwatery złe, sporadyczny i niecelny ostrzał artyleryjski przeciwnika, odwilż, wszechotaczające błoto, codzienne ćwiczenia na placu w Perle, w tym po raz pierwszy z użyciem granatów ręcznych. 24 stycznia pułk został wysłany z powrotem do okopów pod Wojniczem - dwóch żołnierzy pułku z datą śmierci 2 lutego 1914 pochowanych jest na niewielkim cmentarzu przy wale Dunajca w Łukanowicach, nazywanym „216. Sierakowice”.
Fritz Edlinger został wówczas komendantem oddziału narciarskiego, do czego jako doświadczony narciarz znakomicie się nadawał. Trwało to krótko, bo odwilż nie pozwalała na tego typu działalność.
  • Dodać też można, że pułk, przygotowany przecież do walk w górach, od dłuższego czasu tkwił w okopach na równinie w dolnym biegu Dunajca. W nieodległych Karpatach oddziały narciarskie miały swoje znaczenie. Dowódcą jednego z nich był zabity podczas patrolu w Banicy rotmistrz Ferdinand von Galen.
    https://www.austro-wegry.eu/viewtopic.php?f=49&t=95
Po krótkim pobycie w 9. kompanii został dowódcą 2. kompanii, którą dzielnie prowadził w kolejnych tygodniach walk, a najistotniejszy był szturm w Sękowej 8 marca 1915.
  • Nie zgadza się to z mapką (sytuacja 8 marca 1915) zamieszczoną przez Karla Raschina (s.133) – według niej kompanią tą dowodził kpt. bar. Adolf von Gudenus. Nacierała ona doliną, po obu stronach Sękówki. W pułku w tym czasie tylko jedną kompanią dowodził oficer w stopniu podporucznika.
Został przedstawiony do odznaczenia Krzyżem Zasługi Wojskowej, co, jak podkreślano, było dużym wyróżnieniem dla podporucznika rezerwy.
Zapewne także zgon na polu bitwy wpłynął na wydaną 9 lipca 1915 roku cesarską decyzję w sprawie pośmiertnego odznaczenia Krzyżem Zasługi Wojskowej 3 klasy z dekoracją wojenną. Wraz z Fritzem Edlingerem odznaczeni zostali też inni oficerowie polegli w majowych walkach - kpt. Ignaz Duhan z tarnowskiego 57. pułku piechoty (pochowany w Bieczu na cmentarzu nr 105), kpt. Robert Zipser i ppor. Luigi Defrancesco – obydwaj z 2. pułku tyrolskich strzelców cesarskich, pochowani pod Wałem w Lichwinie na cmentarzu nr 186.
Wkrótce po zmaganiach w Sękowej był już komendantem 9. kompanii. Można przypuszczać, że walczył pod Rotundą i w paśmie Koziego Żebra.
Jak pisano w prasie, 3 maja jego kompania wytrzymała 17 godzin pod rosyjskim ogniem ze skrzydła, osłaniając inne wycofujące się oddziały. Z dość szczegółowej relacji Ernsta Wisshaupta to wprawdzie bezpośrednio nie wynika, niemniej walki pułku, głównie w rejonie „Jägerhaus 402”, czyli gajówki przy przełęczy w Lubince, były wyjątkowo długie i zacięte. 2 maja szczególnie wyróżnił się chor. dr Hans Sild, za co otrzymał złoty Medal Waleczności - tego dnia jego 9. kompania, a więc dowodzona przez Fritza Edlingera, wspomagała tyrolski 3. pułk na pozycji „Hufeisen” (teraz cmentarz nr 192). 3 maja został dosłownie wybity jeden z plutonów tejże kompanii, a ponieważ mocno przetrzebiona kompania 11. straciła wszystkich oficerów, więc je połączono. Osiem dni później, już jako porucznik rezerwy, Fritz Edlinger zginął nad Wisłoką.

W gazetach odnotowano to na ogół suchym komunikatem o śmierci oficera na froncie północnym 11 maja 1915 roku, uzupełnianym czasem informacją o przybliżonym miejscu - na wschód od Tarnowa, pod Dębicą albo ogólnie - pod Gorlicami, czyli najczęściej w tym okresie wymienianym mieście galicyjskim.
Można też znaleźć wiadomość, iż zginął wskutek postrzału w głowę, na czele swojej kompanii - „szturmującej” albo „zwycięsko szturmującej”.
Karl Röck w dzienniku pod datą 18 maja 1915 zanotował – „mój przyjaciel z czasów młodości Fritz Edlinger poległ: strzał w czoło.”
Zapewne wiadomość tę przekazali ranni w tych walkach dr Rudolf Ficker i dr Paul Mayr, którzy dzień wcześniej dotarli do Innsbrucka.
19 maja w lokalnej prasie zamieszczone zostały nekrologi i dłuższe wspomnienie.
https://images91.fotosik.pl/695/5c308e974966ae8dmed.jpg

Dodane 5.03.2024
https://picclick.it/Tgl-Foto-Wenzl-Weis ... 32172.html

Natomiast oficjalna wiadomość o śmierci Fritza Edlingera pojawiła się dopiero 26 lipca 1915 roku - na „Liście strat” nr 220. Tam też wykazany jest jako ranny kadet aspirant dr Paul Mayr. Według mnie to oficer wymieniony na tabliczce w Woli Ocieckiej jako ppor. Paul Myer, przy czym w nazwisku jest zwykła literówka, a stopień wojskowy podano błędnie.

Ernst Wisshaupt i Karl Raschin piszą, iż na polu walki odniósł rany dr Paul Mayer. Pierwszy z autorów umieścił jego nazwisko wśród rannych kadetów pod datą 11 maja 1915, w akapicie będącym podsumowaniem walk. Karl Raschin wymienił Paula Mayera wśród rannych podporuczników i pod datą 10 maja 1915, dodając, iż są to ofiary ostatnich ataków.
W informacjach prasowych z początkowych miesięcy wojny nie pojawia się żaden oficer 1. pułku tyrolskich strzelców cesarskich nazywający się Paul Mayer. W wykazach oficerów tego pułku zabitych lub zmarłych w 1915 roku brak jest też nazwiska podobnego (Meier, Meyer, Maier, Mair).
W prasie znaleźć można natomiast wzmianki dotyczące Paula Mayra. A nawet dwóch i w dodatku obydwóm przysługiwało prawo swojszczyzny w Innsbucku. Ale tylko jeden z nich miał tytuł doktorski.
Zakładam więc, że chodzi o prawnika, dr. Paula Mayra, kadeta aspiranta, który w czasie walk pod Tuszymą nie zginął ani nie zmarł. O jego awansie ze stopnia jednorocznego ochotnika na stopień kadeta informowano w prasie w kwietniu 1915 roku, podając nie tylko tytuł doktorski, ale i adres w Innsbrucku (Innrein 33). Jak można ustalić w księdze adresowej – był to dom jego ojca, architekta Franza Mayra.
Oficerów różnił też wiek. Na ogłoszonej 15 kwietnia 1915 roku „Liście strat” nr 161 wymieniony jest jako ranny chorąży rezerwy Paul Mayr z Innsbrucka, służący w 12. kompanii 1. pułku tyrolskich strzelców cesarskich, rocznik 1891, natomiast na „Liście strat” nr 220 z 26 lipca 1915 roku, na której są też inni oficerowie pułku zabici albo ranni w maju 1915 roku, pojawia się kadet aspirant z 9. kompanii tego samego pułku dr Paul Mayr z Innsbrucka, rocznik 1893, ranny.
Żadnego z nich nie ma wśród oficerów pułku w schematyzmie na rok 1914. W wykazie oficerów (Rangliste) na rok 1916 we wspomnianym pułku wymieniony jest tylko jeden z nich – ppor. Paul Mayr, awansowany na ten stopień 1 maja 1915 roku, o czym można przeczytać też w Verordnungsblatt für das k. u. k. Heer nr 63 z 5 maja 1915 oraz w ówczesnych gazetach. Prawnika Paula Mayra nie ma, chociaż w tym czasie na pewno w pułku służył.
Wykaz o rok późniejszy uwzględnia już obu wojskowych. Dr Paul Mayr jest podporucznikiem rezerwy, z datą awansu 1 sierpnia 1916 r, co potwierdza Verordnungsblatt für das k. u. k. Heer nr 146 z 16 czerwca 1916 i prasa. W tym czasie odznaczony był srebrnym medalem Signum Laudis na wstążce Krzyża Zasługi Wojskowej.
W przypadku Paula Mayra (bez doktoratu) nie ma żadnych zmian.
W spisie oficerów na rok 1918, wydanym dość późno, bo uwzględniającym stan z 4 marca 1918 a częściowo z 4 maja 1918 roku, obydwaj są nadal podporucznikami rezerwy.
Paul Mayr (bez doktoratu) odznaczony był wówczas srebrnym Medalem Waleczności 1 klasy i Krzyżem Wojskowym Karola.
Dr Paul Mayr miał srebrny medal Signum Laudis z dekoracją wojenną, srebrny Medal Waleczności 1 klasy i Krzyż Wojskowy Karola. Informacja o odznaczeniu Medalem Waleczności pojawiła się w prasie w listopadzie 1916 roku. Podano wówczas, że wyróżniony został ppor. dr Paul Mayr, syn architekta Franza Mayra.

Urodził się w Innsbrucku w patrycjuszowskiej rodzinie. Jego dziadek Alfons Mayr był budowniczym i właścicielem firmy budowlanej, a ojciec, Franz Mayr, budowniczym, postacią bardzo znaną w swoim mieście, długoletnim radnym miejskim, kombatantem z czasów okupacji Bośni i Hercegowiny. Jeden ze stryjów był adwokatem, a drugi architektem. Architektem był też brat Paula Mayra, dr Siegfried Mayr, który jako porucznik 1. pułku tyrolskich strzelców cesarskich zginął w rejonie Monte Cogolo (Wenecja Euganejska) w czerwcu 1916 roku.
Doktorat na wydziale prawa uniwersytetu w Innsbrucku uzyskał Paul Mayr w grudniu 1909 roku. I tu wątpliwość – jeśli data urodzenia podana na „Liście strat” jest właściwa, miałby zaledwie 16 lat…
Był członkiem związku „Austria”, katolickiej korporacji akademickiej, jednej z najstarszych w cesarstwie. Organizacja ta w czerwcu 1915 roku powiadomiła o ranie odniesionej przez Paula Mayra na froncie. Przed wojną pojawiały się natomiast informacje o jego działalności w korporacji – akompaniował na fortepianie podczas koncertów muzyki poważnej, nie tylko w trakcie spotkań stowarzyszenia, ale także publicznych.
Na pewno walczył w Beskidzie Niskim. W kwietniu 1915 roku w „Vorarlberger Volksblatt” opublikowano treść kartki pocztowej wysłanej przez niego z frontu, a ostemplowanej 11 kwietnia. To już po Sękowej i Rotundzie.
Nie sprawił żadnych kłopotów wojskowej cenzurze:
„Serdeczne pozdrowienia z okopów. Jesteśmy na świetnej pozycji i obserwuję właśnie jak nasza artyleria w sposób godny podziwu strzela i trafia. Żyjemy wspaniale w leśnych chatkach, całymi dniami leżymy na brzuchu i się opalamy, bo Rosjanin jest teraz całkiem spokojny i strzela to tu, to tam i całkiem marnie.” Miesiąc później został lekko ranny w nogę, o czym informowała lokalna prasa w Innsbrucku, gdy 17 maja dotarł tam wraz z dr Rudolfem Fickerem, który miał zresztą takie same obrażenia.
Ruszając na wojnę, był kandydatem notarialnym w Innsbrucku. Po jej zakończeniu wrócił do zawodu. Według komunikatów prasowych dr Paul Mayr był w latach 1920 -1930 notariuszem w Bludenz, a później w Hall in Tirol.

Na „Liście strat” nr 220 z 26 lipca 1915 roku wymieniono 18 oficerów 1. pułku tyrolskich strzelców cesarskich, w tym 4 zabitych (por. rez. Fritz Edlinger, chor. rez. Eugen Mauchs, chor. rez. Koloman Desiderius Kiss, kadet asp. Raoul Doctor – wszyscy w walkach w rejonie Dębicy) i 14 rannych.
Spośród nich czterech służyło w 9. kompanii. Oprócz Fritza Edlingera, dowódcy tej kompanii, byli to ranni w walkach nad Wisłoką kadet rez. Rudolf Ficker von Feldhaus, kadet asp. dr Paul Mayr i kadet asp. Arthur Seyss-Inquart.
Kilka zdań o tych oficerach i powiązaniach między nimi i nie tylko między nimi. Oczywiście z pochówkiem w Woli Ocieckiej nie ma to nic wspólnego, ale na ogół ścieżki prowadzą do Galicji, choć częściej do środowiska austriackich alpinistów, kręgu o wybitne nacjonalistycznym zabarwieniu.

Najbardziej znaną postacią jest Arthur Seyss-Inquart. Jego nazwisko było często zniekształcane. Na „Liście strat” – kadet Leyss-Inquart, w pracy Ernsta Wisshaupta – podporucznik Zeis, a u Karla Raschina – kadet Inquart Zeis. Roda Roda w artykule o Tarnowie w rękach Rosjan pisze o nim „kadet Seyn-Inquart”.
Na wojnę poszedł jako ochotnik, przerywając studia prawnicze w Wiedniu. Dość krótko służył w 1. pułku tyrolskich strzelców cesarskich, potem w 3. pułku, w stopniu porucznika od 1 lutego 1918.
Według stanu z pierwszych miesięcy 1918 roku był odznaczony srebrnym i brązowym medalem Signum Laudis z dekoracją wojenną, srebrnym Medalem Waleczności 2 klasy i Wojskowym Krzyżem Karola. Jak odnotował Roda Roda, był jednym z trzech chorążych wkraczających z grupą zwiadowców tyrolskich do Tarnowa 6 maja 1915 roku. O zranieniu w walkach nad Wisłoką Karl Raschin pisze pod datą 10 maja, a Ernst Wisshaupt – 11 maja 1915.
W trakcie wojennych urlopów dokończył studia i uzyskał doktorat, a po wojnie został adwokatem w Wiedniu. Skrajnie prawicowy polityk, kanclerz w czasie Anschlussu, minister Rzeszy, SS-Gruppenführer. Do wiosny 1940 roku zastępca Hansa Franka w Generalnym Gubernatorstwie, potem komisarz w okupowanej Holandii. Za zbrodnie wojenne osądzony i powieszony w Norymberdze.

Dowódcą patrolu, w którym Arthur Seyss-Inquart wszedł do Tarnowa był dr Hans Sild.
Urodził się w Wiedniu w 1880 roku, a prawo ukończył na uniwersytecie w Innsbrucku. Był, tak jak i Fritz Edlinger, członkiem Akademickiego Klubu Alpejskiego, aktywnym wspinaczem z wieloma pierwszymi wejściami i wyprawą w Pamir na koncie. W 1914 roku miał 34 lata, żonę, jedno dziecko trzyletnie i drugie, które się właśnie urodziło. Ze względu na wadę wzroku nie odbył wcześniej służby wojskowej, więc do strzelców tyrolskich wstąpił jako ochotnik. Na front wyjechał w styczniu 1915 roku wraz z Fritzem Edlingerem (VI batalion marszowy).
Po kampanii galicyjskiej trafił ze swoim pułkiem w 1915 roku Dolomity, gdzie od marca 1916 dowodził kompanią wysokogórską, najpierw w Tofanach, a potem w Dolomitach Sexteńskich w rejonie Rotwand. Pozycja ta uważana była za wyjątkowo trudną.
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/ ... otwand.png
  • W jednym z internetowych przewodników wspinaczkowych można znaleźć informację, że pod przełączką Rotwandscharte na kamiennym bloku jest wyryty napis „upamiętniający dr. Hansa Silda, komendanta Austriaków na Rotwand“.
22 października 1917 roku został ciężko ranny wysoko w górach (przestrzał płuc) i cudem przetrwał transport do doliny. Leczył się w Innsbrucku, po czym znów znalazł się na froncie.
Na początku 1918 roku był porucznikiem rezerwy odznaczonym Krzyżem Zasługi Wojskowej 3 klasy z dekoracją wojenną, srebrnym i brązowym medalem Signum Laudis z dekoracją wojenną, Medalem Waleczności - złotym i srebrnym 2 klasy oraz Krzyżem Wojskowym Karola.
Po zakończeniu wojny wrócił do wiedeńskiej dzielnicy Floridsdorf i rodzinnego domu na Am Spitz, szybko angażując się w działalność w nacjonalistycznym ruchu Alldeutscher Verband i w praktykę adwokacką (wpis na listę adwokatów w Dolnej Austrii/Wiedniu uzyskał w 1917 roku). Nadal jeździł w góry - z żoną i synami.

Wiosną 1915 roku w kompanii Fritza Edlingera służył także szwagier Hansa Silda, dr Rudolf Ficker von Feldhaus. W 1908 roku Hans Sild ożenił się z Creszenz Ficker von Feldhaus, znaną pod imieniem Cenzi i przydomkiem Uschba-Mädel (dziewczyna z Uszby).
Była chyba najbardziej znaną alpinistką swoich czasów, ale nie z powodu przejść w Alpach (których też jej nie brakowało – np. pierwsza narciarka na Grossvenediger), ale wydarzeń związanych z wyprawą w 1903 roku niemieckiego wspinacza i podróżnika Willego Rickmer Rickmersa w Kazukaz, na niezdobyty południowy wierzchołek Uszby, wówczas uważany za najtrudniejszy szczyt świata.
https://goryiludzie.pl/2016/10/gruzja-o ... zbegi.html
W czasie wspinaczki odpadł pod wierzchołkiem późniejszy współzdobywca Uszby, Adolf Schulze. Asekurujący Heinrich Ficker (brat Cenzi) mocno uszkodził ręce. Rickmers, Cenzi Ficker i tragarz z trudem sprowadzili poszkodowanych do obozu. Rodzeństwo musiało zrezygnować z kolejnej próby wejścia na szczyt.
Poruszony wyczynem Cenzi książę Dadeszkelani podarował jej Uszbę i w ten sposób zapewnił niezwykłą popularność.
https://commons.wikimedia.org/wiki/File ... i_1903.pdf
https://commons.wikimedia.org/w/index.p ... pdf&page=2
https://picryl.com/media/cenzi-sild-tat ... ?zoom=true
(w pierwszym rzędzie w środku Cenzi Ficker, książę Dadeszkelani, Willi Rickmer Rickmers)
  • Trochę inaczej historia sprezentowania Uszby przedstawiona jest w artukule o Gruzji.
    https://poznaj-swiat.pl/article/1438/sw ... c-gruzinow
    „kiedyś książę z rodu Dadeszkeliani, do których należały całe połacie Kaukazu, miał niemiecką sekretarkę. Zakochany w niej, chciał zdobyć jej względy. Zapytana o najgorętsze pragnienie odpowiedziała, że chce zdobyć Uszubę. Książę darował jej niezwykłą górę w prezencie, licząc na rozpalenie niewieściego serca. Dziewczyna wspięła się na szczyt – zdobyła Uszubę. Darowała ją niezależnym Swanom i wróciła do Niemiec. Tak wygląda ludowa legitymizacja praw Swanów do tej ziemi.”
Później Cenzi Ficker brała jeszcze udział w wyprawach Willego Rickmersa w Pamir w 1906 roku i w 1913 (z mężem i z bratem Heinrichem).

Alpinistami i aktywnymi członkami Alpenverein byli wszyscy trzej synowie Cenzi i Hansa Sildów.
Najstarszy, Ulrich (Uli) Sild – wspinacz i narciarz - zginął w maju 1937 roku, mając 26 lat, wraz z dwojgiem towarzyszy w Grupie Hochschwab (2277 m npm.) w Północnych Alpach Wapiennych. Prawdopodobną przyczyną ich śmierci była kamienna lawina. Ze względu na sławę szwajcarskiego pilota, fotografa, pisarza i jednego z założycieli „Swissair”, Waltera Mittelholzera, górska tragedia gruntownie opisywana była w gazetach. Poniższy link prowadzi do artykułu w „Dzienniku Bydgoskim”. Student medycyny Fylt to Uli Sild, student prawa.
https://kpbc.ukw.edu.pl/Content/187539/ ... a37112.pdf
Dużo mniejsze zainteresowanie budziła trzecia ofiara, współpracownica Waltera Mittelholzera, 29-letnia Liselotte Kastner. Podkreślano, że była córką Hansa Lorenza, wybitnego chirurga z Wiednia, w młodości znanego alpinisty i pioniera wysokogórskiej fotografii. Z feralnej wspinaczki zrezygnował jej poślubiony zaledwie kilka tygodni wcześniej mąż, wiedeński architekt Eugen Carl Kastner (1897-1945). To syn pochowanego na Cmentarzu Rakowickim płk. Eugena Kastnera (1863 – 1914), szefa inżynierii wojskowej (Geniedirektor) Twierdzy Kraków, wspominanego kilkakrotnie w wątku „Rosyjski generał pochowany w Faściszowej”.
https://www.austro-wegry.eu/viewtopic.php?f=46&t=103
Hans Sild zmarł w Wiedniu pół roku po wypadku syna.

Młodszy z synów, Hans Henning Sild, który urodził się w 1914 roku, gdy jego ojciec jako ochotnik poszedł na wojnę, zaginął, służąc w Wehrmachcie, na froncie wschodnim w 1943 roku.
Najmłodszy, Meinhard Sild, który urodził się, gdy ojciec walczył w Dolomitach, z wykształcenia prawnik, w maju 1944 roku zginął jako oficer Wehrmachtu w rejonie Monte Cassino.
I znów wracając do jednej z postaci wymienionych w wątku. Po włączeniu Austrii do III Rzeszy Deutscher und Österreichischer Alpenverein (DuÖAV) został przemianowany na Deutscher Alpenverein (DAV), a tytuł „Führer des Deutschen Alpenvereins” otrzymał Arthur Seyss-Inquart. Meinhard Sild został jego osobistym doradcą w tej organizacji.
Seyss-Inquart nie był na tym stanowisku osobą przypadkową – od młodości członek Alpen Verein, turysta górski i narciarz, także z tymi mniej przyjemnymi doświadczeniami - w 1928 roku doznał ciężkiej kontuzji, gdy podczas zejścia z Ortlera (tak nawiasem – najwyższy szczyt Austro-Węgier) wpadł wraz z towarzyszem wspinaczki do szczeliny lodowcowej.
Po śmierci Meinharda Silda, w imieniu jego matki i zaginionego brata, zamieścił w prasie nekrolog.
https://images90.fotosik.pl/695/19f7b21aa7239a7cmed.jpg
Cenzi Sild zmarła w 1956 roku.

Muzykolog dr Rudolf Ficker von Feldhaus, szwagier dr Hansa Silda, był o rok młodszy od swojego dowódcy kompanii, Fritza Edlingera. Urodził się w 1886 roku w Monachium, ale potem mieszkał w Innsbrucku i uczył się w szkole muzycznej tamtejszego Musikverein. Jego występy jako nastoletniego skrzypka zbierały bardzo dobre recenzje, dostał też szkolną nagrodę. Od 1905 roku studiował kompozycję w Monachium, uzyskując tytuł doktorski.
W wojnie walczył jako ochotnik. Lekko ranny w czasie walk nad Wisłoką, wrócił po wyleczeniu na front – już w Dolomity - jako odznaczony srebrnym Medalem Waleczności. W styczniu 1916 awansował na stopień podporucznika, a w lutym 1918 roku – porucznika rezerwy. Na „Liście strat” nr 462 z 9 września 1916 roku pojawia się jako ranny. Wymieniony jest też wśród odznaczonych brązowym medalem Signum Laudis (za dzielną postawę w obliczu wroga) i Wojskowym Krzyżem Karola.
W 1920 roku uzyskał stanowisko prywatnego docenta na uniwersytecie w Innsbrucku, a tytuł profesora w roku 1923. Później wykładał na uniwersytetach w Wiedniu i Monachium. Jako muzykolog zajmował się przede wszystkim muzyką średniowieczną.

Wspomniany już wcześniej Heinrich Ficker von Feldhaus (1881-1957) w czasie wojny również służył w Galicji - w Twierdzy Przemyśl w randze porucznika rezerwy 4. pułku obrony krajowej. Był już wówczas profesorem na uniwersytecie w Innsbrucku, meteorologiem i geofizykiem. A przy tym uznanym alpinistą. W podwójnej roli – wspinacza i naukowca – uczestniczył w wyprawach Willego Rickmersa.
Zajmował się przede wszystkim klimatem górskim (m.in. wiatry fenowe), a w swych badaniach wykorzystywał od 1911 roku balon „Tirol”, należący do założonego w 1910 roku, głównie przez członków Alpenverein, stowarzyszenia Verein für Luftschiffahrt in Tirol.
19 marca 1915 roku, a więc tuż przed poddaniem Twierdzy Przemyśl, wystartował balonem „Schicht” i wylądował w rejonie Sokala, dostając się do niewoli, podobnie jak załogi pozostałych trzech balonów, próbujące wydostać się z oblężenia. Pierwsza informacja dotarła od niego do rodziny w kwietniu 1915 roku. Pod koniec roku książę Karol Bernadotte, brat króla Szwecji, interweniował u cara w sprawie możliwości pracy dla uwięzionych naukowców austriackich na którymś z rosyjskich uniwersytetów. Dzięki temu prof. Ficker został przeniesiony z Taszkentu do Kazania. Po wojnie był do 1937 roku profesorem na uniwersytecie w Berlinie, a później w Wiedniu. Tuż po następnej wojnie światowej pełnił przez 5 lat funkcję prezesa Austriackiej Akademii Nauk.

I na koniec o najstarszym z synów profesora historii Juliusa Fickera (od 1885 roku – von Feldhaus), Ludwigu (1880-1967), pisarzu i wydawcy – w latach 1910-1954 - czasopisma kulturalnego „Der Brenner”, który wprawdzie nie walczył w Galicji, ale miał z nią pewne wojenne związki.
2 stycznia 1916 roku jako jednoroczny ochotnik z najniższym stopniem podoficerskim (Unterjäger) wraz z XVII batalionem marszowym dotarł do 2. pułku tyrolskich strzelców cesarskich w Pustertal w Dolomitach. Walczył w tym samym czasie i na tych samych, trudnych odcinkach frontu co jego brat-muzykolog. W lipcu 1917 roku w rejonie przełęczy Kreuzberg w Dolomitach Sexteńskich został lekko ranny w głowę odłamkiem szrapnela. Zachorował też na froncie na zapalenie płuc i bronchit. Od wiosny 1918 roku służył w obozie przejściowym pod Lwowem, gdzie opiekował się jeńcami zwalnianymi z Rosji.
Znany jest przede wszystkim jako odkrywca i propagator twórczości Georga Trakla, którego wiersze drukował w „Der Brenner” od maja 1912 roku. To jego staraniem i przy organizacyjnym wsparciu Austriackiego Czarnego Krzyża, wówczas całkiem jeszcze młodej organizacji, przeprowadzono 24 września 1925 roku ekshumację zwłok Georga Trakla na Cmentarzu Rakowickim i przewieziono je do Mühlau.
https://images66.fotosik.pl/950/5c0ed073877a9116.jpg
https://images66.fotosik.pl/950/e7a37864984bafe7.jpg
https://images67.fotosik.pl/950/191e9705fe6947d1.jpg
(groby Georga Trakla i Ludwiga Fickera na cmentarzu Innsbruck-Mühlau)

XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX
Cytat zaczerpnięty z:
W. Gąsiewski, Pamiątka bitwy pod Tuszymą 11 maja 1915 r. – cmentarz wojenny żołnierzy i jeńców nr 11/500 Tuszyma-Biały Bór, opublikowanego w wydawnictwie Eksplorator Regionalny mielecki, podkarpacki, ogólnopolski i globalny, tom I, Agencja Wydawnicza Promocja Włodzimierz Gąsiewski, 2016,
a pochodzący z:
R. Frodyma, B. Gazda, Cmentarz wojenny nr 500 w Tuszymie Białym Borze, Mielec 2015.
  • Oprócz nazwisk dwóch wymienionych na tabliczce w Woli Ocieckiej oficerów, także pisownia innych budzi zastrzeżenia: Fobl – powinno być Fößl (Fössl), Alterburger – Altenburger, Waldstetten – Waldstätten, Inguard Zeis – Seyss-Inquart, v. Guisau - v. Geusau, Kurzwieil - Kurzweil, Eblig – Eßlig, Maux – Mauchs, Kibl – Kiss, Koller – Köller, Doktor – Doctor. Prawdopodobnie stopień wojskowy Leutnant został przetłumaczony jako porucznik.
Nasza przednia straż wyszła z okopów koło Tuszymy. Od razu została ostrzelana. Będąca w naszej dyspozycji artyleria zaraz nadjechała i otworzyła ogień. Pod jej osłoną straż przednia por. Alterburgera nacierała na Tuszymę. Batalion majora Fobla naciera na prawo od tej miejscowości na Biały Bór. Potężny nieprzyjacielski ogień z prawie 7 kilometrowej pozycji dawał przypuszczenie, że natkniemy się na wielki opór. 1 Batalion 82 JR obl. Barona Waldstettena atakował na prawo od batalionu Fobla pałac w Woli Ocieckiej. Nasza 2 kolumna mjr Rottera, która maszerowała na prawo od nas nacierała z prawej okrążając Wolę Ociecką i o 11 weszła do boju. Pomiędzy tymi kolumnami jest wielka luka, w którą została wstawiona połowa III batalionu por. Gambera. Nieprzyjaciel zwiększał swój napór, szczególnie mocno na nasze prawe skrzydło i zagrażał jego okrążeniem.
Na pomoc poszedł tam III Batalion IR-82. Walka był szczególnie zażarta. Wróg ponawiał swe ataki raz po raz odpierane przez IR 82. Natarcia po obu stronach zatrzymały się. Musieliśmy jednak atakować, aby zmusić wroga do odejścia. W tym celu mjr. Fobl otrzymał wsparcie 2 kompani por., Altenburgera, który w czasie tego natarcia został 3-krotnie ranny. Natarcie zalega. Jednak Rosjanie nie rezygnują i w Tuszymie wdzierają się w nasze okopy. Gdzie jednak JR-82 stawił się im czoła i zmusił do odwrotu? Pozostawieni ranni i jeńcy pochodzili z różnych pułków. Mówili oni o przygotowywaniu kolejnego natarcia na nas. My mieliśmy już wszystkich żołnierzy w okopach. Artyleria otrzymała rozkazy otworzenia ognia na okopy nieprzyjaciela w przypadku szturmu. O 4 po południu pojawił się por. dr. Edlinger z meldunkiem o idącej na pomoc kolumnie IR-62. Śmiertelnie zmęczony poszedł do swoich i po drodze trafiła go śmiertelna kula. Znów najdzielniejsi polegli za ojczyznę.
Wiedzieliśmy od jeńców że przed nami stoją 4 rosyjskie pułki i dlatego dowódca dywizji FML V. Fabini pojawił się przy dowództwie pułku. Wydał rozkaz, aby część sił dywizji pomaszerowała w kierunku Dębicy i tam przekroczyła Wisłokę i kontynuowała natarcie lewą stroną rzeki. Około 6 wieczór usłyszeliśmy mocny hałas bitwy, to IR 62 atakował, natarcie uzyskało powodzenie i wtedy nasze lewe skrzydło mjr. Fobla zaatakowało pozycje Tuszymy i uzyskało powodzenie, biorąc przy tym wielu jeńców. Za przykładem mjr Fobla inne pododdziały ruszyły do natarcia i zmusił nieprzyjaciela do odwrotu. Pułk nocował w zajętych stanowiskach i rozłożył obóz w zajętej Tuszymie i Białym Borze. Każdy z nas miał nadzieję że po 10 dniowej walce dzisiejsza noc będzie przebiegać bez znaczących niepokojów. W ostatnich walkach na linii rzeki straciliśmy 64 żołnierzy, a 183 zostało rannych. Wśród oficerów byli to por. Jakub Norbert, por. Inguard Zeis, dr. Paul Mayer, chor, v. Guisau, Alfred Kurzwieil, kadeci Josef Lang, i Hans Eblig. Straciliśmy też dziś 4 chorążych, Eugena Mauxa, Desideriusa Kibla, Paula Kollera, Paula Doktora. Potem przyszła wieść o śmierci dr Otto Edlingera, chor. Wenzela Dworzaka, kadeta Karla Sittinga i 41 ludzi. Liczba rannych też była rzeczywiście znacząca. Tak, więc zdobycie tej pozycji kosztowało nas życie 120 naszych bohaterów poległych za ojczyznę. W chwili ciszy koło pałacu w Woli Ocieckiej przy kapliczce pochowaliśmy naszych bohaterów por. dr Otto Edingera i por. dr Paula Myera. Inni znaleźli wieczny odpoczynek wśród swoich towarzyszy na polu bitwy. Zachowano pisownię oryginalną.

Awatar użytkownika
DAR
Posty: 442
Rejestracja: 02 cze 2018, 23:05
Kontakt:

Re: Fritz Edlinger – grób w Woli Ocieckiej

Post autor: DAR » 28 lis 2023, 23:54

Długi ale jak zwykle niesamowity tekst. Fantastyczna, detektywistyczna robota, BRAWO KG :!:
KG pisze:
22 lis 2023, 22:00
a potem w Dolomitach Sexteńskich w rejonie Rotwand. Pozycja ta uważana była za wyjątkowo trudną.
I na taką wygląda nawet dziś. Tak wyglądała dwa miesiące temu:
DSC_7712.jpg
DSC_7681.jpg
DSC_7721.jpg
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
"Dobre od złego jeden krok dzieli - mówi przysłowie
Więc chyba i złe od dobrego?"

Aleksander Sołżenicyn Archipelag Gułag

KG
Posty: 763
Rejestracja: 19 maja 2018, 16:16

Re: Fritz Edlinger – grób w Woli Ocieckiej

Post autor: KG » 02 gru 2023, 17:54

DAR, dzięki. Za ciekawe zdjęcia z Dolomitów też.
Rzeczywiście tekst jest długi. A autor nie zawsze trzyma się głównego wątku.
Chociaż się stara - na przykład odrzucił artykuł bardzo charakterystyczny dla ówczesnej prasy (personalia, miejsce zamieszkania), będący przestrogą dla zbieraczy grzybów.
Było to tak...
Wczesnym latem 1920 roku mocno już starszy pan, prominentna persona Innsbrucka, budowniczy Franz Mayr spędzał z rodziną czas wolny w górach, w letnisku Sistrans. Pewnego popołudnia nazbierał grzybów, z których przyrządzono kolację. W nocy wszyscy poczuli się bardzo źle, a jego syn - notariusz Paul Mayr - i synowa stracili na kilka godzin przytomność. Gdy Paul Mayr się ocknął, usiłował pójść po pomoc do lekarza w Lans (jakieś 1,5 km), ale z powodu mdłości musiał zawrócić.
Szczęśliwie wszyscy przeżyli. Prawdopodobnie zjedli młode muchomory sromotnikowe.
Nie zginął więc Paul Mayr od wrażej kuli nad Wisłoką, wyszedł też cało z potyczki z alpejskimi muchomorami.

johan1968
Posty: 267
Rejestracja: 03 cze 2018, 18:07
Lokalizacja: Kraków/Krzeszowice

Re: Fritz Edlinger – grób w Woli Ocieckiej

Post autor: johan1968 » 02 gru 2023, 19:34

Rozmawiałem z Autorem tego, może i wielowątkowego, może wręcz… „halsującego”😃, ale ZNAKOMITEGO (no, przecież sami wiecie !) artykułu. Mimo że przynajmniej jeden jest nieMiłośnikiem co najmniej Facebooka - obydwaj potwierdziliśmy odruchowy brak tej fejsbuczkowej procedury : lajk/„serduszko”/itp. na naszym Forum. Niech więc ten komentarz będzie moim ersatz-lajkiem. Nie - ma być SERDUSZKIEM. No, i to chyba oczywiste.

Tylko… z tą carakową „pancerką” to mogło być nie tak. Na moje oko i pamięć na wskazany moment to bardziej prawdopobny był Russo-Bałt, o nieco prostszej konstrukcji, a nie Austin/Austin-Putiłow, dwuwieżowy. Ale o tym to z większym znawstwem wypowiedzieć mógłby się Kol. Albert, zatem - Autorytet na scenę 😉 ! (jeśli znajdzie czas)
Ostatnio zmieniony 06 gru 2023, 13:59 przez johan1968, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Albert
Posty: 277
Rejestracja: 03 cze 2018, 18:14

Re: Fritz Edlinger – grób w Woli Ocieckiej

Post autor: Albert » 03 gru 2023, 00:14

Wywołany do tablicy odpowiadam :)
Seryjnych Russo-Bałtów typ C, tych najbardziej znanych, uzbrojonych w karabiny maszynowe, było zaledwie 8. Służyły w 1. samochodowej kompanii karabinów maszynowych (pierwszy w historii rosyjski oddział pancerny, debiutujący w walkach pod Łodzią w 1914 r., walczący też m.in. pod Przasnyszem w lutym 1915 r.). Brak doniesień, że mogły znaleźć się w interesującym nas w powyższej relacji miejscu.
Szkoda, że brak informacji o jakichś konkretnych cechach interesującego nas wozu, z wyjątkiem „karabinów maszynowych” w liczbie mnogiej (zawsze coś, ale to zawęża wybór tylko nieznacznie).
Choć nie można całkowicie wykluczyć innej opcji (np. jakiegoś pojazdu wyprodukowanego w jednym egzemplarzu, a były takie przypadki), to zdecydowanie najbardziej prawdopodobną opcją jest zakupiony w Wielkiej Brytanii w liczbie 48 sztuk samochód pancerny Austin I serii produkcyjnej. W maju 1915 r. były zdecydowanie najliczniejsze w armii rosyjskiej (a Austiny II i III serii dotarły później). Bardzo prawdopodobne więc, że kolega KG idealnie trafił z zamieszczonym zdjęciem, na którym widzimy właśnie Austiny I serii. Konkretnej informacji, że właśnie ten typ walczył w tym miejscu i czasie, jednak nie znalazłem, nie pozwala na to dostępna literatura (nawet obszerna monografia Austina autorstwa Kołomyjca). W każdym razie stawiam na Austina I serii z któregoś z wczesnych plutonów samochodów pancernych (od 5 do 12, bo w plutonach od 1 do 4 były Russo-Bałty 1. kompanii).

Incubus
Posty: 407
Rejestracja: 05 cze 2018, 13:05

Re: Fritz Edlinger – grób w Woli Ocieckiej

Post autor: Incubus » 03 gru 2023, 18:20

johan1968 pisze:
02 gru 2023, 19:34
brak tej fejsbuczkowej procedury : lajk/„serduszko”/itp. na naszym Forum.
Słać pochwały/lajki vel Herzen pod adresem Szanownego Autora, to jak sypać węgiel na łopatę diabłu: będzie jeszcze mocniej, jeszcze goręcej; czy silnik Forum nie przegrzeje się? Myślę, że basen w ogrodzie KG gęsty już jest od słów uznania, jakie płyną od dawien dawna pod Jego adresem; któż lubi kąpać się w zupie? ;)

johan1968
Posty: 267
Rejestracja: 03 cze 2018, 18:07
Lokalizacja: Kraków/Krzeszowice

Re: Fritz Edlinger – grób w Woli Ocieckiej

Post autor: johan1968 » 04 gru 2023, 00:39

Albert pisze:
03 gru 2023, 00:14
Wywołany do tablicy odpowiadam :)
Seryjnych Russo-Bałtów typ C, tych najbardziej znanych, uzbrojonych w karabiny maszynowe,
No, takiej właśnie reakcji, głosu fachowego Pasjonata (dla mnie w tej, także ! w tej materii - Autorytetu po prostu) oczekiwałem i się spodziewałem.
Stokrotnie dzięki za naprowadzenie naszych opinii na prawidłowe, faktowe tory.

johan1968
Posty: 267
Rejestracja: 03 cze 2018, 18:07
Lokalizacja: Kraków/Krzeszowice

Re: Fritz Edlinger – grób w Woli Ocieckiej

Post autor: johan1968 » 04 gru 2023, 00:42

Incubus pisze:
03 gru 2023, 18:20
johan1968 pisze:
02 gru 2023, 19:34
brak tej fejsbuczkowej procedury : lajk/„serduszko”/itp. na naszym Forum.
Słać pochwały/lajki vel Herzen pod adresem Szanownego Autora, to jak sypać węgiel na łopatę diabłu: będzie jeszcze mocniej, jeszcze goręcej; czy silnik Forum nie przegrzeje się? Myślę, że basen w ogrodzie KG gęsty już jest od słów uznania, jakie płyną od dawien dawna pod Jego adresem; któż lubi kąpać się w zupie? ;)
Ale ja chcę, CHCĘ jak najmocniej żeby z tej kuchni/„piekarnika” Czcigodnego KG buchało jeszcze : mocniej, częściej, goręcej ! No, tak już mam. I wyrażam przekonanie : „Wincyj KG, wincyj ! - silnik Forum wytrzymie” ;) .

KG
Posty: 763
Rejestracja: 19 maja 2018, 16:16

Re: Fritz Edlinger – grób w Woli Ocieckiej

Post autor: KG » 05 gru 2023, 07:17

No to mi tę incubusową zupę Koledzy posłodzili. Aż muszę zajrzeć do basenu, którego nie mam.

A wracając do samochodu pancernego – wspominany jest kilka razy (Panzerauto), przy czym Ernst Wisshaupt pisze o wyposażeniu w karabiny maszynowe (das Panzerauto, mit Maschinengewehren ausgerüstet). Stąd jako ilustracja ta prasowa fotografia opublikowana kilka miesięcy później. Jeśli trafiona, to zupełny przypadek.

KG
Posty: 763
Rejestracja: 19 maja 2018, 16:16

Re: Fritz Edlinger – grób w Woli Ocieckiej

Post autor: KG » 05 mar 2024, 16:32

W internecie zdjęcie Fritza Edlingera:
https://picclick.it/Tgl-Foto-Wenzl-Weis ... 32172.html

Jest też obszerna nota z podaniem źródła: traduzione di un articolo polacco nel forum "Austro-WEgry"

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 140 gości